Teraz

87 5 1
                                        


W życiu człowieka przychodzą czasami takie chwile, kiedy mamy dość. Czarne chmury przysłaniają wszystko. Wtedy przypominam sobie ten nasz ostatni taniec, który był tym pierwszym. Gwieździsta noc, my dwoje i cicha muzyka w tle. Wtedy nie znałam kroków, a ty tylko patrzyłeś w moje oczy i mówiłeś, że spokojnie mamy całe życie żeby się ich nauczyć. Może byśmy się ich nauczyli, gdyby nie moja decyzja. Najtrudniejsza z jaką przyszło mi się zmierzyć. Kiedy moje serce już było w kawałkach, ale nie chciałam żebyś ty cierpiał. Obiecywaliśmy sobie, że będziemy się kochać każdego dnia do końca świata. Niestety ten koniec świata nastąpił szybciej niż myślałam. Mieliśmy plany, mieliśmy się zaręczyć i zatańczyć na naszym ślubie, ale już siebie nie mamy. Minęło już tyle lat, a ja nadal nie potrafię wyrzucić go z głowy. To tak boli, nie pozwala oddychać. Muszę się wziąć w garść, chociaż udawać, że jakoś funkcjonuję, że nadaję się do życia.

Wstałam z łóżka i pierwsze kroki skierowałam do kuchni, włączyłam ekspres do kawy i zajrzałam do lodówki. Za pół godziny muszę pojawić się w pracy, Zoja już pewnie powoli zbliża się do antykwariatu i zaraz będzie suszyć mi głowę. Jak na zawołanie w mojej sypialni rozbrzmiał dźwięk telefonu. Zamknęłam lodówkę i pobiegłam do pokoju. Na wyświetlaczu pojawił się nie kto inny jak moja ukochana przyjaciółka, odebrałam video rozmowę.

- Hej, a ty jeszcze w piżamie? – Zoja jak zwykle nie owijała w bawełnę.

- Uroki mieszkania nad pracą – odgryzłam się.

- Ty tak nie cwaniakuj tylko szykuj się i schodź na dół, mam ciepłe cynamonki i gorącą kawę – ona wiedziała co zrobić żebym przyspieszyła ruchy.

- Masz mnie, daj mi 10 min i będę zaraz na dole. Pa maleńka!

Wyłączyłam naszą rozmowę i jak zwykle zaczęłam latać jak opętana po mieszkaniu, mogłabym brać udział w zawodach, gdyby takie istniały, kto szybciej znajdzie zakopane pod ubraniami rajstopy. Oczywiście wszystkie, które znalazłam miały oczka wielkości mojej głowy.

- Cholera! Przecież kupiłam ostatnio jakieś nowe! Gdzie ja je znowu wcisnęłam...

Dobra, muszę się przyznać, jestem okropną bałaganiarą, nie no może aż tak nie jest ze mną źle, ale żyję w kontrolowanym chaosie. Tylko czasami zdarzało się tak, że to nie ja kontrolowałam chaos, a właśnie chaos kontrolował mnie. Tak było w tym wypadku. No nic chyba jednak zmienię stylówkę i ubiorę jednak spodnie. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, pomyślałam kiedy zdążyłam się w przelocie przejrzeć w lustrze. Ubrałam jeansy i ciepły sweter, czyli idealny zestaw jesieniary, która lubi komfort oraz luz. Spojrzałam na mieszkanie czy wszystko wyłączyłam, sprawdziłam nawet żelazko, którego dzisiaj nie używałam, ale zawsze to robię przed wyjściem i popędziłam do antykwariatu.

Dzwonek przy drzwiach zdążył zawiadomić Zoję, że już jestem, a ona wyjrzała zza półek.

- Wreszcie jesteś! No ile można czekać! Kawa prawie wystygła. – krzyczała Zoja chociaż byłam 3 metry od niej.

- Nie musisz tak krzyczeć, nie mogłam znaleźć rajstop – odpowiedziałam.

- Zdziwiłabym się gdybyś powiedziała kiedyś, że w tym bałaganie jesteś w stanie cokolwiek znaleźć. Nadal nie wiem jak ty możesz tak funkcjonować. Ale dobra, my tu mamy ważniejsze rzeczy do omówienia... - powiedziała i puściła do mnie oczko.

- Nie wiem o co ci chodzi...

- Ty tu nie udawaj! Jak poszła randka z tym chłopakiem od telefonu? – zapytała Zoja i się uśmiechnęła.

- Nie ma o czym gadać, serio... ale odzyskałam telefon...

- Tak u ciebie zawsze nie ma o czym gadać, pewnie cię podrywał, a ty dałaś mu kosza... - powiedziała i dała mi kuksańca w bok.

