Rok szkolny już w pierwszym tygodniu nie zapowiadał się dobrze. W poniedziałek McGonnagall zadała nam esej na 3 stopy o skutkach niepełnej transmutacji. Nie ułatwiał także Slughorn. Zrobił sprawdzian z całej 4 klasy, bo „Sumy za rogiem, musicie się w końcu przyłożyć do nauki" o czym łaskawie sam nas poinformował. Przez dwie godziny słychać było tylko skrobanie piórem po pergaminie i szepty Ślizgonów.
-Napiszemy to wszystko z palcem w...-W tym momencie oburzony Slughorn im przerwał i nie mieliśmy możliwości dowiedzienia się, gdzie mieszkańcy domu Węża będą mieli ten palec.
-Jak tak będzie wyglądał cały ten rok to ja chyba to wszystko pierdolę-Powiedział James gdy wychodziliśmy po najgorszych dwóch godzinach eliksirów.-Remyyyyy...
-Nie dam ci spisać eseju-przerwał mu wilkołak zmęczony. Eliksiry to jedyny przedmiot który mu nie wychodził.
-Ale ja nie chce spisać, ja potrzebuję... Inspiracji...
-O tak, ja też się zainspiruję twórczością naukową naszego Lunia-Również postanowiłem wykorzystać brak asertywności przyjaciela.
-No dobra, ale to ostatni raz.
-Mówisz to nam od 2 roku, Luniaczku.-James jak zwykle musiał pokazać swoją wyższość.
-Nie nazywajcie mnie tak!
-Luniaczek...
-Luuuniuuuś...-Uznałem, że również przyłączę się do wkurwiania Luńka.
-Nienawidzę was.
-Też ciebie kochamy-Odpowiedział James
Jeszcze jak...Wieczorem bardzo mi się nudziło. Popatrzyłem na Remusa siedzącego na swoim łożku. Szatyn jak zwykle siedział z nosem w książce. Ale on ładnie wygląda taki skupiony...Znaczy co. Niewiele myśląc podszedłem do niego i uwaliłem mu się na nogi zręcznie zwracając na siebie uwagę. Popatrzyłem mu w te jego piękne oczy aż zwrócił je na mnie.
-Co ty znów chcesz ode mnie?-Remus przerwał tę cudowną chwilę ciszy i poprawił swoją pozycję.
-Nudzi mi się. Poczytaj mi.
-Spadaj. I zacznij robić pracę na transmutację bo jest pierwszy tydzień szkoły a ty już jesteś do tyłu.
-I od tego mam ciebie.-Uśmiechnąłem się, wiedząc, że już wygrałem.-Poczytaj mi.
-No dobra, ale uprzedzam że to cholernie nudne.
Rzeczywiście, było. Ale Luniak ma taki głos, że nawet mógłby mi słownik czytać a bym tego słuchał. Po jakiś 3 rozdziałach zacząłem się wyraźnie nudzić.
-THERES A STARMAAAAAN, WAITING IN THE SKY...-Wydarłem się nagle, a wystraszony Remus podskoczył lekko. Jednak po chwili zaczął śpiewać razem ze mną.
-HE'D LIKE TO COME AND MEET US, BUT
HE THINKS HE'D BLOW OUR MINDS...Ja z głową na udach siedzącego na swoim łóżku Remusa, z książką w jego ręku i śpiewający piosenkę Bowiego. Taki widok zastał wchodzący do dormitorium James.
-Ja nie chce wam przerywać tego, co wy, cokolwiek to jest, robicie, ale mam ciekawą informację. Szykuje się impreza halloweenowa i zostałem poinformowany, że jesteśmy gośćmi honorowymi. A zasady Hogwarckich imprez nakazują nam przynieść alkohol. Wchodzicie w to?
-Nie ma, kurwa, opcji. Pod koniec roku sumy, ja w przeciwieństwie do was chcę je zdać, więc z chęcią spędzę ten wieczór w pustym dormitorium.-Szybko powiedział Remus spychając mnie z kolan
-Najdroższy Remusie Johnie Lunatyku Lupinie, doskonale wiesz że my się bez ciebie nigdzie nie wybieramy. Poza tym, musi nas ktoś pilnować.-Odpowiedział mu James ze swoim klasycznym uśmiechem "wiem że już to wygrałem ale się pokłócę dla zasady".
-No właśnie, Lunatyku, chodź, nikt ci nie każe pić, tańczyć, grać w gry ani nic co my mamy w zwyczaju robić.-Już wiedziałem, że halloweenowy wieczór spędzą całą ekipą.
Aż do halloween szkoła żyła tylko tą imprezą. Nie dało się przejść korytarzem by nie słyszeć jakichkolwiek plotek na jej temat. Końcowo i tak nikt nic nie wiedział. Ślizgoni idealnie to zaplanowali, jedyne co osoby zainteresowane wiedziały, to miejsce imprezy. Było pewne że wszystko wydarzy się w ich pokoju wspólnym. Na początku października szkoła dowiedziałą się o zasadach obowiązujących na wydarzeniu. Nie wpuszczali ludzi bez żadnego przebrania, a jeśli ktoś naprawdę nie chciał to musiał przynieść alkohol albo jedzenie. Dodatkowo my, Huncwoci, ze względu na swoje dobre relacje z Madame Rosmertą mieliśmy ogarnąć coś mocniejszego niż piwo kremowe i miód pitny.
Właśnie dlatego 31 października w rogu naszej sypialni stał karton Ognistej i rumu porzeczkowego. My od rana myśleliśmy nad ubiorem. James już dawno zakupił sobie kły wampira i leżał na łóżku, z nudów przeglądając Mapę Huncwotów. Peter zniknął u dziewczyn z prośbą o pomalowanie go na cokolwiek. Remus grzebał w kufrze poszukując czegoś zdatnego do założenia, a ja próbowałem narysować sobie pajęczyny eyelinerem na twarzy, ale co chwilę coś mi nie szło i się wkurzałem na cały świat.
-NIE NO KURWA JA TO PIERDOLĘ-Wrzasnąłem nagle, przez co wystraszony Remus walnął się głową o kant pokrywy kufra.
-Jak się nie przymkniesz i uspokoisz to uprzedzam że nigdzie nie pójdziemy.-Warknął, rozmasowując bolące miejsce. -Też nie wiem co zrobić, nie mam w co sie ubrać ale nie informuje o tym całego, kurwa, świata.
-Pomoge ci sie ubrać jak pomożesz mi z tymi rysunkami.-Remus podszedł do mnie i zaczął poprawiać krzywe linie.
Po chwili odsunął się i obejrzał swoje dzieło.
-No i fajnie, dzięki Lunatyku-powiedziałem, oglądając to co powstało w lustrze. Spojrzałem Remusowi w oczy. Pocałowałbym cię...Co mi przyszło do głowy? Jednak chęć przewyższała zdrowy rozsądek. Zacząłem przysuwać się do Lunatyka, patrząc mu na zmianę w oczy i na usta. Remus nie zachowywał się, jakby mu to przeszkadzało. Nagle jednak oprzytomniał i zdał sobie sprawę z tego, co mamy zrobić. Odwrócił się i odszedł w kierunku kufra.
-To pomożesz mi ze znalezieniem ciuchów?
-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
Boze kochani przebrnęliśmy przez 2 rozdział (co prawda zajął mi on dwa tygodnie ale ćśś już jest ;)) Następny rodział nie wiem kiedy sie pojawi, ale pojawi się na pewno (wkręciłam się w pisanie i tego nie porzuce choćby od tego moje życie zależało)
Pozdro i nara
MartynaBones:*
CZYTASZ
𝓦𝓱𝔂 𝓷𝓸𝓽 ?~~Wolfstar
FanfictionPowrót na 5 rok do Hogwartu zapowiada wiele zmian. Czas przyłożyć się do nauki, sumy za rogiem, a od nich zależy całe życie młodego czarodzieja. Jednak coś, a może ktoś przeszkadza arystokracie z domu Blacków skupić się na nauce. To przecież tylko p...