Byłam prowadzona przez dwóch strażników. Masywni mężczyźni wyżsi o co najmniej głowę ode mnie i szersi prawie dwa razy tyle chwycili moje wycieńczone od zimna ciało pod ramionami i postawili na nogi. Prowadzili mnie wąskim i okrytym z wszystkich czterech stron betonem, korytarzem. Moje nogi ledwo dorównywały im tempa i prawie, że ciągły się po ziemi. Mimo ciężkiej sytuacji w jakiej znajdowało się moje ciało rozglądałam się z uwagą starając dostrzec szansę na ucieczkę. Schody jakie pokonaliśmy miały 42 stopnie, były strome i w kilku miejscach pokryte krwią. Blask słońca oślepił mnie gdy wyszliśmy na zewnątrz, zmrużyłam oczy ale również odetchnęłam z ulgą czując powiew świeżego powietrza. Strażnicy nie dali mi się jednak nacieszyć tą miłą odmianą od cuchnącej, przemarzniętej i obskurnej celi. Zaciągnęli mnie do budynku przypominającego dom obrad w jarze. Masywne kolumny przy drzwiach i wyrzeźbione w drewnianych belkach wzory wyglądały majestatycznie. Ogromne drzwi stanęły przed nami otworem ukazując salę a w niej tłum wilkołaków. Zostałam brutalnie pchnięta w głąb pomieszczenia, a drewniana powłoka zamknęła się za nami z trzaskiem. Nad moją głową znajdowały się balkony a na nich mieszkańcy sfory, wychylający się zza balustrad omal zza nich nie wypadając. Przeskanowałam wzrokiem tłum gromadzący się na górze, widocznie zebrała się tutaj cała wataha: młodzi, starsi a nawet dzieci. Potężne sosnowe kolumny z wykutymi wzorami utrzymywały konstrukcje i dodawały uroku. Nagle jak na zawołanie wszystkie rozmowy umilkły a wzrok wszystkich skupiony był na mnie. Mimo wycięczenia wyprostowałam się i z dumą uniosłam podbródek skanując wzrokiem osoby zasiadające na zdobionych siedzeniach. Po mojej prawej jak i lewej stronie zasiadała czwórka wilkokrwistych w podeszłym wieku, a tuż naprzeciw, w samym centrum pomieszczenia zasiadał alfa wraz z synami. Zostałam poprowadzona na środek pomieszczenia a ciszę przerwały moje kroki. Nie przerwałam kontaktu wzrokowego z alfą, z wysoko uniesioną głową i zaciętością w oczach obserwowałam mężczyznę. Alfa siedział na skórzanym fotelu i przypatrywał mi się. Nie spojrzałam ani na Cartera, ani na Christina chodź czułam, ze obaj wręcz wypalają mi dziurę w głowie.
- Oto moi drodzy powód oraz rozwiązanie wszystkich naszych problemów. - zaczął głębokim i doniosłym głosem alfa. Zacisnęłam zęby gdy powstał i podszedł bliżej. - Kilkanaście wieków temu na świecie żyli ludzie, którzy pstryknięciem palca mogli spustoszyć ziemi. Którzy jednym ruchem dłoni byli w stanie zakończyć tysiące istnień. - alfa okrążył mnie wypowiadając powoli każde słowo. Dobrze wiedziałam co robił, chciał wzbudzić lęk w watasze, chciał mnie sprowokować bym potwierdziła jego słowa i stała zagrożeniem. - Wonkru. Prawda czy mit? - spytał siedzących wokół nas mężczyzn. Każdy z nich z uwagą mnie obserwował jak i słuchał słów przywódcy.
- Mit. - odezwał się jeden z młodszych lekko ochrypłym ale pewnym głosem.
- Źle. - zaprzeczył co spotkało się z poruszeniem tłumu nad nami. Alfa ponownie zasiadł na swoim miejscu patrząc jak wśród jego doradców zapanował gwar.
- Dziewczyna nie może być z Wonkru! To wymysł ludzkiego umysłu by postraszyć dzieci! - krzyknął ktoś z góry. Miałam ochotę prychnąć ze śmiechu jednak moja twarz ani drgnęła, wpatrywałam się w alfę z wyzwaniem w oczach.
- Może to młoda wiedźma? - gdybał kolejny - Z całym szacunkiem alfo ale od wieków nie widziano żadnego z Wonkru. - dodał pośpiesznie. Cudem zdołałam powstrzymać uśmiech cisnący mi się na usta.
- Dziewczyna jest czuła na srebro. Jest jej słabością tak jak i naszą. - powiedział mężczyzna z długą siwą brodą - Czyż nie widzicie bransolet oplatających jej przedramiona?! - spytał a wzrok zapewne każdego wilkołaka skupił się na srebrnym kajdanach. Zapanowała gwar gdy wilkokrwiści wymianiali się spostrzeżeniami.
- A co z legendą o roślinności pnącej się po ciele Wonkru? Magiczne blizny zdobiące ciała plemienia? - dopytywał poburzając tłum. Wilkołaki spojrzały w wyczekiwaniu a na przywódcę.
- Śmiało John. - jeden ruch alfy a dwojka strażnikow ponownie mnie unieruchomiła. Wywołany "John" czyli brodaty mężczyzna powstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie. Zasłonił tym samym alfe więc uniosłam chardo glowe i posłałam mu lodowate spojrzenie. Mężczyzna wyjął zza pasa nóż i kilkoma sprawnymi ruchami pozbyl się mojego bezrękawnika a następnie bluzki. Zostałam w czarnej cieniutkiej podkoszulce na ramiączkach. Kątem oka widziałam jak Christian poruszył się niespokojnie na fotelu a Carter szepnął coś do alfy. John przerwał nasz kontakt wzrokowy skanując moje ciała badawczym spojrzeniem po czym z kpiącym uśmiechem na ustach wrócił na miejsce. Tym samym wszyscy obecni mieli idealny widok na moje przyozdobione znamionami ciało. Poruszenie wybuchło na balkonach, a kilka wilkołaków zasiadających zerwało się z miejsc.
- Ależ... to niewiarygodne. - rzekł jeden z nich przyglądając mi się w osłupieniu.
- Rozumie nas? Zna nasz język? - dopytywali a ja przyglądałam im się w milczeniu.
- Rozumie nas! Ba! Nawet potrafi mówić. - rzekł alfa. - Zastanawiam się więc dlaczego tego nie robi? - spytał stając naprzeciw mnie.
- Osculum meum asinum. - powiedziałam zachrypniętym głosem. Alfa zaśmiał się cicho i kontynuował.
- Z resztą nie musimy z nią rozmawiać. - powiedział spoglądając na tłum nad nami - Wystarczy że zrobi to mój syn. - po raz pierwszy uraczyłam go spojrzeniem. Wyglądał niemal tak samo jak w dniu, w którym mnie wydał. Jedyne co się zmieniło to rozczochrane włosy, i sińce pod oczami tak jakby naprawdę nie przesypiał nocy w trosce o mnie. Dobre sobie. Nie dam się więcej nabrać na te szczeniackie oczka.
- Co?
- Jak to?
Fala oburzenia i niezrozumienia przemknęła przez grono mężczyzn. Czemuż nie dziwi mnie brak kobiet w tym ważnym gronie? Mężczyźni posiadający władzę, która jak widzę nijak ma się do rozumu widocznie nie byli świadomi tej przeklętej więzi łączącej mnie z wilkołakiem.
- Księżyc postanowił powiązać losy mego syna z tą istotą. - istotą niemal parsknęłam. Już nie dziewczyną, kobietą... oto czym byłam dla wielkiego alfy. Nic nie znaczącą istotą. - Więź mate jest nierozerwalna. Jak wszyscy wiemy ma silny wpływ na nasze zachowanie, jednak mój syn zachował zdrowy rozsądek i postawił na dobro watahy. Tak jak prawdziwy przywódca. - przygryzłam wnętrze policzka patrząc z niedowierzaniem na Christiana gdy wśród wilkołaków zapanował gwar kierujący pochlebstwa w stronę mężczyzny. - Odprowadzić. - strażnicy ponownie złapali mnie za ramiona i skrzyżowali dłonie za plecami. Gdy wyprowadzali mnie z budynku zauważyłam dobrze znaną blondynkę, która opierała się o ścianę z dala oczu alfy. Ewelin odnalazła moje spojrzenie, w którym zapewne widziała masę emocji. Z wielkim trudem wykrzesałam z siebie resztki energii i przesłałam wiadomość.
,,Pilnuj Lilian"
Gdy wielkie drzwi zamknęły się za nami pochłonęła mnie ciemność.
________
Hejka.
Jak tam wrażenia? Jakie plany na wakacje?
Koniecznie dajcie znać i zostawcie coś po sobie :))
CZYTASZ
Ahtohallan
FantasyDaleko na morzu wśród lodowych gór, Płynie rzeka w głąb lodowych dróg, Kryształowe korytarze cudowne są, Lecz ostrożnie nurtuj w głąb, Bo wiry tam zdradliwe są, Ahtohallan wezwał Cię, więc wejdź i dowiedz się to co rzeka wie. Tajemnicze plemię, zapo...