Wielka Brytania, 2022
Marcus Parker najwyraźniej doskonale wiedział, czym jest impreza – i to dobra. Od razu, gdy tylko trójka przyjaciół weszła do lokalu, uderzyła ich ściana ciepłego powietrza, pachnącego mieszanką przeróżnych perfum. Duże pomieszczenie oświetlało wiele kolorowych świateł, powietrze było lekko zadymione i wszędzie było słychać głośną muzykę klubową, do której bawili się ludzie. Już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że jest to zupełnie inna impreza, niż te, na których Victoria regularne bywa przy okazji praktycznie każdego Grand Prix. Tamte są zdecydowanie bardziej zamknięte, niedostępne dla byle kogo i przez to raczej spokojniejsze.
A tutaj? Tutaj był tłum ludzi, jeszcze więcej zabawy i chaosu. Ale jakby nie patrzeć, na tym właśnie polegały imprezy, prawda? Oczywiście, imprezy kierowców i „zaprzyjaźnionych" też miały swój niepowtarzalny klimat i atmosferę – Victoria je kochała. Jednak wchodząc tutaj, poczuła, że dawno tego nie było. Od razu przypomniało jej to o studenckich czasach, gdy nieraz bywali na takich imprezach – zresztą niezmiennie właśnie w tym towarzystwie.
Nie czekając dłużej, weszli do środka i niemal od razu znaleźli się pomiędzy ludźmi. Z każdej strony rozmowy, z głośników słyszalna znana piosenka popularnego artysty, do której część ludzi śpiewało i tańczyło – tak, to zdecydowanie to uczucie, którego jej brakowało.
Po imprezie, a raczej zebranym na niej towarzystwie, od razu można było stwierdzić co się dzieje. Oczywiste i bardzo łatwo zauważalne było to, że praktycznie każdy jest tutaj na Grand Prix – w końcu to Silverstone. Więc właśnie w taki sposób Victoria znalazła się na imprezie fanów F1 z prawdziwego zdarzenia. Co chwilę rzucały jej się w oczy koszulki i czapki zespołów, a niektóre rozmowy również sprowadzały się do tematu ścigania na Brytyjskim torze.
– Więc życzę udanej zabawy — zwrócił się do nich nagle Marcus — Jakbyście czegokolwiek potrzebowały, to wiecie do kogo iść — uśmiechnął się nonszalancko i wskazał na siebie — Miłego wieczoru. — krzyknął na odchodne.
***
Jeszcze przed chwilą tańczyła obok Madeline do jednej z ich wspólnych ulubionych piosenek, gdy nagle zgubiła ją z pola widzenia. Albo ona, albo blondynka musiały zgubić się gdzieś w tłumie ludzi. Rozglądała się naokoło szukając swojej przyjaciółki, ale nigdzie nie mogła jej zauważyć. Nie panikowała z tego powodu, bo doskonale wiedziała, że Madeline sobie poradzi i ostatecznie i tak się gdzieś spotkają. Szukając w dalszym ciągu dziewczyny, wpadła na kogoś. Od razu chciała przeprosić chłopaka i pójść dalej, ale gdy spojrzała na niego, zauważyła jak ten już na nią patrzy z uśmiechem.
— Przepraszam — powiedziała z grzeczności, jednak coś sprawiło, że wcale nie odeszła. Została na przeciwko nieznajomego, a wtedy gdy piosenka się zmieniła, ten spojrzał na nią z lekko uniesionymi brwiami, jakby proponując jej spędzenie czasu razem.
I nie wiedząc dlaczego, Victoria się zgodziła. Skinęła głową, a chłopak od razu uśmiechnął się szerzej. I właśnie w taki sposób spędziła kolejne minuty w towarzystwie wyjątkowo miłego szatyna.
Ciężko wytłumaczyć to, co przed chwilą się wydarzyło. Czy Victoria Devis właśnie tak by się zachowała w normalnej sytuacji? Prawdopodobnie nie. Dlatego sama nie mogła do końca wytłumaczyć sobie swojego zachowania. Może była to odwaga dodana przez alkohol, albo chęć rozrywki, której jej brakowało. Tego się pewnie już nie dowie, ale kogo to obchodzi. W końcu to tylko zabawa, prawda? A chwila rozrywki w życiu nikomu nie zaszkodzi.
***
— Przepraszam, gdzie moje maniery — zaśmiał się pod nosem szatyn — Ethan — przedstawił się, podając dziewczynie rękę i tym samym rozpoczynając rozmowę.

CZYTASZ
Till you're mine ~ Charles Leclerc || Lando Norris
FanfictionMarzenia i plany młodej Victorii Devis legną w gruzach, na skutek znaczących wydarzeń w dzieciństwie. Nagle jest zmuszona zostawić wszystko za sobą. Ale czy na pewno wszystko stracone? A może to właśnie czas próby, w którym musi udowodnić swoją zawz...