pierwszym tłuczkiem jest miłość...i może złamać ci zarówno serce, jak i nos.

56 9 3
                                    


   Oliver Wood zamarł, jakoby wydarzyła się w jego życiu ogromna tragedia, lecz tak naprawdę wpatrywał się z żalem w swój plan na najbliższy mecz. Dzisiejszy trening pokazał, iż kapitan nie uwzględnił tak oczywistego punktu, jak niefrasobliwość nastoletnich gryfonów, którzy bardziej niż taktyką zainteresowali się manewrem dubela, przez co biedna Katie Bell trafiła do Skrzydła Szpitalnego. Brunet z westchnieniem przewrócił kartkę, pobieżnie przyglądając się kolorowemu wykresowi na temat wpływu wiatru na poszczególne modele mioteł.

— W sobotę wiatr ma wiać ze wschodu, co oznacza, że... muszę zmienić obliczenia — westchnął ciężko i zamyślony obrócił się, by wyjąć z torby różdżkę. Jednak ledwie się okręcił, mimowolnie zrobił krok w tył, jednocześnie napinając mięśnie i wpatrując się z całym wachlarzem emocji w postać przed sobą. 

  Marcus Flint stał kilka kroków dalej, nonszalancko opierając się o framugę drzwi. Czarne, wilgotne włosy opadały zwichrzone na dość blade czoło, a wyćwiczone ciało, teraz przygarbione zmęczeniem po treningu, zakrywała nieco pomięta ślizgońska szata. 

— Nie powinno cię tu być — rzucił na wydechu Wood, czując jak całe ciało go mrowi od intensywności spojrzenia, którym ślizgon bez słowa mierzył gryfońskiego chłopca. 

— Rzeczywiście nie ma tu nic interesującego poza tymi.... interesującymi wykresami mioteł — Flint zerknął z rozbawieniem na plany za plecami Olivera, który natychmiast zgarnął je i niezgrabnie wrzucił do torby, przy okazji nieco je mnąc. Czując rumieniec, piekący gryfońską twarz, Oliver odwrócił się plecami do konkurenta, doświadczając poczucia zażenowania, które jednak po chwili wyparł gniew. 

— Czego chcesz, Flint? — rzucił, jednocześnie okręcając się w stronę ślizgona, przez co byłby już drugi raz zszedł na zawał, gdyż tym razem znalazł się twarzą w twarz z Marcusem. 

— Jedynie życzyć powodzenia w jutrzejszym meczu. Z tego, co wiem, Rogerowi bardzo zależało, aby was pokonać po ostatniej przegranej, więc radziłbym ci... Mieć oczy dookoła głowy, Wood — uśmiechnął się, a kpina wręcz wylewała się z jego słów, lecz o dziwo w szarym spojrzeniu brakowało zwyczajowej złośliwości.

— Bez znajomości naszej taktyki Davies nie jest w stanie opracować dobrego kontrataku. Zaskoczymy go — odpowiedział pewnie Wood, niemal na chwilę zapominając z kim ma do czynienia, zatapiając się w przyszłej chwale wygranej.

— Bez znajomości... — Marcus uniósł wymownie brew, a jeden z kącików ust powędrował w górę.

  Oliver nawet nie zarejestrował, kiedy zacisnął dłoń na przedramieniu ślizgona. Ten nawet nie drgnął, lecz przez sekundę można było zobaczyć na jego twarzy zaskoczenie, które Oliver widział bardzo wyraźnie, gdyż ani na moment nie spuścił z niego wzroku. 

— Jeśli coś mu powiesz...— w pełni świadomie zacisnął dłoń jeszcze mocniej, czując, jak palce wbijają się w ciało, doskonale wiedząc, iż pozostawi po sobie siniaka. 

— Nie miałem takiego zamiaru — odparł spokojnie Flint, wciąż nie ruszając się z miejsca, być może przez wciąż trzymającą go dłoń Wooda, a być może z innego powodu. W każdym razie gdy Oliver po tych słowach wreszcie rozwarł palce, Marcus niespiesznie cofnął się o krok, bacznie mierząc wzrokiem gryfona. 

— Tak czy siak... Pomyślnych wiatrów — rzucił Marcus, ostatni raz zerkając na Wooda, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł, nie oglądając się za siebie. 

Pierwszym tłuczkiem jest miłość [flintwood]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz