To był ostatni dzień moich wakacji we Włoszech. Cieszyłam się że wrócę do domu i do moich znajomych . Był praktycznie już sierpień bo zostało do niego tylko 3 dni , więc miałam jeszcze sporo czasu aby spędzić z nimi czas .
Gdy byłam z rodzicami na lotnisku , żeby wracać do domu , okazało się ,że wsiadłam w zły samolot ,ale o tym się dowiedzlam dopiero gdy wylądowałam.
Przeglądałam coś w telefonie , gdy czekałam na samolot powrotny dowiedziałam się że samolot w którym lecieli moi rodzice miał turbulencje.
Uszkodziło się jedno skrzydło , więc zaczęli spadać, a gdy spadali się rozbili . Szukałam więcej informacji na ten temat ,ale narazie nie podawali żadnych danych, że ktoś zmarł.
Gdy leciałam już do domu zadręczałam się tymi myślami ,że moi rodzice mogli już nie żyć. Miejsce w samolocie mialam przy oknie więc z nudów oglądałam widoki .
Odrazu , gdy wylądowałam w googlowałam co się stało z pasażerami samolotu który się ostatnio rozbił. Okazało się, że dwie ofiary śmiertelne . Zadręczałam się myślami że to mogli być moi rodzice albo jedno z nich . Myślam też o tym ,że jak moi rodzice zmarli to z kim ja teraz będę ? Moi dziadkowie nie żyją ,przyjaciół nie mam za wielu, a nawet jak mam to nie takich , ktòrzy by mnie mogli zaadoptować.
Moje myśli nie trwały jednak długo , bo przyszli po mnie policjanci i poinformowali mnie o zgonie moich rodziców.
Zaczęłam się cała trząść i do tego chciało mi się płakać, ale stwierdziłam że zrobię to jak wrócę do domu .
- A co teraz ze mną będzie? - spytałam .
- Trafi pani do rodziny zastępczej .- odpowiedział jeden z policjantów.
Zamilkłam .
Ale ,gdy chciałam zacząć myśleć o tym ,to drugi policjant powiedział.
-Też jest jakaś szansa ,że druga partnerka twojego ojca będzie chciała cię zaadoptować.
Znów zamilkłam.
Nie wiedziałam czy się cieszyć czy nie. Tata mi nigdy o niej nie wspominał.
- A zanim trafię do rodziny zastępczej to co zemną będzie?- spytałam.
-Zanim ktoś , droga pani cię zaadoptuje to pojedziemy do pańskiego domu po twoje rzeczy i później zawieziemy cię do domu dziecka.- odpowiedział policjant.
Moja koleżanka kiedyś trafiła do domu dziecka . Od tamtej pory się już nigdy nie spotkałyśmy. Bałam się tam jechać. Nie chciałam zostać od izolowana od moich znajomych. Nie chciałam nigdzie jechać. Chciałam pojechać do domu i odpocząć na moim łóżku. Zrobiło mi się przykro ,bo wiedziałam, że nigdy tu nie wrócę.
Zaczęłam płakać.
Widziałam tylko miny zdezorientowanych policjantów. Pomogli mi z dojściem do radiowozu.
Jechaliśmy przez moje rodzinne miasto .
Było mi smutno, bo poraz ostani widzę moich sąsiadów, widzę drzewa na które się wspinałam wraz ze znajomymi i mój dom . Ostatni raz jestem w domu którym się wychowałam, w miejscu gdzie mam pełno wspomnień.
Wysiadłam z radiowozu i otworzyłam drzwi . Pobiegłam jak najszybciej do mojego pokoju. Nie chciałam, żeby policjanci widzieli mnie w takim stanie.
Usłyszałam pukanie do drzwi .
- Pani Luno , ma pani godzinę na spakowanie się j proszę żebyś się spakowała tylko w jedną walizkę .- powiedział do mnie policjant .
- Dobrze . - odburknęłam .
Pierwsze pół godziny wykorzystałam na spakowanie najważniejszych i najcenniejszych rzeczy związanych z moimi rodzicami . A drugie pół na ubrania i inne poboczne rzeczy .
Usłyszałam pukanie do drzwi i głos policjanta .
- Pani Luno , jest pani spakowana ?Musimy już wyruszać . Czeka nas daleka droga.
- Już jestem spakowana. Już wychodzę- odpowiedziałam.
Wyszłam z plecakiem i walizką . Policjant odebrał ode mnie walizkę . Od tych wszystkich emocji zapomniałam o moim psie , o Lusi .
- Proszę pana! A co z moim psem ? - spytałam .
On tak popatrzył na mnie , a ja zaczęłam płakać. Nie chciałam jej zostawiać , żeby została na pastwę losu.
- Ja nie wiem czy jest taka możli.. - jeszcze nie dokończył a ja mu przerwałam .
- Prosze ! To jedyna rzecz która da mi szczęście! Proszę. - powiedziałam z łzami w oczach .
- Dobrze , ale nic więcej że sobą nie bierzesz .
- Dziękuję . Bardzo dziękuję . - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy .
Policjanci zobaczyli , że się uśmiechnęłam. Patrzyli tak na mnie przez chwilę i po czym też się uśmiechnęli.
Wsiadaliśmy do samochodu se trójkę wraz z moim psem .
- Przepraszam .- powiedziałam piskliwym głosem .
Cisza. Nikt nie odpowiedział, więc ciągnęłam dalej .
- Emm , a będzie możliwość zatrzymania się ?
- Za 3 godziny dopiero - odpowiedział jeden z policjantów wogóle na mnie nie patrząc .
- Okej , dziękuję.
Te 3 godziny minęły szybko , bo się przespałam. Lusia też spała , ale nie dużo ,bo nadal była zdezorientowana .
Wysiadaliśmy z radiowozu , ale zanim to zrobiliśmy ,jeden z policjantów otrzymał telefon .
I jak to ja, trochę podsłuchałam.
- Ile zostało wam czasu na dojechanie ?- zapytał mężczyzna , który dzwonił .
- Około 2 godzin . A coś się stało.- powiedział jeden z policjantów .
- Jest zmiana planów , młoda nie jedzie do domu dziecka , tylko już do tej kobiety .
Wzdrygnęłam się na to , że ktoś nie znajomy nazwał mnie '' młodą '', nie żeby tak nie było tylko dziwne uczucie tak być nazywaną .
- To gdzie mamy jechać?
- Alex'sie , jedź dalej nadal w tym samym kierunku tylko, że na następnej stacji się zatrzymaj , ja ją zgarnę i zawiozę do Margaret , bo ona nie lubi policjantów.
Ja miałam dobry słuch , więc usłyszałam kilka istonych informacji , że na przykład jeden z policjantów ma na imię Alex ( jak się później okaże to imię będzie dość istotne) I też , że moja nowa opiekunka ma na imię Margaret .
Nie odpowiadało mi tylko to , że będę musiała jechać w tym samym samochodzie z innym , nieznanym mi mężczyzną .
- Edward'zie , ale ty też jesteś policjantem .- odpowiedział mu Alex .
- Ale, Alex'sie ona mnie zna i lubi . - odpowiedział mu Edward .
- Dobrze .
Połączenie się zakończyło . Miałam tylko 20 minut na wyprowadzenie Lusi , więc musiałam się spieszyć .
Określony czas dla mnie już minął .
Jechaliśmy przez następne 10 minut w ciszy, ale ja ją przerwałam.
- Kto do pana dzwonił? - spytałam.
Ja wiedziałam, że jakiś szef czy coś, ale chciałam jakoś zacząć tę rozmowę .
- Mój szef ,dzwonił, bo nastąpiła zmiana planów . Pani Luno, jedzie pani teraz do drugiej partnerki twojego ojca.
Zaskoczyło mnie to ,że wszystko powiedział mi tak odrazu .
- A ile ona ma lat, jak ma na imię i czy ma dzieci ?- spytałam .
Wiem , jestem ciekawska, ale muszę coś oniek wiedzieć ,prawda ?
- Nazywa się Margaret , ma 40 lat i ma czwórkę dzieci .
- A jakie mają imiona ?
- Dwie dziewczynki : Lisie która ma 5 lat i Arię która ma 7. Ma też dwóch chłopów Alex'sa który ma 19 lat i Henry'ego który ma 14 .
Zamilkłam , bo już miałam na wszystkie moje pytania odpowiedzi , więc je tylko analizowałam .
Gdy już dojechaliśmy do domu ( naszczęscie domu a nie bloku , bo Lusia w bloku by nie wytrzymała ) to wyszła z niego starsza kobieta , przypuszczałam , że to ta Margaret .
Wyszliśmy z samochodu i już na starcie pokazała , że jest naburmuszoną i wredną kobietą.
- A co tu robi jakiś kundel ?!- wróciła się w tym pytaniu do policjantów, nie do mnie.
- Przepraszam bardzo - zaczęłam - to nie jest kundel tylko owczarek niemiecki . - odpowiedziałam broniąc mojej suczki , Lusi .
- Czy ja wam pozwoliłam targać tu psa ?!- krzyknęła do policjantów .
- Nie mieliśmy innego wyjścia, pani Margaret - odezwał się Alex , jeden z policjantów .
- Dobrze, - teraz wróciła się do mnie - ale pamiętaj małolato, że on czy tam ona , może być tylko w twoim pokoju , karmę kupujesz sama i sama będziesz tego psa wyprowadzać. Zrozumiano ?
- Tak .
- A kolejna kwestia . Dlaczego wy przyjechaliście a nie Edward . ??
- Okazało się że nie mógł przyjechać i musiał zostać w pracy.
- OK.
W tym samym czasie , jak policjanci wyjmowali z auta moją walizkę to Margaret się odezwała .
- Gdy będziesz już gotowa to Henry - wskazała na chłopaka z tyłu - cię zaprowadzi do twojego nowego pokoju .
- Dobrze .
Policjanci dali mi już moją walizkę j życzyki dobrego wieczoru.
Szłam by wejść do domu i w tedy Henry się odezwał .
-Ej .
- Co ? - spytałam podirytowana .
- Ja wezmę od ciebie tą walizkę .
- Nie trzeba . Sama sobie poradzę , jest lekka .
Właśnie chciałam ją podnieść , ale w tedy okazało się,że jest ciężka i już myślałam , że się przewrócę i upokorzę , a w tedy Henry złapał mnie w talii w ostatnim momencie .
Walizka się przewróciła a my patrzyliśmy sobie w oczy miałje brązowe i piękne , które jak patrzyły na mnie to aż się poczułam jakbym się zakochała , ale raz już się zakochałam , więc to nie było to uczucie .
Pochwili dziwnie się poczułam gdy tak mnie trzymał, on to chyba zauważył, bo mnie puścił .
- Nic ci nie jest .- spytał wyraźnie zmartwiony .
- Nie, nic mi nie jest . Niezły masz refleks.
- Dzięki , to może jednak poniosę Ci tą walizkę ?
- Okej . Dziękuję.
- A może plecak też? - spytał , ale już słyszłam jego cichy chichot .
- Nie aż tak to nie . - odpowiedziałam trochę przyjemnie zawstydzona.
Uśmiechnęłam się i on też wysłał mi uśmiech .
Właśnie weszłam do mojego pokoju, ale drzwi były odchylone i usłyszałam tę rozmowę .
- Co ty z nią tam robiłeś ?! - spytała Margaret .
- Pamagałem jej z walizką , urocza jest . - odpowiedział jej Henry .
- Miełes z nią nie rozmawiać .
- Wiem , ale nie chciałem, żeby myślała o mnie , że jestem takim naprzykład Dylan'em albo Tony'm z ,, Rodziny Monet '' * .
* Dylan i Tony to bohaterowie książki ,,Rodzina Monet '' . Są oni braćmi głównej bohaterki to dlatego ten wątek także tutaj został zawarty .
- Ty nie masz się przejmować tym jak ona o tobie myśli . Przecież z nami kontaktu mieć nie będzie. Jak skończy osiemnaście lat to się stąd wyprowadzi. Rozumiesz ?
- Tak .
CZYTASZ
A co jeśli to nie był sen ?
Teen FictionRadosna , 13-letnia dziewczyna Luna Danoor i jej suczka Lusia mają spokojne życie. Gdy pewnego razu Luna wyjeżdża na wyjazd , spotyka ją tragedia . Jej życie odwraca się do góry nogami . Przez jednego z nowych domowników jest nieszanowana i ignorowa...