Ten świat.

1.4K 151 13
                                    

Zakupy z Brianną były czymś, za czym tęskniłam odkąd wyjechała z Werony i zamieszkała z Yurim.

Wręczyłam Saszy, kolejne torby z rzeczami, które chciałam posiadać w nowym domu dla Vinniego, po czym zajęłam miejsce obok przyjaciółki na tylnej kanapie czarnego Mercedesa.

- Pojedziemy teraz do nas na kolację – oznajmiła, gdy tylko  za mną drzwi, po czym płynnie przeszła na rosyjski wydając instrukcje Saszy, który usiadł za kierownicą.
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
- Oczywiście – podniosła wzrok znad ekranu telefonu – Less, musisz nauczyć się tu żyć, nie możesz chować się w domu. Jest mnóstwo ludzi, którzy chcą cię poznać.

- Życie towarzyskie niekoniecznie mnie interesuje, wiesz o tym.

- A powinno. Jeżeli rozwiedziesz się z Vincentem, będziesz mogła zacząć od nowa, wśród ludzi, którzy przyjmą cię bez oceniania.

Bri w pewnym stopniu miała rację. Emocje jakie żywiłam względem Vincenta obecnie, były wyjątkowo mroczne. Cała miłość jaką go obdarzyłam, mieszała się z nienawiścią twarząc mętlik w głowie.
Jutrzejsze spotkanie go, tylko wszystko potęgowało, musiałam jednak powstrzymać się od kasliwych komentarzy, ponieważ pragnęłam nad wszystko mieć przy sobie syna. Nawet jeżeli miało trwać to tylko chwilę.

- Zawsze, kiedy wspominam o waszym rozwodzie milczysz, nie zostawisz go prawda?

- Powinnam to zrobić, ale to bardziej zagmatwane, niż się wydaje – stwierdziłam prosto.

- Pod tym względem jesteś taka sama jak Malia... – Bri odłożyła telefon.

- Co masz na myśli?

- To, że w imię miłości, wyrzeknięcie się swojego dobra. Nie zastanawiałaś się nigdy dlaczego oni nie mają dzieci? Są że sobą tyle lat...

- Wiesz coś prawda? Twoja reakcja na Vlada była podejrzana – Zaśmiała się lekko siadając wygodniej w fotelu, gdy samochód ruszył.

- To zwykła ostrożność. Ten człowiek posiada przepotężną władzę. Trzy miesiące temu w Carskim siole został zorganizowany bal urodzinowy, dla jednej z córek Pahana. Ludzie pili i dobrze się bawili, przynajmniej do momentu, kiedy to jeden z oligarchów nie zaczął przystawiać się do twojej siostry. Nie miał pojęcia, że to żona Volkova i dotknął jej dłoni.
Czułam, że nie spodoba mi się dalsza część historii, tymczasem Bri kontynuowała.

- Oszczędź mi szczegółów proszę. – W moich oczach Vlad był naprawdę dobrym mężem.

- Powiedzmy, że do dzisiaj nie odnaleziono wszystkich fragmentów ciała, a w zasadzie dłoni którymi ten facet dotknął Malii.

- Nie mów nic więcej, proszę... – wyjrzałam za okno, by zając myśli, od wyobrażenia jakie pojawiło się w mojej głowie.

- Wszyscy wiedzieli kto za tym stoi. Raz w tygodniu jeżdżę na spotkanie z żonami Pahanów i wtedy dowiedziałam się, że nie wszystko może być takie idealne na jakie wygląda. Tak naprawdę to Malia jest drugą żoną Volkova.

- Słucham?! – zaskoczona obróciłam się gwałtownie w jej stronę.

- Sytuacja podobna do tej, w której się znajdujesz, tyle, że tam zdradzającą była żona. Vladimir ich nakrył, facet zginął na miejscu, Polina, bo tak miała na imię, wybroniła się wiadomością o ciąży. Nie była pewna, który z nich był ojcem, a Volkov nie chciał ryzykować zabiciem potomka. Poczekał, aż dziecko się urodzi i wykonał testy DNA, gdy okazało się, że to chłopiec. Od tego czasu nikt go nie widział, noworodek rozpłynął się w powietrzu, a ją pochowano tydzień później. Dwa lata później poślubił Malię, która była pilnowana nawet podczas snu.
- Bri, to niemożliwe. Owszem początki ich małżeństwa były trudne, ale coś takiego?

- Nie powiedziałabym ci tego, gdybym nie miała pewności. Żona Michaiła, jednego z Pahanów, była blisko z Malią w tamtym czasie. Ponoć ich umowa ślubna zawiera mnóstwo zapisów odnośnie posiadania dzieci, bo on ich nie chce. Więc Malia zrobiła to, co zrobiłabym zakochana już wtedy dziewczyna. Wyrzekła się tego.

Odchrząknęłam cicho, starając się powstrzymać zaciskające się gardło. Jej słowa brzmiały jak szaleństwo, widziałam ich dzisiaj. Być może Vladimir był bezwzględny i brutalny, ale Malia, nigdy nie wspomniała o czymś tak istotnym jak dziecko.

- Ja i Vince to inna sprawa.

- Inna, a może taka sama. Yuri by mnie zabił, gdyby się dowiedział, że mówię ci coś takiego, ale cholera, jesteś dla mnie jak siostra. Mogę znaleźć kogoś, kto porwie Vinniego i ukryje waszą dwójkę.

Dreszcz przerażenia, spłynął wzdłuż moich pleców, gdy dotarł mnie sens jej słów. Zdezorientowana pokręciłam głową, lecz nim się odezwałam Brianna chwyciła mnie za dłoń

– Alessia jesteśmy rodziną, może nie z krwi, ale dla mnie nie ma to znaczenia. Nie godzę się na to, byś była karana, za błędy Vincenta, by odebrano ci jedyną czystą miłość jaką masz w postaci Vinniego – w jej oczach błyszczały łzy.

- Ty oszalałaś! – niemal krzyknęłam wciąż w szoku i wciągnęłam ją w ramiona, mocno przytulając – Nie płacz z mojego powodu. Dam sobie z Vincentem radę. – po dłuższej chwili milczenia, przerywanego głębszymi oddechami Bri, przyjaciółka odsunęła i wróciła na swoje miejsce.

- Jeżeli zmienisz zdanie, zorganizuje wszystko w ciągu kilku dni.

- Bri, nie... To nie rozwiąże problemu, ale będę o tym pamiętać, gdyby sytuacja się zaogniła. – obiecałam dotykając jej dłoni. Zawsze doceniałam Brianne za przyjaźń jaką ze mną dzieliła, jednak teraz widziałam jak wiele dla mnie ryzykuje. Rozstanie z Vincentem było trudne nie tylko dla mnie, ale i dla naszych wspólnych długoletnich przyjaciół, którzy byli w związku.

- Powiedz mi lepiej coś o Borii – Poprosiłam – Na co powinnam uważać.

- Nie nastawiaj się za bardzo na rozmowę. Tak gdzie go trzymali, nauczono go milczeć i być posłusznym. Yuri powoli wprowadza go w rozmowy, pozwala mu dokonywać wyborów w prostych kwestiach, ale to i tak dla niego dużo. – rozumiałam to.

- Byli tam zabrani jako dzieci prawda? – dopytałam, ponieważ Vincent po porwaniu Brianny, opowiedział mi tylko zdawkowo o przeszłości.

- Tak, mieli po trzy lata i natychmiast ich rozdzielono.

- Myślisz, że one wciąż istnieją? Te miejsca?

- Niestety, ale tak. Wiem, że to bolesne dla Yuriego, ale na chwilę obecną udało mi się sprowadzić go do miejsca, w którym jesteśmy obecnie. Cieszy się, że odzyskał brata, budują więź, ale to wszystko potrwa. – stwierdziła, gdy samochód wjechał na leśną drogę. Wyjrzałam za okno, widząc majaczący w oddali przed sobą dom. Odkąd Bri poślubiła Yuriego nie mieliśmy czasu, by pojawić się tutaj razem z Vincentem i złożyć im wizytę, dlatego cieszyłam się, że mogę zrobić to teraz.

- Uwielbiam ten dom – Brianna wyszczerzyła się w uśmiechu, kiedy dostrzegła czego wypatruje – Był moją pierwszą i w zasadzie jedyną zachcianką, odkąd go zobaczyłam. Opłacało się zapłacić dwa razy więcej, od ceny rynkowej, by go mieć.

- Czyli konkretnie ile?

- Osiem i pół miliona. Wydawałam niemal wszystkie pieniądze, jakie dał mi Yuri po wygranej walce z Aristovem – wzruszyła ramionami.

- Chyba zaczynam cię rozumieć... – mruknęłam pod nosem wodząc wzrokiem po majestatycznym białym budynku. Był idealny i pasował do Brianny.

Sasza manewrując po okrągłym podjeździe, zatrzymał samochód niedaleko wejścia i zajął się otwarciem dla nas drzwi. Wciąż pod wrażeniem, miejsca do którego zabrała mnie przyjaciółka, ujęłam dłoń Saszy, który pomógł mi wysiąść i przystanęłam.

- Jest naprawdę imponujący – Dźwięk który wydostał się z ust Bri, przypominał rozbawione chrzekniecie. Zatrzymała się tuż obok, czym zwróciła moją uwagę. Spojrzenie brązowych oczu, utkwiła poniżej mojej twarzy, przez co, opuściłam wzrok. Wtedy zorientowałam się na co patrzyła. Na skórze wciąż czułam ciepło dłoni Saszy, ponieważ moja ręką wciąż tkwiła w jego uścisku. Zagryzłam wargę, uśmiechając się z zaklopotaniem i zwinnie zabrałam dłoń i wsunęłam ją w kieszeń białego futra, udając, że nie słyszę śmiechu Bri.

- Witaj w moim domu... – wzięła mnie pod ramię prowadzać do wejścia – teraz pokaże ci mój świat.

ZŁĄCZENI PRZEZ KREW| Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz