Rozdział 9

168 20 13
                                    

Tatiana

Moje słowa wywołały niemałe zamieszanie w gabinecie. Bethany stanowczo zaprzeczyła, jakoby spotkała się kiedykolwiek z którymś z moich braci, jednak podejrzliwe spojrzenie, jakie posłał jej mąż, nie pozostawiało złudzeń.

– Dobrze, zostawmy na razie wątek niejakiej Adalyn. Wrócimy do niego później, teraz mamy ważniejsze sprawy do omówienia – Dymitr starał się zapanować nad rodziną na tyle, na ile potrafił. – Po przeczytaniu twojego listu oraz załączonych do niego dokumentów, nie powiem, żebym nie był zaskoczony. Proszę, wybacz mi, tak obcesowe traktowanie, jednak sytuacja, w której się znaleźliśmy, wymagała konkretnych działań.

– Co z moim mężem? – czułam wewnętrzną potrzebę przerwana jego monologu, który sam w sobie nic mi nie dawał.

– Estebanem? – prychnął młodszy z jego synów. O ile dobrze pamiętam, był to chyba Borys. – Jeszcze dycha. Braciszek wącha kwiatki od dołu już czwarty dzień.

Domyślam się, że mogą pałać do mnie niechęcią. Ale żeby tak jawnie drwić ze śmierci człowieka?

– Cieszy cię to, co? – przełknęłam gorzką gulę w gardle.

– Zasługiwał na gorszą śmierć, a przede wszystkim na dłuższą. Twojego kochasia czeka to samo. Za winy się płaci, laleczko.

– Borys! – nagana ojca jakby spłynęła po nim bez większego trudu.

– Co? Mam stać z założonymi rękoma i z uśmiechem patrzeć jak delikatnie obchodzisz się z tą kobietą. Jej brat i mąż byli naszymi wrogami. Nie pamiętasz już, co zrobił nam Castro? Co tobie zrobił?

– Ta wojna toczy się już wiele lat i uwierz mi, nie tylko Maximo słynął z nieczystych zagrań. Więc zamknij się synu i posłuchaj co mam do powiedzenia albo wyjdź stąd i nie wtrącaj się więcej.

Mężczyzna chyba szybko przeanalizował, która z opcji będzie dla niego korzystniejsza, po czym zajął swoje wcześniejsze miejsce przy oknie. Wzrok, jakim mnie przy tym obdarował, mógłby nie jednego doprowadzić do płaczu. Jednak nie mnie. Przywykłam do takiego traktowania, gdy jeszcze mieszkałam w Hiszpanii. Byłam popychadłem i marionetką w rękach rodziny.

– Tatiano. Zleciłem weryfikację autentyczności twojego aktu urodzenia oraz badania genetyczne – wyjął z wewnętrznej kieszeni swojej marynarki złożoną na pół białą kopertę. – Ja już wiem, co jest w środku, teraz twoja kolej.

Dostałam ją do ręki, po czym z lekkim wahaniem wyjęłam wyniki badań. Na moje szczęście były napisane w języku angielskim, więc nie musiałam dodatkowo ośmieszać się w ich oczach i prosić o łaskawe przetłumaczenie.

– Do badania została wysłana twoja oraz moja krew – dodał, gdy już wczytywałam się w dokument. – Akt urodzenia, który znalazłaś, jest prawdziwy – kontynuował, jakby streszczając pozostałym treść tego, co czytałam. – Moi ludzie potwierdzili, że jesteś córką Niny. Dotarli do położnej odbierającej poród, która potwierdziła, że moja była żona urodziła cię w domu Maximo Castro. Niestety zmarła wskutek silnego krwotoku, zostawiając cię pod opieką swojego kochanka. Z badań, które trzymasz w ręku, wynika, że bez wątpienia jesteś moim dzieckiem, Tatiano.

Cisza w pomieszczeniu, która zapadła po tych słowach była niczym cisza przed burzą. Jak ten moment, gdy wszystko, cała natura zamiera w oczekiwaniu na pierwsze podmuchy silnego wiatru. Podobna do chwili, w której bierzesz głęboki oddech, nim wydasz z siebie głośny dźwięk. Ta cisza była przerażająca. Nie potrafiłam unieść głowy znad trzymanych dokumentów. Nie potrafiłam spojrzeć tym ludziom w oczy.

Oni mnie nienawidzili, byłam intruzem w ich życiu, wrogiem ich rodziny. A jednocześnie łączyły mnie z nimi więzy krwi. Byłam córką Dymitra Romanova, człowieka, przed którym ludzie uciekali w popłochu. A co więcej, byłam jego ślubnym dzieckiem. Nie podrzutkiem, nie owocem zdrady...

– Jeśli myślisz, że coś się zmieni, jesteś w błędzie – czy ten facet nie ma za grosz wyczucia? – Dla mnie nigdy nie będziesz nikim więcej jak wrogiem.

Borys wyszedł z gabinetu, wcześniej o mało nie nokautując mnie barkiem. Bethany szeptała coś zawzięcie mężowi na ucho, mocno ściskając jego ramię. Czyżby on też chciał wyjść?

Nie dziwię mu się.

– Zostawimy was samych – odezwała się po chwili, podnosząc się z oparcia kanapy, gdzie siedziała tuż za Aleksandrem. – Też mamy pewne kwestie do przegadania.

Drzwi za nimi zamknęły się z cichym kliknięciem, pozostawiając mnie samą z moim... Ojcem?

– Dla nas również jest to nowa i ciężka sytuacja. Nie mniej chce, żebyś wiedziała, że nie ważne co powiedzą moi synowie. Ty również należysz do tej rodziny. Jesteś moją córką...

– Chciałabym zobaczyć się z mężem – odczuwałam silną potrzebę porozmawiania z kimś, komu ufam. Esteban mnie znał i wiedział, jaka naprawdę jestem i zawsze potrafił dobrze mi doradzić.

– Nie wiem, czy jest to najlepszy pomysł – pokręcił głową.

– Muszę z nim porozmawiać. I tak go zabijecie, pozbawicie ojca moje nienarodzone dziecko... Chcę się z nim pożegnać. Kocham go.

Nie wiem, czy moje słowa jakkolwiek dotarły do Dymitra. Czy wzbudziły w nim litość, czy dla świętego spokoju się zgodził, ale osobiście zaprowadził mnie do piwnicy, gdzie miał znajdować się Esteban? Już na kilka metrów przed właściwymi drzwiami, poczułam niemały skurcz w żołądku. Drzwi były otwarte, a łuna światła wypadająca na korytarz sugerowała, że ktoś właśnie towarzyszy mojemu mężowi. Czy miałam jakieś przeczucie, kto to mógłby być? Możliwe.

Czy byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam, jak Borys zadaje cios za ciosem w zakrwawione ciało podwieszone pod sufitem? Z mojego męża niewiele już zostało i gdybym nie znała na pamięć każdego kawałka jego ciała, każdego tatuażu pokrywającego jego przedramiona i klatkę, nie rozpoznałabym Estebana.

– Borys! – Dymitr warknął na syna, by ten zwrócił uwagę na naszą obecność.

– No nie! Już cię okręciła wokół palca? Może niedługo jeszcze zmieni nazwisko na nasze, co?

– Chodź synu – złapał go za przed ramię i na siłę wyciągnął na korytarz.

Przez chwilę stałam jeszcze zszokowana natłokiem informacji. Bałam się podejść do Estebana. Czy on był w ogóle przytomny?

Na miękkich nogach, zrobiłam najpierw jeden, potem drugi krok w jego stronę. Nie spuszczałam z niego wzroku, próbowałam zobaczyć, czy chociażby oddycha. Krew sączyła się z każdego milimetra jego ciała. Na pewno miał połamaną większość kości, kilka z nich było nawet na wierzchu. Widok był okropny, ale ból, jaki czułam patrząc na niego, był porównywalny z torturami, jakie przeszedł.

– Kochanie? – ujęłam w dłoń jego policzek, jednak nie doczekałam się reakcji. – Estabanie?

Na dźwięk swojego imienia, poruszył się lekko.

– Kochanie, to ja? – uniósł nieco pochyloną dotąd głowę i spojrzał na mnie.

Wzrok miał pusty, jakby jego dusza już dawno go opuściła, a tutaj zostało samo ciało. Krew kapała mu z rozciętego czoła, wpływając do zapuchniętych oczu. Z całej siły powstrzymywałam płacz, chociaż w moim gardle uformowała się ogromna gula.

– Po co tu przyszłaś – wycharczał, a ja mogłam zobaczyć pozostałości po wybitych zębach.

Tajemnica Kobiety- Dodatek I do Serii Siła KobietOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz