Per. Edgar
~' | × Leżałem przemęczony w czyimś, zapewne Kła, łóżku. Spoglądałem ledwo otwartymi oczętami w sufit, mając rozgrzane czoło, jak i zapewne całe ciało... Wtem drzwi rozszerzyły się i do pomieszczenia weszła postać. Był to właściciel tego pokoju. Przesunąłem się w miarę sił bardziej do ściany. Wyglądał na wkurzonego... Ale co ja mu zrobiłem?! Podszedł do mnie i złapał mnie gwałtownie za szyję, szczególnie zaciskając swe palce w miejscu tchawicy (?). Czułem jak ciało mi wręcz sztywnieje, me oczy napełniają się słoną, przezroczystą cieczą, a przy okazji tracę powietrze z płuc... Mój szal, jakby... Próbował przynajmniej zareagować i zaciskał się na nadgarstkach chłopaka w kitce. Nie protestowałem, jednak te włókno... Już tak. Nie ruszałem się ponieważ chyba właśnie tego chciałem, prawda...?
Nie do kurwy! Edgar, opanuj się. Nie możesz umrzeć z dłoni twojego dawnego wroga i dać mu satysfakcji! Wtedy zebrałem się w sobie i z całej siły kopnąłem wyższego w brzuch. Moja widoczność się rozmazała...
Obudziłem się, słysząc ciche westchnięcie z boku. Obejrzałem się a na podłodze leżał wręcz skulony Kieł. — Ah.. Edgar, do cholery.. Za co? — Złapał się za brzuch, bo zapewne tam wycelowałem uderzenie. Po chwili się skojarzyłem że był to tylko sen. Jaka ulga... Chociaż fakt, umrzeć to chciałem.. Dobra, już tak się nie zadręczaj bo wyglądasz jakbyś szukał atencji w samym sobie. Dlaczego ja w ogóle mówie takie dziwne rzeczy w swych myślach? Wtedy z zamyślenia wyrwało mnie szturchnięcie. Spojrzałem w bok a tam spoglądał na mnie spokojny ale lekko skrzywiony z bólu Fang...
— Ra..racja.. Przepraszam. — Wymamrotałem cicho i wtedy zwinąłem się w kąt. — Możecie mnie wypuścić? — Zapytałem się chociaż z odrobiną nadziei w głosie. On spojrzał na mnie wpierw zaskoczony, jednak wtem szybko to zniknęło z jego twarzy, a zamalował to łagodny wzrok jak i uśmiech. Spoglądał na mnie. Wiedział, że to ja tu jestem "ofiarą" wręcz losu, a on tu dowodzi...? Znaczy, wie że nic mu nie zrobię, nawet jeśli powie ,,nie". Nie czekając na odpowiedź warknąłem cicho pod nosem i schowałem twarz w szalu. Poczułem jak ktoś mnie otula. Odsunąłem się delikatnie. W tym momencie usłyszałem jakiś dzwonek... Nie był on za głośny, ale za cichy to również nie był. Fang podniósł się z łóżka i skierował się do wyjścia z pokoju. — Nie ruszaj się z tego pokoju. — Wypowiedział te słowa, zanim drzwi nie zamknęły się za nim. No jakbym w ogóle mógł! Już nie wiem, czy on ma dwa chromosony czy jednak czterdzieści siedem. Błagam, już wolę sam zginąć z własnej winy i woli niż żyć z tym idiotą... Ale fakt, słodziak z niego gdy się mną opiekuję, jednak staje się to trochę irytujące... Coś nagle w pokoju zaczęło wibrować. Co to do cholery? Wtedy spojezałem się na biurko na którym leżał telefon Kła. Z ciekawości spojrzałem na nazwę numeru. ,,Buster"... Ahaa..? Okej. Nie wnikam. Myślałem już, że ma jakąś kochankę na boku za którą płaci a mnie to se za darmo będzie miał. Westchnąłem głęboko. Odebrałem delikatnie niepewny, ale wymyśliłem coś.. znaczy, to że przeprowadzę normalną, ludzką rozmowę. Idiotą nie jestem. Może jednak...? Zacząłem mówić do słuchawki. — Heej.. Buster..? Um, z tej strony Edgar, chłopak Fang'a.. Wybacz ale wyszedł gdzieś na chwilę.
Ten mi poprostu odpowiedział ,,okej" czy coś w tym stylu. Noo super..? Po dłuższej chwili rozłączył się. Uuff.. Do pokoju nagle wparował Fang który przyszpilił mnie do ściany z cwaniackim uśmiechem. — Chłopak, powiadasz?
CZYTASZ
× ⟨ '' Walka w Oblicze Miłości '' ⟩ × [Fang x Edgar] - [BS] - [BL]
Romantizm| Edgar będąc ranny, tuż po walce z Shelly został niemal prawie zabity przez Mortis'a. Jednakże, kto by się spodziewał, że jego dawny... Wróg, oraz osoba która przed bladoskórym mężczyzną chciała go zabić, teraz go ratują? | Jest możliwość, że to j...