11. Gorąca czekolada

230 8 13
                                    

Wydawało mi się, że jeszcze nigdy nie czułam takiego przerażenia jak wówczas. Znajdowałam się w miejscu, w którym zazwyczaj mogłam czuć się bezpiecznie. Tym razem jednak osoba wyłaniająca się z ciemności pokoju natychmiast odgoniła owe uczucie, za to przyprawiła mnie o nieprzyjemne dreszcze.

- Tęskniłaś, Truskaweczko? - zagadnął ostrożnie, stawiając ku mnie małe kroczki. Zauważywszy jego poczynania, podniosłam się z łóżka i zaczęłam cofać do tyłu.

- Nie było za kim - prychnęłam, lecz po chwili napadły mnie wyrzuty sumienia, czy na pewno warto pyskować do tak niebezpiecznego człowieka, jakim stał się Finley Hunterson.

- No, no - zacmokał, wciąż się do mnie zbliżając. - Zmieniłaś się od naszej ostatniej rozmowy.

- Ty też, ale zdecydowanie nie była to pozytywna przemiana. - wstrzymałam oddech, gdy dół moich pleców obił się o kant blatu biurka. Wszystko wskazywało na to, iż nie mam szansy na dalszą ucieczkę.

- Jak kto woli, Truskaweczko - wraz z ostatnią samogłoską przezwiska, którego tak nienawidziłam, mężczyzna zbliżył się do mnie na tyle blisko, że mogłam wyczuć jego muskający skórę mojego policzka oddech.

- Przestań - wycedziłam, unosząc niepewnie wzrok na twarz szatyna. Jego oczy miały tak intensywnie niebieski kolor, że nawet teraz, w niewielkiej widoczności, potrafiłam dostrzec zarys tęczówek chłopaka. Spoglądając w te błękitne oczy, w mojej głowie wyświetliły się wszystkie chwile, jakie przeżyliśmy wspólnie. Te lepsze i gorsze. Każdy pocałunek i każde zbliżenie, ale również każda łza, którą uroniłam, wpatrując się w ten niewzruszony wzrok.

- Inaczej pachniesz... - przytknął kosmyk moich włosów do nozdrzy, kompletnie mnie ignorując, gdy ja miałam kończyny niczym z waty i, za pośrednictwem jego przeszywającego spojrzenia, nie potrafiłam się poruszyć. - Mimo wszystko wiśnia równie dobrze do ciebie pasuje.

- Odsuń się - przymknęłam powieki, starając się zebrać w sobie wystarczająco siły na rozmowę z Finleyem. Nie mogłam być przy nim tak słaba. Nie w momencie, gdy stał mi się zupełnie obcy.

Nie teraz, gdy prawdopodobnie ma związek z zaginięciem mamy.

- Dlaczego? Nigdy nie narzekałaś na moją bliskość - mruknął do mojego ucha, aby po chwili założyć niesforny kosmyk moich włosów za ucho i musnąć ustami mój policzek, do czego nie dopuściłam, w ostatniej chwili odpychając go od siebie.

- Powiedziałam, żebyś się odpierdolił! - uniosłam się. Hunterson natomiast założył ręce na piersi i zaśmiał się ironicznie. - Dobrze wiesz, że wszystko między nami jest już dawno zamknięte.

Zdecydowanie wolałabym w tym momencie kłócić się z Jasonem, niż prowadzić rozmowę z moim byłym.

- To przez ciebie. - szepnął po chwili ciszy. Mimika jego twarzy diametralnie się zmieniła. Wyglądało na to, że przez ostatnie lata nie pielęgnował zbytnio swojej psychiki.

- O czym mówisz?

- Przez ciebie popadłem w to całe gówno. - uniósł na mnie wzrok. Nie był już taki, jak wcześniej. Gdyby szatyn umiał zabijać spojrzeniem, leżała bym już martwa, zabrudziwszy mój biały dywan własną krwią. - Gdybyś mnie nie zostawiła, to...

- A ty co byś zrobił na moim miejscu?! - przerwałam mu - Myślisz, że łatwo jest żyć ze świadomością, że zabiłeś własną matkę i wpakowałeś do więzienia niewinnego ojca? Skąd miałam wiedzieć, czy pewnego dnia to nie ja stanę się twoją kolejną ofiarą?

Gdy przypomniałam sobie o zbrodni mężczyzny, automatycznie żółć w żołądku podeszła mi nieco wyżej. Tamten dzień był najokrutniejszą dobą w moim życiu i przez ostatnie kilkanaście miesięcy próbowałam wymazać go z pamięci.

From Collision To Love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz