Rozdział 42

1.6K 138 9
                                    

Zostawcie gwiazdkę i komentarz! Miłego czytania!

Jessica

– To niemożliwe – wyszeptałam zszokowana wpatrując się w rozwścieczonego Kane'a, który niczym bomba atomowa, gotowa do wybuchu krążył po szpitalnym korytarzu, kiedy w moich uchu w zapętleniu słyszałam obcy głos mężczyzny, który stwierdza, że jestem jego córką, oraz... tą znajomą melodię mojej własnej mamy, który przyznała się do zdrady Jacka.

– Przysięgam na wszystko, co przyrzekłem przed Edwardem Walterem, i Xanderem, że nie spocznę póki sam nie rozerwę Justina, i... – zacisnął nasadę nosa nabierając głębokiego wdechu. – I Olgi Dante.

Drżącą ręką otarłam łzy i zdjęłam te przeklęte słuchawki, żeby choć na moment uwolnić się z tego koszmaru.

– Rozumiem, że to twoja matka Jessica, ale... to jest pierdolone przegięcie! Żeby zabić Xandera, przez to, że tak naprawdę uwolnił cię z rąk tego spierdolonego Jacksona? Co to za matka, która zostawia własną córkę z facetem, który sprzedaje ją jak krowę na targu?

– O-Ona nie mogła mnie... – łapałam oddechy, lecz wstrząsy spowodowane płaczem utrudniały mi to.

– Jessica, nie tłumacz jej. Rozumiem, że to dla ciebie za wiele, ale... nareszcie prawda wyszła na jaw. Znamy ją już w stu procentach, i nie omieszkamy się działać. Krew Xandera już się przelała. Teraz ktoś musi za to odpowiedzieć, i albo to będzie Olga i Justin, ale sam złapie za glocka i pierdolnę sobie w łeb.

Nie miałam sił. To co wydarzyło się w przeciągu kilku dni wyssało mnie do cna. Spowodowało, że moje życie stało się jeszcze większym dramatem niżeli życie u boku Camerona, który traktował mnie jak ścierę do podłogi. W jednej z sal leżał mój syn, po ciężkim wypadku, a w drugiej... mężczyzna, którego kochałam całą sobą od tak dawna walczący o życie, przez moją rodzicielkę, którą uważałam za ostoję i traktowałam jej obecność jako największe wsparcie.

Podparłam się o ścianę starając się nie upaść z wymęczenia. Głowa pulsowała mi jakby ktoś co chwilę uciskał ją palcami w konkretnym położeniu, a serce uderzało z szybkością jakiegoś młota.

– Zabierzcie ją do domu – to ostatnie, co usłyszałam nim całkowicie się poddałam.

Kane

– Trzeba będzie zmienić mu opatrunki za kilka godzin – Vince klepnął mnie w bark. – Będziesz tu cały czas? – znajomy lekarz uniósł brwi do góry odkładając karty badań na stolik niedaleko łóżka, na którym znajdował się Xander.

– Tak – zacisnąłem szczękę, gdy wspomnienia nagle chciały przeteleportować mnie do czasu, kiedy byliśmy w tej pierdolonej chatce z Justinem i Olgą. Dźgnął go dwa razy, ale zrobił to w taki sposób, że gdyby nie moja szybka interwencja wystarczyłoby w sumie kilkanaście minut, a nie byłoby co zbierać z Waltera.

– Co z jego żoną?

Nie odrywając wzroku od przyjaciela podpiętego do przeróżnych maszyn, streściłem mu wszystko, co powinienem. Czyli jedynie napomniałem o tym jak Jessica po prostu zemdlała wycieńczona całą tą sytuacją. Nie dziwiłem jej się wcale...

James dalej się nie wybudzał, Xander ledwo uszedł z życiem, do tego jej własna matka wbiła jej nóż w plecy. Jeśli sobie z tym poradzi, to nic już jej nie złamie.

Vince zostawił mnie samego z Xanderem. W jakiś dziwny sposób ukuł mnie widok przyklejonego do łóżka szpitalnego jednej z bliższych mi osób. Chciałem wrócić do tej pierdolonej meliny za miastem i spalić żywcem tą dwójkę, lecz nie mogłem. Tą akcją zajmował się Edward. To on przejął kierownictwo, i to jego zdanie musiałem szanować. Ale powiedziałem sobie, że jeśli coś pójdzie nie po jego myśli sam ich dorwę i wymęczę do ostatniego tchu.

The King Of The Cross |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz