Uwaga! Rozdział może zawierać treści nieodpowiednie dla niektórych czytelników!
Adora
- Nie! Nie! Chyba sobie żartujesz!
Moje piersi drżały, gdy szarpałam się z krępującymi mnie linami. Zachowywałam się jak wariatka, ale miałam to gdzieś. Nie mogłam pozwolić na to, aby ten stwór zrobił ze mną to, co sobie zaplanował.
- Adoro, nie broń się przed tym. Jesteś już na granicy życia i śmierci. Dziś umrzesz.
Jego głos był spokojny. Zbyt spokojny jak na to, co do mnie mówił.
- To niemożliwe! Przecież normalnie żyłam! Co ja mówię, ja dalej żyję! To wina Wendy, prawda?! To ona ciebie tutaj przywołała, mam rację?!
Różowe oczy stwora wyrażały coś na rodzaj smutku. Nie mogłam jednak pozwolić mu na to, aby mnie omamił. Nie mogłam wierzyć w to, co siedziało w jego głowie. Ten demon był moim wrogiem, a ja musiałam wrócić bezpiecznie do domu.
- To nie wina Wendy, serce - odparł, nazywając mnie tak czule, jakbym była kimś w rodzaju jego kobiety. On oszalał. Może to jednak ja oszalałam. - Obserwowałem ten dom już od dłuższego czasu i wiem, że to ciebie pragnę. To ty jesteś mi zapisana w gwiazdach, Adoro. Dlatego dziś odbiorę to, co należy do mnie, a potem zabiorę cię ze sobą. Musisz mieć w brzuchu moje dziecko, abyś mogła wkroczyć do krainy, w której przyjdzie nam razem żyć.
- Nie! Nie możesz! Jestem dziewicą!
- Wiem o tym, Adoro. Czuję twój zapach.
Próbowałam kopnąć stwora, ale on podziałał na moje ciało jakąś magią. Takie przynajmniej odnosiłam wrażenie. Nie czułam bowiem już swoich kończyn. Zwisałam bezwładnie na gałęzi i płakałam, wbijając wzrok w różowe ślepia mężczyzny. Chyba tak mogłam go nazywać, prawda? Czy raczej powinnam nazywać go samcem?
Płakałam okropnie, gdy stwór przycisnął dwa palce zakończone ostrymi pazurami do mojej kobiecości. Masował mnie przez jakiś czas, po czym drugą łapą złapał mnie za pierś. Masował ją, oddychając ciężko. Starałam się unikać jego wzroku. Nie mogłam nawet krzyczeć, gdyż mój głos był bardzo słaby. To wszystko jego wina. To wina jego pieprzonej magii.
- Rozluźnij się, serce. Nie zranię cię. Na pewno zaboli, gdyż mój kutas jest duży, ale twoja cipka go otuli.
- Błagam cię... Kimkolwiek jesteś...
- Mam na imię Zephyr. Jestem Arphisem tak, jak się pewnie domyślasz. W przeliczeniu na ludzkie lata, mam ich trzydzieści dwa.
- To nie może dziać się naprawdę! To nie może...
Przerwałam mówienie w momencie, w którym poczułam czubek grubego i niemiłosiernie długiego fiuta Zephyra przy swojej cipce. Mężczyzna pocierał swoim kutasem o moją wilgoć, rozsmarowując ją sobie na penisie. Patrzyłam na to z niedowierzaniem. Nie mogłam pojąć, że właśnie tak miał wyglądać mój pierwszy raz. Sądziłam, że zasługiwałam na większy szacunek, ale najwyraźniej miałam zostać zerżnięta w lesie przez potwora, który dotychczas istniał dla mnie tylko na kartach księgi Wendy.
Nagle Zephyr zaczął się we mnie wciskać. Krzyczałam z bólu, gdyż za nic nie potrafiłam się rozluźnić. Od Wendy i innych koleżanek wiedziałam, że pierwszy seks zazwyczaj był bolesny, ale na pewno nie stanowił takiego piekła, jakie przeżywałam w tej chwili ja.
Wrzeszczałam, ile sił w ciele. Zephyr jednak mocno mnie przy sobie trzymał. Jedną łapę zacisnął na moim pośladku, a drugą trzymał moje plecy. Jego miękkie futro przyjemnie otulało moje ciało, ale nie mogłam pozwolić mu się omotać.

CZYTASZ
Underworld
FantasyPrzyjaciółka Adory zafascynowana jest stworzeniami zwanymi Arphisami. Pewnego dnia dziewczyny idą do pobliskiego lasu w poszukiwaniu Arphisów. Żadna nie spodziewa się tego, że ujawni się przed nimi przedstawiciel tych stworów. Adora zostaje wciągni...