Rozdział 15

2 0 0
                                    

Einar

Nie potrafiłem wysiedzieć na tronie. Chodziłem więc w kółko po sali tronowej, czekając aż dam radę odezwać się do Felixa. Miałem to szczęście, że chłopiec nie wnikał w moje samopoczucie, chociaż może właśnie tego było mi trzeba? Może potrzebowałem prawdziwej rozmowy z kimkolwiek, nawet jeśli miałby być to nastolatek? Może Felix powinien zapytać o to jak się czuję i naciskać na odpowiedź? Tylko, że byłem królem, a moim poddanym, a już w szczególności służbie, zabronione było wtykanie nosa w sprawy rodziny królewskiej.
- Felix! - zawołałem po jakimś czasie.
- Tak?
- Powiedz Hannielowi, że ma się tu natychmiast zjawić. To samo powiedz Dravenowi.
- Tak jest.
- A ty - Wskazałem na strażnika przy drzwiach. - wyślij dwóch strażników, żeby pilnowali panny z przepowiedni.
Odwróciłem się, nie patrząc czy zadanie, które zleciłem jest wykonywane. Usiadłem na tronie, odchyliłem głowę do tyłu i czekałem na kolejną bójkę uzdrowiciela z łowcą.

Kiedy Draven zjawił się na sali tronowej, to pierwszyszym, do którego się zwrócił byłem ja:
- Znowu będziemy przedłużać bez żadnego skutku? Czy tym razem ukarzesz winnego?
- Ukarzę winnego tylko jeśli będę pewny jego winy.
- Masz potwierdzenie od laboranta! Ja też chciałem ci to wcześniej powiedzieć!
- To dlaczego tego nie zrobiłeś?
- Bo oni mnie nie wpuścili! - Wskazał na strażników przy drzwiach. - Powiedzieli, że stanowię dla ciebie zagrożenie!
- Może trochę szacunku do króla, co? - odezwał się Hanniel.
- Może byś się zamknął, co?
- Spokój! - wrzasnąłem tak głośno, że nawet Felix podniósł wzrok znad książki. - Przecztałem potwierdzenie i rzeczywiście znalazłem tam interesujące treści.
Hanniel podniósł rękę jakby był w szkole.
- Słucham?
- Panie, jakie to były treści? Czy one mnie oczerniały? Czy pokazywały, że niby jestem czemuś winien?
- Tak, winien otrucia Vereny.
- Król w to wierzy?
- Wierzę.
- Wszyscy jesteście jacyś nienormalni!
- Może trochę szacunku do króla, co? - sparodiował go Draven.
- Draven - powiedział Hanniel przeciągając samogłoski.
- Jak z Vereną? - zapytał Felix zapobiegając kłótni.
- Można ją zabrać na granicę.
- Przyprowadź ją tam. Spróbujemy jeszcze raz - rozkazałem.
Hanniel westchnął, a kiedy szedł do drzwi, spojrzał jeszcze raz na Dravena i obdarzył go nienawistnym spojrzeniem.
- Einarze, będziesz tego żałować - ostrzegł Draven zanim także wyszedł.

Verena stała przed granicą, wpatrując się w słabe zarysy domów. Nie spojrzała na nikogo, ale kiedy tylko usłyszała: Teraz, zaczęła czarować. Teorii magii nigdy nie udało mi się pojąć, więc kompletnie nie wiedziałem, co Verena robiła. Obserwowałem jej pracę i zaczynałem nie wierzyć własnym oczom. Granica przerzedzała się z każdą chwilą. Miasto po drugiej stronie było jeszcze piękniejsze niż mi się wydawało. Ludzie, którzy tam mieszkali zaczęli nas zauważać. Patrzyli z zaciekawieniem na zakapturzonego Dravena, Hanniela, na mnie i oczywiście na Verenę. Nagle ich wzrok skierował się w inne miejsce, a kiedy i ja tam spojrzałem, zobaczyłem Adaira. Był ubrany w dość... niecodzienny strój.
- A ty co? Ze sceny uciekłeś? - zapytałem.
- Poniekąd.
- Nie szkoda ci tych białych spodni?
- Mam gdzieś te spodnie.
Verena opuściła ręce. Po granicy nie było już ani śladu. Wysłałem jednego żołnierza, żeby poszedł do Królestwa Wody. Nie udało się, bo jego ciało w sekundę obróciło się w popiół, gdy dotknął miejsca, w którym była granica.
- Nie rozumiem - odezwała się Verena. - Co poszło nie tak?
- Nic nie dzieje się od razu, Vereno - odpowiedział Hanniel. - To dopiero pierwszy etap. Teraz będzie tylko trudniej.
- Trudniej? Nie... Ja... Ja nie dam rady.
- Dasz. Muszisz tylko ćwiczyć.
- Nie mogę ćwiczyć, kiedy leżę otruta na twoim stole!
Po tych słowach zapadła cisza. Verena dopiero po chwili zorientowała się, co powiedziała, ale nie przeprosiła, nie uciekła. Stała w miejscu, a oczy wszystkich zwróciły się ku mnie. Nawet Adair, który prawie nigdy na mnie nie patrzył, teraz wbijał we mnie wzrok.
- Panie - szepnął. - Dlaczego go król nie zamknął w lochach?
- Nie mamy innego uzdrowiciela.
- Ani innego króla. Co jeśli i król padnie jego ofiarą?
- Muszę dbać o mój lud.
- Pozostawiając mordercę na wolności czy zza grobu? Och, no tak, oba naraz.
Adair potrząsnął głową. Jego błękitne oczy się zaszkliły. Zacisnął powieki, a kiedy otworzył oczy na ziemię spadła łza. Odwrócił się i poszedł skąd przyszedł.
"Zatrzymaj go!" - krzyczał głos rozsądku w mojej głowie. Krzyczał, ale nadal za cicho. Nie poszedłem za nim. Zamiast tego nakazałem żołnierzom odprowadzić Verenę i Hanniela do pracowni i ich tam pilnować. Draven mógł wrócić do siebie, ale został.
Kiedy zostaliśmy sami, łowca zdjął kaptur i powiedział patrząc mi w oczy:
- Jesteś głupcem.
Dopiero wtedy poszedł, a ja powiedziałem sam do siebie:
- Wiem.

Czerwień przelanej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz