Długo leżałam w szpitalu. Rozmawiałam z psychologami, ale nic nie pomagało. Wszyscy mi tłumaczyli, że to normalne i w ogóle, ale gdyby było coś nie tak powiedziałby mi. Tak jak mówię leżałam tam długo, kilka tygodni. Po powrocie od razu wróciłam do domu, do Krakowa. Nie chodziłam do szkoły. Nie dałam rady byłam załamana. Mój jedyny przyjaciel nie żyje. Nie byłam w szkole dość długo, wiec wróciłam. Byłam jeszcze bardziej smutna i ponura niż zwykle. Pewnego dnia wróciłam ze szkoły do domu. Nikogo nie było. Odłożyłam plecak, wzięłam kartkę, długopis i zaczęłam pisać:
"Mamo, już dłużej tego nie znosię. Bardzo kocham Kurta i chcę być z nim zawsze. Nie potrafię żyć w świadomości, że on nie żyję. Nie szukajcie mnie, bo pewnie, gdy czytasz ten list ja juz gdzieś wiszę, ewentualnie gdzieś leżę jeszcze nie wiem. Nie mogę bez niego żyć. Proszę pochowajcie mnie w mojej czarnej gotyckiej sukni. Ogólnie w odświętnym stroju gotki. Nie mogę się doczekać momentu, gdy będę po drugiej stronie, tam u góry. Będę na was patrzeć, będę nad wami czuwać. Wtedy już będę z nim zawsze. Nie potrafię tego znieść. Naprawdę go kocham. Tylko nie jak fanka.. tak.. inaczej... dobra prosto z mostu. Kocham go jak chłopaka. Chciałabym z nim być.
Proszę nie załamujcie się. Mamo żyj dla taty. Tato żyj dla mamy.
Wasza córka
Tina"
Po napisaniu listu usiadłam na łóżko i zastanawiałam się czy napewno chcę to zrobić, czy napewno chcę się zabić, żeby z nim być. Otworzyłam okno usiadłam tak, że nogi wisiały w powietrzu wystarczyło się trochę przesunąć i bym skoczyła. Siedziałam tam chyba ze 2 godziny, gdy wróciła mama. Weszła do pokoju w tym samym momencie, w którym miałam skakać. Powstrzymała mnie jak zawsze.
CZYTASZ
Smells like teen spirit
FanfictionKolejna historia fikcyjna również mojego autorstwa. Mam nadzieje, że się spodoba.