Adeline:
Poranki zawsze są ciężkie, jednak nic nie jest gorsze od poranków z kacem. Czy pamiętam coś z wczorajszego wieczoru? Nieszczególnie. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że rzadko zdarza mi się coś takiego. Pomimo tego jak wczorajszy wieczór mógł wyglądać, raczej nie jestem typem imprezowiczki. Potrzebowałam jedynie odreagować cały rok w Anglii. Naiwnie liczyłam, że jeśli odczekam pół godziny to kac minie i że poczuję się lepiej. Niestety tak się nie stało. Ostatkiem sił zwlekłam się z łóżka, wzięłam telefon i zeszłam na dół do kuchni, gdzie siedziała babcia z Lottie.
- Kac morderca nie ma serca, co? - Popatrzyłam morderczym wzrokiem na nastolatkę, która na mój widok zaczęła się jeszcze bardziej śmiać. - Wyglądasz okropnie.
- Szczera do bólu. Babciu masz elektrolity?
- Zaraz ci zrobię, masz w lodówce owsiankę.
- Kocham cię. Jesteś najlepsza. - Kobieta uśmiechnęła się do mnie swoim promiennym uśmiechem i wyszła z kuchni, zapewne do spiżarni.
- Co się wczoraj działo? Po przyjściu Gracie urwał mi się film. - Zwróciłam się do szesnastolatki.
- Hmmm... Opowiedziałaś nam żart o żółwiku, tańczyłaś Just Dance z Nicholasem. Widok warty zapamiętania. - Dodała szeptem. - Graliśmy w butelkę i w zasadzie tyle. O! Zaliczyłaś siedem minut w niebie z Charlesem.
- Kurwa co?
- Nie no, tak serio to poszliście do altanki, rzygałaś, Charles zabrał cię do pokoju i wrócił jak zasnęłaś. Taką wersję przynajmniej nam przekazał, ale co się działo naprawdę to już musisz jego pytać.
- Boże... Czemu nikt mi nie zabronił pić?
- Każdy ci mówił, żebyś przystopowała. No może oprócz Nicholasa i Gracie, bo oni sami skończyli jak ty. Albo gorzej.
- Błagam, nie pozwalaj mi więcej pić. Zakaz. Absolutny.
- Ciekawe na jak długo...
- Dobra skończ. Ktoś został u nas?
- Z tego co mi wiadomo to Kika, Oscar i Chris. Ale o dziwo już wyszli. Dosyć długo jeszcze siedzieli. Ty odleciałaś po drugiej, ale w reszta siedziała chyba do czwartej albo piątej. Dlatego byłam pewna, że wstaną po południu.
- A ty? - Spojrzałam na dziewczynę.
- Wcześniej. Byłam zmęczona i Will poszedł ze mną.
- To już tak na poważnie?
- Dla mnie tak, ale czasem mam wrażenie, że William traktuje mnie jak dziecko. Okej, może i jestem młodsza, ale nikt poza nim nie jest taki w stosunku do mnie.
- Martwi się o ciebie. Nie chcę, żebyś popełniała błędy. Chociaż to głupie, bo człowiek uczy się na błędach.
- Cóż, ty powinnaś już wiedzieć, że nie możesz pić, bo potem rzygasz na swojego Romeo. - Powiedziała roześmiana Charlotte, a ja złapałam ścierkę leżącą obok mnie i rzuciłam jej w twarz.
- Może powinnaś z nim pogadać? Powiedzieć mu co ci nie pasuje.
- Myślisz, że już tego nie zrobiłam? Powiedział, że traktuje mnie normalnie jak wszyscy. Irytuje mnie to już, bo to niby ja jestem dzieckiem, a to on się tak zachowuje. Zawsze tylko mówi: „Nie wcale nie. Wydaje ci się". - Ostatnie słowa powiedziała udając akcent Willa, co w jej wykonaniu było dosyć zabawne. Ale to poważna rozmowa, dlatego powstrzymałam śmiech.
- Chcesz żebym z nim pogadała? Albo może Nicholas? - Zaproponowałam.
- Nicholas jest przewrażliwiony na punkcie tego związku od samego początku. Gdybym tylko powiedziała mu, że cokolwiek jest nie tak to William skończył by z obitą mordą. - Trochę miała rację. Jej brat od początku uważa, że Will jest dla niej za stary. Lekka hipokryzja, bo sam w tamtym roku chodził z dziewczyną dwa lata młodszą. A dwa lata to naprawdę nie dużo.
CZYTASZ
Sea of happiness
Teen FictionAdeline jak co roku, przylatuje na wakacje do babci. Cannes jest jej "bezpiecznym miejscem", to tam się wychowała, tam mieszkają jej najbliżsi przyjaciele. Jeden z nich jest jej jednak szczególnie bliski. Charles to jej bratnia dusza, przyjaciel od...