- Dobrze mnie znasz, ale wiesz, że moje serce jest zajęte...

- Błagam Cię... Ile ty zamierzasz jeszcze tak żyć i się dołować. Przecież jak dobrze rozumiem i pamiętam to ty go zostawiłaś, nie chciałaś z nim być, to wytłumacz mi dlaczego to sobie robisz. Jesteś młoda, powinnaś korzystać z życia, on pewnie już cię nawet nie pamięta, może ma narzeczoną, a ty żyjesz przeszłością... Szkoda życia!

- Ja wiem, że masz rację, ale nie potrafię...

- To ja cię nauczę! I nawet się nie wykręcaj! Dostałam podwójne zaproszenie na imprezę halloweennnnową, idziesz ze mną. Zobaczysz co to znaczy podryw i zabawa na jedną noc.

- Siłą mnie tam nie zaciągniesz! – odburknęłam.

- Nie słyszę wymówek! Musimy tylko pomyśleć nad jakimiś fajnymi kieckami – powiedziała Zoja jakby w ogóle nie słyszała co powiedziałam. – Mamy prawie 3 tygodnie na przygotowania, maski też musimy sobie jakieś zorganizować. Dobra, a teraz chodźmy wypić kawę zanim ludzie się zbiorą.

Ja i impreza, Zoja chyba oszalała, że z nią pójdę. Przecież ona dobrze wie, że nie lubię wielkich zbiorowisk, dusznych pomieszczeń, głośnej muzyki i napalonych facetów, a z tym właśnie kojarzą mi się imprezy na które ona zawsze chodzi. Czy ja do życia potrzebuję kogoś? Przecież jakoś tak długo jakoś egzystuję... Po co mi więcej problemów... a z facetem są zawsze jakieś problemy i wcale nie mówię tu o porozrzucanych wszędzie skarpetkach w mieszkaniu. Tego pewnie bym nawet nie zauważyła. Boję się bardziej roztrzaskanego ponownie serca. Już raz kochałam, drugi raz to się nie uda. Moje myśli przerwał dźwięk dzwonka przy drzwiach.

- Kogo tu licho niesie o tej porze, przecież jest ledwo 9...- odezwała się Zoja. 

- Zjedz sobie do końca, a ja sprawdzę - odpowiedziałam ze śmiechem. 

To nie było licho, tylko mój przystojny szef, który nigdy, powtarzam nigdy nie pojawiał się tak wcześnie w pracy. Tak przynajmniej mówiła Zoja. 

- O dzień dobry! Jak miło cię widzieć! Byłem w pobliżu i stwierdziłem, że do Was zajrzę... - powiedział Harry. 

- Dzień dobry panie Leyk, nie sądziłam, że jest pan takim rannym ptaszkiem - odpowiedziałam.

- Tak ogólnie to o tej porze nigdy by mnie nie ściągnął z łóżka, ale miałem coś do załatwienia na mieście i mówiłem mów mi po imieniu - mówiąc to coraz bardziej się czerwienił. 

Z zaplecza wyszła Zoja i szepnęła mi do ucha:

- Mówiłam, że na Ciebie leci...

-Wyjdź - odpowiedziałam trochę za głośno i teraz to ja przybrałam kolor buraka. 

- Ja mam wyjść - zapytał zaskoczony Harry. 

- Nie... to znaczy mówiłam do Zoji, że musi wyjść na zaplecze po te nowe książki, których jeszcze nie zdążyłyśmy wyłożyć na sklep - odpowiadałam prawie się jąkając. 

Pięknie ciekawe co on sobie o mnie pomyśli, jak tak dalej pójdzie to zostanę bez pracy i bez dachu nad głową. Zoja zniknęła, a ja znowu zostałam z moim szefem sama. 

- Chciałem się też coś ciebie zapytać, bo w sumie w moim wieku nie ma już na co czekać, najwyżej dostanę odmowę. Nie miałabyś ochoty wybrać się ze mną na kawę? - zapytał i uśmiechnął się do mnie.

I co ja miałam mu niby odpowiedzieć? Wal się dziadu, nie wypada... Przy okazji dziadem nie jest, ale ja nie byłam gotowa na żadne randki, dlaczego właśnie ja. Przecież tyle kobiet się wokół niego kręci. Musiał akurat wybrać mnie... Miałam kompletny mętlik w głowie, przecież my się praktycznie nie znamy, ale po to są właśnie randki, żeby się poznać. Może Harry uleczy moje serce... Wzięłam głęboki oddech. Niech się dzieje co chce.

- Z przyjemnością wybiorę się z pa... tfu! z tobą na kawę - odpowiedziałam i zniknęłam za półkami, a serce prawie mi wyskoczyło. Co ja najlepszego wyprawiam...

Każdego dniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz