1

9K 267 51
                                    

Sofia.

Dwa lata wcześniej.

Wbiegłam spóźniona do teatru. Powinnam tutaj być piętnaście minut temu, by wyrobić się na czas, jednak zatrzymał mnie wypadek w samym środku Las Vegas. Przecisnęłam się przez tłum ludzi, którzy przyszli oglądać występ, pobiegłam na zaplecze, gdzie szykowały się inne baletnice. Jak tylko weszłam do pomieszczenia, wszystkie pary oczu skierowały się w moją stronę. 

– Już jestem – wysapałam, walcząc o głęboki oddech. Za każdym razem czułam stres i musiało być wszystko idealnie, a fakt, że się spóźniłam wcale nie pomagał. 

– Musimy zapisać to w kalendarzu, spóźniłaś się pierwszy raz – rzuciła rozbawiona Molly, która była częścią naszego zespołu.– Chociaż nie wiem, czy można to nazwać spóźnieniem, bo zawsze jesteś jeszcze przed nami, a my przyszłyśmy zaledwie dwie minuty temu – dodała po chwili, a ja przewróciłam oczami. 

– Nic nie poradzę, że okiełznanie włosów zajmuje mi więcej czasu niż wam – odpowiedziałam i usiadłam przy toaletce. 

Wyciągnęłam z torby mały kuferek, a z niego kosmetyki, których używałam. Mimo że tańczyłam od dziecka, do tej pory nie potrafiłam zrobić idealnego koka, który był wymagany. Zazwyczaj walczyłam z włosami kilka minut, bym była zadowolona z efektu, ale tym razem wiedziałam, że braknie mi tego czasu. Musiałam wyciągnąć swojego asa z rękawa w postaci matki. Ona jako jedyna, potrafiła zrobić mi idealne upięcie już za pierwszym razem. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i wybrałam jej numer, który jak zwykle był w ostatnich połączeniach. Czekałam, jak na skazanie, aż odbierze, międzyczasie wsmarowując serum w twarz, by reszta makijażu dobrze wyglądała i podkład się nie ciastkował. 

– Właśnie wchodzimy do środka, co się stało? – zapytała na dzień dobry moja rodzicielka gdy odebrała połączenie. 

– Błagam, przyjdź zrobić mi koka, sama nie dam rady... Mam za mało czasu – powiedziałam na jednym wydechu.Usłyszałam jej melodyjny śmiech, aż sama uśmiechnęłam się na ten dźwięk. 

– Już idę. 

Rozłączyłam się. Odłożyłam komórkę na toaletkę i robiłam dalej makijaż, doskonale wiedząc, że faktycznie zaraz się pojawi. Mogłam być spokojna. Nie trwało długo, gdy drzwi pomieszczenia się otworzyły i do środka weszli moi rodzice. Oczywiście matka ubrana w elegancką długą suknię, a ojciec w idealnie skrojony garnitur i jak zwykle z telefonem dłoni, bo pilnował biznesów.Nie martwiłam się, że innym dziewczynom mogłaby przeszkadzać jego obecność. Chyba wszystkie lubiły Pearl i Henry'ego. Poza tym, każda wychodziła się przebrać do toalety, by inna z dziewczyn nie dopatrzyła się niedoskonałości. Dla mnie było to niedorzeczne, każda kobieta była piękna. Każdy człowiek był piękny, nieważne jak wyglądał. Najważniejsze było to, co ma się w środku. Brzydka i zepsuta mogła być tylko dusza, ale w mojej grupie nigdy nie było zgrzytów. Dogadywałyśmy się świetnie, więc wszystkie się lubiłyśmy. 

– Tylko skończę się malować – powiedziałam, gdy matka podeszła bliżej.Kiwnęła głową w odpowiedzi i zerknęła na ojca ze skwaszoną miną. 

– Mówiłam ci, że masz odłożyć ten telefon. Możesz dogadać się z nimi później – rzuciła poirytowana, a ja już wiedziałam, że chodzi o ciemne interesy ojca. 

Tylko wtedy tak reagowała.Nie dziwiłam jej się, chciała trzymać nas od tego z daleka. Mnie i mojego brata, Adriena. Z drugiej strony, nie dziwiłam się ojcu, który musiał mieć wszystko dopilnowane, by nie było żadnych problemów. Nie można ot tak zrezygnować z mafii, nie gdy jest się samym szefem, nie, gdy ma się pod sobą całe Las Vegas. 

Bezcenna |W SPRZEDAŻY| #2 Draycone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz