1. Lucyfer Morningstar

15 1 0
                                    

Potem poszedłem się ogarnąć do łazienki. Po zadbaniu o siebie postanowiłem zobaczyć co się w dzieje w LUX. Ubrałem na siebie to co zawsze i zszedłem na dół. Podszedłem do barku i zamówiłem sobie drinka, podczas picia zauważyłem kogoś "żywego" i o mało co bym się nie zakrztusiłem piciem.

Ten ktoś żywy miał blond włosy, i mi bardzo mocno kogoś przypominał. Była daleko ode mnie, ale w duchu modliłem się aby mnie nie rozpoznała w tym tłumie. No, a do wilczki przyszły kotki i się zaczęły przytulać. Moje modlitwy nie zdały nic i do mnie podeszła. Miałem ochotę spierdalać, ale musiałem się przekonać czy to ta szmatosukowata diwa o nazwisku na "D".
- Hej. - Uśmiechnęła się jak to ona.
- Hej, a ty nie miałaś być czasem w niebie? - Zapytałem i piłem trunek. - Bo z tego co ja wiem, to nie żyjesz od dobrych kilkunastu tygodni. - Odparłem.
- No bo nie żyłam bo zostałam postrzelona, ale chyba ktoś mnie postanowił ożywić o ile to jest możliwe.
- Jakby jest to możliwe, ale jakby po co i na co jak jesteśmy wrogami. - Musiałem się napić. - I czego szukasz w LUX, bo jak mnie to sorry ale..  - Poświeciłem jej przed mordą obrączką. - Jestem żonaty.
- To nie moja wina, że nagle ożyłam, a poza tym to na pewno dla jakiegoś celu i z pewnością tym celem jesteś Ty, a poza tym myślałam, że to wszystko są żarty.
- Co żarty? Mój ślub z Nicole to nie żart tylko bardzo poważny związek. - Odparłem.
- Ty byś się z nią ożenił? Proszę cię..ona tylko żeruje Ci na kasie, czy gdziekolwiek pracuje? Zajmuje się czymś innym niż obżeraniem się czipsami i kupowaniem za twoją kartę?
- Już dawno się z nią ożeniłem, a poza tym ona nie leci na kasę. - Odparłem i kolejny raz się napiłem. - Pracuje jako dziennikarka w biurowcu City Center. Poza obżernaiem się ona również zajmuje się projektowaniem ubrań jako projektanka czy jakoś tak. - Odparłem.
- Czyli sam nie wiesz co robi, bo nic nie robi i sam powiedziałeś, że się tylko obżera pff to też nie dziwie się jak wygląda.
- Lepiej spójrz się na siebie, bo wyglądasz jak chodzący trup. - Odparłem.
- Wiesz, dopiero co ożylam ale wiedz, że nie tylko ja tak o niej mówię haha.
- A kto jeszcze o niej tak mówi? - Warknąłem i uderzyłem pięścią w barek. - Zabiję wszystkich bez wyjątku.
- W takim razie zabij całą kulę ziemską. - Wzruszyła ramionami. - Aa i siebie tak przy okazji też. - Odparła. - Przecież sam powiedziałeś, że się obżera i niby na razie ale nic nie robi.
- Chyba ciebie najpierw zabiję. - Wyjąłem broń i ją odbezpieczyłem. Potem miałem ją na celowniku.
- Chyba po moim trupie. - Wyjęła swoją spluwę. - Uważaj bo ktoś na górze może być o to zły, chyba nie po to mnie wskrzeszali.
- Taa to po co cię wskrzeszali szmatosukowato diwo?! - Dalej w nią celowałem.
- Po to żebym Ci pomogła przejrzeć na oczy!
- Po co?! Nie masz po co tego robić. - Odparłem i dalej w nią celowałem. - I co chcesz?! Abym przejrzał na oczy?!
- Tak! Nie wiesz jak to jest zakochać się w niewłaściwej osobie!
- Ona nie jest niewłaściwą osobą! - Warknąłem i miałem czerwone oczy, ale dalej w nią celowałem.
- To zaraz to sprawdzimy. - Pobiegła na górę.
Bez czekania ani chwili dłużej pobiegłem za nią. Na górze. Byłem już w penthousie razem z tą sucz. Ona od razu pobiegła do sypialni i chciała strzelać do Moon i kotków. Pobiegłem do nich, ale gdy padł strzał to ja oberwałem w ten sposób ich osłaniając swoim ciałem. Potem ledwo zabiłem Chloe z swojej broni postrzałem w głowę, a sam ledwo dyszałem i kucałem pod ścianą.

Moonstar part.8 [ W TRAKCIE PISANIA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz