Rozdział 13

5 1 0
                                    

Draven

   Byłem prowadzony drogą, którą znałem na pamięć. Setki razy chodziłem tędy tylko po to, żeby oglądać kolejnych oskarżonych i ich przerażone miny, kiedy dowiadywali się o wyroku. Zawsze im współczułem, ale kiedy to ja byłem nowym więźniem, wcale się nie bałem. Przynajmniej nie o mnie ani moje życie.
   - I co, Draven? - odezwał się kolega z wojska. - Miło jest wiedzieć, że zdechniesz?
   - Nawet nie wiesz jak - odpowiedziałem sarkastycznie. - O niczym więcej nie marzę.
   - Wybiorę ci najlepszą celę.
   - Czym one się różnią?
   - Jedna jest nieużywana, najczystsza.
   - Niech zgadnę. Pierwsza?
   - Tak.
   Mruknąłem pod nosem. Nikt nie chciał siedzieć w pierwszej celi, i tak jak żołnierze nigdy nie słuchali życzeń oskarżonych, tak to zawsze spełniali. Rozumieli, że więźniowie nie chcieli być aż tak pilnowani. Ale mi było wszystko jedno. Zależało mi tylko na tym, żeby Felix zgodnie z moją prośbą przyszedł do mojej celi, kiedy żołnierze odejdą.
Kazali mi wejść za kratki, a ja nawet nie próbowałem uciec. Była to dla nich nowość. Zazwyczaj musieli siłować się z nowymi więźniami.
   - Będę miał gościa - oznajmiłem.
   - Najpierw musimy go do ciebie wpuścić, czego nie obiecuję - odpowiedział żołnierz, z którym rozmawiałem po drodze.
   - Proszę. To moja jedyna szansa na wydostanie się stąd.
   - Zobaczymy.
   Odszedł od krat, zostawiając mnie samego. Myślałem o jutrzejszej rozprawie i Verenie. Musiałem ją chronić, ale nie mogłem robić tego zza krat. Felix miał mi pomóc w dostarczeniu Adairowi pewnej wiadomości, ale świadomość tego, że może go nie wpuszczą powoli odzierała mnie ze wszelkiej nadziei.

   - Draven, Felix do ciebie - powiedział żołnierz, za którym szedł chłopiec. - Zostawię was samych, bo obu z was ufam, ale jak coś odwalicie, to nie ręczę za siebie.
   Po tych słowach żołnierz wrócił do kolegów, a ja zacząłem mówić do Felixa:
   - Słuchaj, idziesz do Adaira i prosisz go, żeby przyszedł jutro na rozprawę i mnie poparł.
   - Ja nie jestem od proszenia tylko od przekazywania wiadomości.
   - Pyskaty się zrobiłeś.
   - Nie pyskuję tylko informuję.
   - To powiedz Adairowi, żeby przyszedł na rozprawę i mnie poparł.
   - Coś jeszcze?
   - Mogę cię prosić, żebyś też jutro przyszedł?
   - Jasne, ale po co?
   - Chciałbym, żebyś w razie czego był gotów przekazać coś Verenie.
   Felix pokiwał głową i udał się do wyjścia.
                                         ***
   Stanąłem na miejscu dla oskarżonego. Z jakiegoś powodu uznano mnie za szczególnie niebezpiecznego i zgodnie z prawami panującymi w Królestwie Ognia zacisnęli moje nadgarstki w metalowych obręczach przy ścianie.
Król zaczął prowadzić rozprawę. Czekałem na moment, kiedy miał zapytać o kogoś, kto mógłby potwierdzić moje zeznania.
Kiedy ten moment nadszedł, szukałem wzrokiem Adaira i Felixa. Oboje wyłonili się zza drzwi. Chłopiec usiadł w kącie i jak poprzednim razem trochę słuchał, a trochę czytał książkę. Zaś Adair wystąpił na środek i zaczął swoją wypowiedź:
   - Draven przyszedł do mnie wczoraj z prośbą o zaprowadzenie do pewnego mężczyzny zajmującego się badaniami krwi. Przebadał zioła, które Draven znalazł przy łóżku. To była zielona śmierć.
   Adair nie patrzał na króla, choć ten tego wymagał. Nie zszedł jednak z podwyższenia. Pozwolił Adairowi kontynuować, patrząc się w podłogę.
   - Potwierdzam więc zeznania Dravena. Hanniel chciał go otruć.
   Na sali zapadła kompletna cisza. Nie było słychać żadnych rozmów, szmerów ani nawet oddychania. Hanniel też się nie bronił. Wszyscy cierpliwie czekali na ostateczny wyrok młodego króla.
Nagle z tyłu sali pojawiła się uniesiona dłoń Felixa. Król udzielił mu głosu. Chłopiec zaproponował, żeby przesłuchać Verenę.
   - Nie! - wykrzyknął Hanniel.
   - Dlaczego nie? - zapytał król.
   - Ona... ona jest za słaba. Jako osoba, która się nią zajmuje, nie zezwalam na jej przesłuchanie.
   - Jestem pewny, że Verena doszła już do siebie. Chyba, że rzeczywiście jej coś podałeś.
   Hanniel milczał przez chwilę, po czym pozwolił przesłuchać Verenę.

Król nakazał Hannielowi zostać przed pracownią. Kiedy weszliśmy do pracowni, Verena leżała na stole, wpatrując się w sufit.
   - Już wróciłeś? - zapytała.
   - To nie Hanniel - odpowiedział król, na co dziewczyna odwróciła głowę.
   - Czego ode mnie chcecie?
   - Musimy z tobą porozmawiać.
   - Nie. Nie ufam wam.
   - A mi zaufasz? - odezwałem się.
   - Tak - szepnęła Verena.
   Król wyszedł z pracowni, a ja zacząłem przesłuchanie:
   - Czy Hanniel coś ci podał?
   - Podał mi dużo rzeczy.
   - Czy miałaś halucynacje?
   - Nie.
   - Czy coś cię zaniepokoiło? Może coś znalazłaś?
   - Nie, raczej nie... Tak! Znalazłam strzykawki. Jakiś czas później, kiedy ty poszedłeś, a Hanniel został, poczułam ból, a potem zemdlałam.
   - Uważasz, że mógł ci coś wstrzyknąć?
   - Myślę, że nie.
   - Czy mogę pobrać od ciebie trochę krwi?
   - Po co?
   - Przebadam ją.
   - Dobrze.
   - W takim razie przyjdę do ciebie w nocy.
   Verena pokiwała głową. Wyszedłem z sali. Król od razu chciał wyciągnąć ode mnie informacje, ale ja szepnąłem mu do ucha: Jutro wszystkiego się dowiesz, Einarze. Tylko wypuść mnie z lochów.
Król popatrzał mi chwilę w oczy, po czym odpowiedział:
   - Dobrze, powiem strażom, żeby cię nie zamykali. Potrzebujesz czegoś?
   - Kogoś. Potrzebuję Adaira, ale to z nim załatwię.
   Odwróciłem się, ale Einar złapał mnie za ramię.
   - Nie wiem, jak niebezpieczne jest to co chcesz robić, ale nie daj mu zrobić krzywdy. Błagam.

Czerwień przelanej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz