Rozdział 10

12 1 0
                                    


-Nie wiem na ile się orientujesz co się działo w Teyvat przed Erą Archonów, więc pozwól, że opowiem ci to od początku.- stwierdził Temvis. Kiwnąłem głową na znak zgody.

-Otóż pierwszą erą świata w którym żyjemy, była Era Starego Świata. Był to czas, kiedy rządziły nim Smoki, istoty czyste i potężne, które władały pierwotną energią żywiołów. Lecz pewnego razu, do naszego świata przyszedł pierwszy Przybysz, nazywany później Pierwotnym. Pokonał on Smoki i przejął władzę w Teyvat. Przez następne 400 lat, przygotowywał świat dla ludzi. Kiedy nadszedł czas, stworzył gatunek ludzki. Z pośród nich, wyłonił on liderów, wyniósł ich ponad resztę, uczynił z nich nieśmiertelnych,pięknych i mądrych nadludzi. Tak powstała rasa Seelie. Pierwotny dał im możliwość korzystania z pierwotnej magii Smoków, władali oni światem, podlegali tylko jemu. Jednak w zamian, zostało na nich nałożone przekleństwo. Nikt z tej rasy nie mógł pokochać człowieka. W efekcie, mimo iż mieli nieśmiertelność, piękno oraz mądrość, to musieli żyć bez miłości. Setki lat, rasa Seelie żyła jako boscy przewodnicy ludzkości. W końcu znalazł się jeden osobnik, który chciał coś zmienić. Doszedł do wniosku, że życie bez miłości, to nie życie, i pokochał ludzką kobietę. Wielu Seelie go poparło i również zaczeli obcować z ludźmi. Oczywiście, Pierwotnemu się to nie spodobało. Całej rasie została odebrana nieśmiertelność, stracili swoją pozycję przewodników ludzkości. Ciała tych, którzy odważyli się pokochać ludzi, zostały zniszczone, a dusze zostały skazane na wieczną tułaczkę po świacie. Po dziś dzień można zobaczyć te pozbawione wspomnień duchy.- w tym miejscu Temvis przerwał, i popatrzył się za okno. Wzgórze niedaleko gospody było porośnięte małym laskiem. Kiedy skierowałem tam wzrok, mogłem jeszcze zobaczyć, znikający między drzewami świecący, niebieski ognik.

-To na przykład był jeden z nich.-dodał smutno.

-Czy nie da się nic zrobić? Jakoś im pomóc?- zapytałem.

-Niestety nie. Poza tym, nadanie im jakiego kolwiek ciała przysporzyło by im tylko cierpienia. W końcu i tak, nie ma już na świecie osób, które kochali.- stwierdził smętnie lekarz. Pokiwałem głową w milczeniu. Miał rację. Tymczasem Temvis, kontynuuował swoją opowieść.

-W między czasie, jak Seelie walczyły o swoje prawo do miłości, świat pogrążył się w chaosie. Zanim ustalono siedem żywiołów które znamy dziś, wszystkie istoty do tego zdolne, używały magii pierwotnej. Ten rodzaj energii, choć najczystszy i najpotężniejszy, był dość niebezpieczny. Magia pierwotna była obecna we wszystkim, dzika, nieokrzesana. Stanowiła nieskończone pole do wykorzystania, mozna było ją dowolnie łączyć i mieszać. To sprawiło że coraz więcej istot zdobywało potęgę równą bogom, a ponieważ zabrakło przewodników w postaci Seelie, takie stworzenia stawały się swego rodzaju lokalnymi bóstwami. Rozpoczeła się Wojna Archonów. Była to chyba najokrutniejsza wojna w historii Teyvat. Bogowie i bóstwa się wzajemnie zabijali, wszędzie panował totalny chaos. W końcu, po wielu krwawych bitwach, zostało wyłonionych siedmiu zwycięzców, których nazwano Archonami. Podzielili oni świat między siebie, ustalili swoje narody i wzmacniali je, wedle swoich ideałów. Z pierwotnej magii wybrano siedem najsilniejszych żywiołów, każdy został przypisany do którejś z nacji. Tak nastała Era Archonów, która trwa do dziś. Natomiast, jeśli chodzi o Seelie, można uznać że ta wojna była dla nich swego rodzaju błogosławieństwem. Kiedy bogowie walczyli między sobą, nikt nie miał czasu na ściganie niedobitków z tej rasy. A Seelie, mimo iż została zabrana im nieśmiertelność, to została uroda, mądrość oraz umiejętność korzystania z magii pierwotnej. Coraz więcej Seelie wiązało się z ludźmi, zakladali rodziny i tak, po zakończeniu Wojny Archonów, nie pozostał już żaden Seelie czystej krwi. I tym są właśnie elfy. Potomkami pradawnej rasy.- przerwał na chwilę, bym przyswoił sobie informocję. To było dziwne uczucie. Pierwszy raz słyszałem historię powstania mojej rasy.

-No dobra, wszytko fajnie, ale jaki to ma związek z tym, co mi się przytrafiło?-zapytałem. On mi tu opowiada o jakiś historiach z zamierzchłych wieków, a ja wciąż nie widzę związku.

-Już to wyjaśniam. Otóź magia pierwotna jest wszędzie. Każda rzecz, która pochodzi z natury jest nią przepełniona. Trawa, drzewa, skały, deszcz, a nawet słońce i gwiazdy. Mag który posługuje się pierwotną magią jest w stanie brać energię z prawie wszystkiego. Aktualnie jedyny gatunek, jaki jest zdolny do korzystania z tej mocy, to elfy. Oczywiście, zdażają się czarownice i magowie, również pośród ludzi, jednak ich magia jest już ograniczona do siedmiu żywiołów. Natomias jeśli chodzi o elfy, to ich ciała są na tyle przyzwyczajone do obcowania z wrzechotaczającą nas magią, że naturalną rzeczą jest, że między elfem a otoczeniem, cały czas odbywa się wymiana energii. Robią to już zupełnie nieświadomie, jest to proces odruchowy, zupełnie jak oddychanie. A teraz przechodząc do sedna sprawy...-przerwał na chwilę i podszedł do biurka. Po chwili wrócił z kryształami, tymi samymi, od których zaczeły się moje problemy.

-...są na świecie takie miejsca, w których gromadzi się wylątkowo duża ilość magii pierwotnej. Nikt za bardzo nie wie, dlaczego tak się dzieje, lecz wiemy że jednymi z takich właśnie miejsc, są siedziby smoków. W takich jaskiniach, wszystko jest tą magią przesiąknięte, i nawet jeśli, przykładowo, wyniesie się z tamtąd kawałek kryształu to nie traci on swoich magicznych właściwości. Jest wtedy świetnym pojemnikiem przepełnionym magią, dlatego taka zdobycz jest bardzo atrakcyjna dla magów. Mając taki kamień, mogą oni w dowolnym momencie wyciągnąć z niego duże pokłady energii. Podobnie to działa u ludzi którzy posiadają Wizję. Taki przedmiot ma w sobie nieskończone pokłady energii, lecz oczywiście tylko jednego żywiołu. Tak, czy siak, tłumacząc wreszcie wypadek jaki ci się przydażył ; z chwilą kiedy dotknąłeś kryształu, który podarował nam smok, twoje ciało wyciągneło z niego ogromne ilości energii. Tak wielkie, że nie było w stanie ich przyjąć. Buzująca magia, krążyła po twoim organiźmie, jednocześnie go ruinując. A ja, po prostu ją z ciebie wyciągnąłem i przyjąłem do siebie.-Temvis zakończył swój wywód. Chwilę mi zajeło przyswojenie tej informacji. Kiedy wszystko mi wskoczyło na odpowiednie miejsce, to prawie spadłem z łóżka.

-Czekaj chwilę, ale jeśli zatrułem się magią pierwotną, a ty ją sobie po prostu wziąłeś do siebie to znaczy że..!-

-Tak. Jestem dokładnie taki jak ty. Ja również jestem elfem.-uśmiechnął się do mnie niewinnie Temvis.



---------------------------------------------

Witam,

Oto i rozdzialik, po długim okresie mojego lenistwa. Z góry przepraszam za błędy, zarówno językowe, jak i fabularne.
To co tu napisałam jest na podstawie informacji z fandomu, i NA PODSTAWIE to tutaj kluczowe stwierdzenie.
Mam nadzieję że się podobało czytanie moich wypocin przez ponad 1000 słów.

Miłego dnia/nocy

╰⁠(⁠ ⁠・⁠ ⁠ᗜ⁠ ⁠・⁠ ⁠)⁠➝←⁠(⁠>⁠▽⁠<⁠)⁠ノ

Mrok. Nadzieja. Światło.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz