Rozdział 5

10 2 0
                                    

Nastał kolejny dzień. Ostatnie dni wakacji mijały ze zdwojoną prędkością. Obudziłem się około godziny jedenastej. Wciąż dręczyły mnie myśli z poprzedniego wieczora. Nie chciałem tego i nie wiedziałem co zrobić. Pamiętałem wciąż kilka słów wypowiedzianych przez Olivie: Nie, Leon. Nic nie rozumiesz. To nie byłam ja...I tego dnia ze zrozumieniem Olivii i jej potrzeb wygrała determinacja. Wyczołgałem się z łóżka i usiadłem przy biurku. Otworzyłem laptopa i wpisałem w przeglądarkę ,,Olivia Webb". Na głównej stronie była jakaś dość sławna trzydziestoletnia kobieta. Pod spodem jej TikTok i kilka innych kont w mediach społecznościowych. Na samym dole widniały konta użytkowników o nazwie Olivia Webb lub podobnych. Było ich około 50. Sporo nie miało żadnego zdjęcia profilowego. Przejrzałem wszystkie i na podstawie zdjęć wybrałem te, które mogły należeć do tej właściwej Olivii Webb. Jedno zdjęcie to postać w bluzie, niestety z zasłoniętą telefonem twarzą, na drugim widniał plakat Stikersów, no a raczej mało Olivii Webb lubiło ten zespół i tak specyficzną muzykę jak ta. Dwa konta miały również na profilowym swoje zdjęcia, ale po wejściu w posty tych użytkowników były już ukazane twarze i niestety żadna z nich nie należała do tej właściwej. Potem od razu wszedłem w profil ze Stikersami. Nie było tam żadnych zdjęć niestety. Przeszedłem na profil z bluzą no i tam też nie było zdjęć. Miałem dość spory problem, ale i tak na razie się nie poddawałem. Na koncie było sporo możliwości, a jedną z nich powiązanie kont. Wszedłem w tą zakładkę i okazało się to być dobrym, ale kłopotliwym pomysłem. Na obydwu profilach były kolejne konta do sprawdzenia. W tym momencie odpuściłem. Nie widziałem w szukaniu żadnego sensu. Nie wiedziałem nawet czego szukać. Zamknąłem laptopa i wziąłem do ręki telefon. Na wyświetlaczu było kilka powiadomień od znajomych. Od Nathana: ,,Ej, wiesz co z Olivią?", od Theo: ,,Stwierdziłem, że pewnie wiesz, a więc... co z Olivią? Nie odpisuje mi." i od Rose: Cześć. Martwię się o Olivię bo mi nie odpisuje i nie odbiera. Miałeś z nią jakiś kontakt dzisiaj, wiesz może co z nią?
Do jasnej cholery! Czemu ja to mam wiedzieć. Widzieliśmy się na imprezie, potem byłem u niej w domu, ale w sumie to przecież mogła potem gdzieś pójść. Aktualnie nie wiem co u niej. - Stwierdziłem i do znajomych poszła seria odpowiedzi: nie wiem. I na tym by się skończyło gdyby nie

Nathan. Po odczytaniu wiadomości od razu do mnie zadzwonił.

- Co tam? - zapytałem

- No nie wiem. Martwimy się wszyscy o Olivię.

- Może śpi po prostu? Na pewno to nie pierwszy raz gdzieś znika. To do niej podobne. - parsknąłem

- No może i tak, ale była po imprezie, co oznacza, że pod wpływem alkoholu. Tak przynajmniej mi się wydaje, po tym co widzieliśmy wcześniej. Zresztą, nie ma jej w domu. - westchnął mój przyjaciel - A czekaj czekaj. Ja tobie nie dawałem przypadkiem jej adresu? Nie byłeś u niej?

-Ehh, no byłem

- A pisałeś, że nie wiesz co u niej.

- No bo nie wiem. Byłem u niej wczoraj i to tyle. Dzisiaj spałem do dość późnej godziny.

- Aha - potwierdził, zastanawiając się jak ją znaleźć.

- Jak coś będzie wiadomo to powiedz. Ja mam trochę do załatwienia, także pa. - rozłączyłem się i opadłem na łóżko. I znów pochłonięty mnie myśli. Dałbym sobie spokój z szukaniem informacji o niej, ale po wiadomości, że nie ma z nią kontaktu mogłem zrobić tylko jedno. Pojechałem do Rose. Są przyjaciółkami więc na pewno musi coś wiedzieć. Ja wiem trochę i ona trochę, co da mi pełną informację gdzie może się teraz znajdować.

- No dobra, to mów o co chodzi - powiedziała rudowłosa dziewczyna, kiedy byliśmy już razem w parku.

- Może to ci się wydawać dziwne, ale chciałbym zdobyć kilka informacji...

- Okej... Jakich informacji? O czym?

- O Olivii. Jesteś jej przyjaciółką i długo się znacie. Myślę, że uda nam się ją znaleźć.

- Okej no to pytaj o co chcesz.

- To chyba głupie, ale coś się u niej zmieniło w ciągu ostatniego roku? Na przykład inaczej się zachowywała czy coś... - dobrze wiedziałem, że tak, ale musiałem udawać. Chciałem uniknąć zbędnych pytań od niej czy od kogoś innego.

- A coś konkretnego masz na myśli czy... - mówiła wolno jakby mocno zastanawiała się nad tym co chce mi powiedzieć

- Nie. Nic konkretnego - powiedziałem od razu stanowczo - Po prostu. Tak lub nie. - Rose zamyśliła się i westchnęła. Po czym odpowiedziała

- Okej, tak.

- A co? - dopytywałem z zaciekawieniem

- Ale jak to ma nam pomóc. Nie wiem czy Olivia chciałaby żebym to komuś mówiła. Z resztą ja do końca nie wiem. Ona się zamknęła w sobie właśnie jakoś rok temu. No i nie wiem czy od tego czasu nasza relacja nazywa się przyjaźnią.

- To wcześniej nie była taka?

- Nie aż tak, ale i tak to nie było normalne. Miała problemy w domu odkąd się poznałyśmy. Ona jest po prostu trudnym przypadkiem i bardzo jej współczuję jak nikomu innemu.

- Ale coś tam wiesz więcej chyba. Dlaczego się tak zamknęła?

- Leon. Proszę cię nie naciskaj. Nie powiem ci i tyle.

- Okej. Czyli nie wiemy czy ona jeszcze w ogóle żyje, a może została wywieziona w ogóle do innego stanu, może się utopiła...

- Dobra. Przestań. Powiem co wiem, ale jak jej powiesz to koniec z tobą. Jak to wyjdzie to na pewno już nie będzie się do nas odzywać. Zniknie, załamie się.

- Obiecuję nic nie powiem, ale mów już bo czas ucieka.

- Ehh - milczała przez chwilę. Zastanawiała się jak mi przekazać ważną informację, a ja jej nie przerywałem i cierpliwie czekałem. - Olivia miała kiedyś siostrę.

- Miała? - przerwałem jej

- Tak. Niestety umarła.

- Czemu? Co się stało?

- Myślę, że ta informacja i tak nic ci nie da, a i tak już dużo powiedziałam. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?

- No właściwie to wiem tylko, że miała siostrę, ale umarła, problemy rodzinne i to tyle.

- Tak, i że przez śmierć jej siostry stała się taka... chłodna.

- Hmm, nie wiem gdzie jej szukać. - podrapałem się ręką po głowie. - Miała jakieś ulubione miejsce może? - spytałem przypominając sobie miejsce naszego pierwszego spotkania

- Dobre pytanie. Nie wiem gdzie to było dokładnie, bo nie chciała nigdy powiedzieć, ale coś wspominała, że jakaś rzeka, park. Coś takiego no ale nie jeden park i rzekę mamy w Bakersfield.

- To ja już wiem gdzie jej szukać. - zerwałem się z krzesła - Bardzo pomogłaś i obiecuję, że ją znajdę. Pa - pożegnałem się. Po trzydziestominutowej podróży autobusem znalazłem się w parku. Do pokonania zostało mi około pięćset metrów. Trochę głupie było to, że obiecałem znalezienie Olivii, skoro nie byłem pewien, że tam jest. Mogła przestać tam chodzić.

Po chwili byłem na miejscu. Zawahałem się i stanąłem w miejscu. Obiecałem sam sobie, że tu nie wrócę. Nigdy. Nie w to miejsce, w którym ktoś zranił moje uczucia. To miejsce to co innego niż most przez który przechodziliśmy z przyjaciółmi. Nie istotne, że było to tylko 10 metrów dalej. Nie było to na moście, a na brzegu rzeki. Ta odległość nie miała znaczenia. To było osobne miejsce, które sprawiało mi ogromny ból. Wywoływało u mnie nostalgię, złość, strach i rozczarowanie. W tej chwili nie wiedziałem jeszcze czy mogę sobie na to pozwolić. To działanie mogło przywrócić całą przeszłość. Najgorszym byłoby dowiedzenie się jeszcze czegoś, czego bym się nie spodziewał, co obróci moje życie o sto osiemdziesiąt stopni.

Responsible - for her -Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz