Pojechałam na urodziny Marie, dzień jak codzień. Trochę se poleniuchowałam bo nic mi się w ten poranek nie chciało. Kiedy dojechaliśmy do jej domu było ciemno. Światła zgaszone w domu jedynie świece, pierwszy raz tam byłam.
Gdy wszystkie się zebrałyśmy weszłyśmy do jej pokoju. Gry, tort i tak dalej.
- wszystkiego najlepszego!!!
Mijał czas...
Poszłam do toalety, która była w ciemnym dużym przedpokoju.
-ale ciemno, o znalazłam tu jest, powiedziałam
Kiedy wyszłam z toalety zobaczyłam chłopaka. Wyglądał na znajomego ale nic nie widziałam.
Podchodziłam do niego powoli, on do mnie.
-Maciek?
Kiwnął głową, wtedy ja mocno go złapałam i przytuliłam się do niego. On też złapał mnie mocno i przysunął głowę do mojej.
-Nic nie widzę prawie ale cały czas czuję jak patrzysz się na mnie swoimi pięknymi oczami, powiedział
Uśmiechnęliśmy się do siebie. Przesunął mi włosy za ucho, zaczęliśmy się na siebie patrzeć.
Nastała niezręczna cisza.
- Jeżeli chcesz to możesz dotknąć, powiedział i spojrzał w dół.
Nie wiedziałam co mam zrobić.
-Nie chcesz wsadzić ręki i poczuć?, dalej mówił, przysunął się jeszcze bliżej i przyciągnął mnie do siebie.
Odeszłam bo zniknął i wróciłam do pokoju, dziewczyny zaczęły krzyczeć, że jest w szafie. Teraz tu też było przygaszone światło. Otworzyłam lekko drzwi szafy ktoś mnie złapał za rękę i wciągnął do szafy.
-ahh, zostaw mnie!, krzyknęłam
-w końcu cię mam, powiedział na ucho Mathew
-ty nie jesteś, Maciek! Co to ma być, puść mnie!
Odrzuciłam go rękami i wyskoczyłam z szafy, wybiegłam z pokoju. Maciek stał. Wybiegłam, a ten mnie mocno złapał przed Mathew. Kazał mu wyjść z domu i nie nachodzić mnie.
CZYTASZ
Little stories of Lily
Short StoryMroczne pożądanie nowe powieści Krótkie wyciągnięte z życia historie bez osi czasu