Rozdział 16

1 0 0
                                    

Verena

   Zostaliśmy zamknięci w pracowni Hanniela. Chłopak się nie odzywał, ja też. W pomieszczeniu nie panowała jednak cisza. Mag ucierał coś w moździerzu. Praca z ziołami chyba go uspokajała. Była sposobem na zrelaksowanie się po ciężkich chwilach. Podejrzewałam nawet, że w moździerzu nic nie było. Ucierał nicość tylko w celach ukojenia nerwów. Ja takiego sposobu nie miałam. Wsłuchiwałam się więc w odgłosy ucierania i przejeżdżałam wzrokiem po znajomych meblach.
Nagle Hanniel odszedł od moździerza, przeszedł się po pomieszczeniu i usiadł pod ścianą. Wplótł dłonie we włosy, a następnie pociągnął, powodując, że jego głowa pochyliła się, niemal dotykając jego zgiętych kolan.
   - Hanniel? Wszystko w porządku?
   - Że ty jeszcze pytasz...
   - Czyli, nie jest?
   - Kurwa, oczywiście, że nie jest! - krzyknął, gwałtownie podnosząc głowę.
   Popatrzył mi głęboko w oczy. Jego fioletowe tęczówki świeciły się w nieznany mi sposób. Przebiegł przeze mnie dreszcz, gdy Hanniel wstał i zaczął do mnie podchodzić. Ręce miał spuszczone wzdłuż ciała, ale wiedziałam, że była to jedna z najniebezpieczniejszych pozycji jeśli chodzi o pozycje bojowe u magów.
Jego dłonie oplotły jasnofioletowe chmury. Zanim zdążyłam uciec, mag uniósł dłoń i przyparł mnie do ściany.
   - Chcesz mnie jeszcze o coś oskarżyć? Może o tortury? Albo o uszkodzenie ciała? Pieprzysz co ci ślina na język przyniesie, nie zważając na konsekwencje lub na to czy to w ogóle prawda.
   - Otrułeś mnie. To akurat prawda.
   Hanniel podniósł drugą dłoń. Obrócił nadgarstek, a ja zaczęłam się dusić.
   - Proszę bardzo. Kolejny błąd. Dam ci radę: nie odzywaj się, kiedy może ci to zaszkodzić.
   Puścił mnie. Chwyciłam się za szyję, próbując złapać oddech.
Do środka wszedł Felix. Kątem oka spojrzał na mnie, po czym powiedział:
   - Hanniel Kaylan proszony jest na salę tronową.
   Mag wyszedł z pracowni. Felix poprosił jednego ze strażników, żeby poszli z Hannielem, a on sam do mnie podbiegł.
   - Co się dzieje? Może pani oddychać?
   Pokiwałam głową.
   - Co się pani stało?
   - Hanniel... on mnie... dusił.
   - Musimy poinformować króla.
   Ruszył do drzwi, ale chwyciłam go za ramię.
   - Nie.
   - Dlaczego?
   Bo nie chcę go pogrążać? Bo chcę go chronić? Bo się boję?
   - Ma wystarczająco problemów, a ja nie jestem typem oskarżyciela... Mam prośbę. Zawołasz do mnie Dravena? Nie chcę siedzieć tu sama, a ty pewnie musisz iść.
   - Racja, muszę być do dyspozycji króla. Obawiam się jednak, że Draven jest na sali tronowej. Mogę obiecać, że przekażę mu, że chce go pani widzieć. Natomiast, że przyjdzie obiecać nie mogę.
   - I tak wiele dla mnie zrobisz. Dziękuję.
   Felix uśmiechnął się i wybiegł z sali.
                                    ***
   Od dłuższego czasu pod nieobecność Hanniela czytałam książki z jego półki. Starałam się w ten sposób dokształcać w dziedzinie magii. Po przeczytaniu kilku opisów różnych czynności zaczęłam rozumieć Dravena. Teoria magii była dla mnie naprawdę nudna, zaś praktyka - niebezpieczna.

Podczas mojego szóstego podejścia do przeczytania do końca rozdziału o podstawowych ziołach, do pracowni wszedł Draven.
   - Chciałaś mnie widzieć?
   - Tak. Chcę z tobą porozmawiać.
   - O czym? - spytał, opierając się o stół roboczy.
   - Mówiłeś, że mogę wrócić na Ziemię.
   - Owszem.
   - Jak to zrobić?
   - Już za późno. Mogłaś wrócić trzy dni po przybyciu tutaj. Teraz musisz tu zostać.
   - Nie ma innego sposobu?
   - Nie.
   Przyjrzałam się Dravenowi. Jak zwykle nie widziałam jego twarzy, ale wystarczyło skupić się na prawie niezauważalnych ruchach. Draven nerwowo bawił się palcami, próbując ukryć to pod peleryną.
   - Kłamiesz - powiedziałam.
   - Nie kłamię.
   - Powiedz prawdę. Czy jest inny sposób, żeby się stąd wydostać?
   - Dobrze, jest. Wyjdziesz stąd, ale na krótko. Potem musisz wrócić, bo tam gdzie trafisz nie leży twój grób.
   - A gdzie trafię?
   - Gdzieś do słowian.
   - Dlaczego tam?
   - Ponieważ to właśnie tam obchodzi się dziady.
   Zamilkłam na chwilę. Próbowałam odnaleźć w pamięci chociaż wzmiankę o ów dziadach, ale żadnej nie odnalazłam. Nie zastanawiając się dłużej, rzekłam:
   - Chcę tam iść.
   - To może być dla ciebie niebezpieczne.
   - Pobyt tutaj też jest dla mnie niebezpieczny. Przypomnieć ci wszystkie sytuacje, w których mogłam ponownie stracić życie?
   - Nie było ich tak dużo.
   - Ale były! Uważasz, że to nic takiego?!
   - Nie uważam tak...
   - To pozwól mi być szczęśliwą choć przez kilka godzin.
   - W porządku, ale jak coś ci się stanie to ja się do tego nie przyznaję.
   "Przykro mi, ale chyba będziesz musiał" - pomyślałam, chcąc powiedzieć to na głos.
Ale mogło mi to zaszkodzić.
Słowa i czyny Hanniela zbyt intensywnie na mnie wpływały. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale nie potrafiłam przekonać umysłu do tego, że on wcale nie jest tak dobry, jaki mi się wydawał. Pomimo jego zbrodni, nadal widziałam w nim pogubionego i samotnego osiemnastolatka, prawie mojego rówieśnika.
Usiadłam pod półką z książkami. Draven chwycił za klamkę. Uchylił drzwi.
   - Draven - rzekłam, na co mężczyzna się odwrócił. - Co z Hannielem?
   - Siedzi w lochach. Martwisz się o niego?
   - Tak. On jest pogubiony i...
   - Przestań go bronić. Pogubiony czy nie, popełnił czyn karalny. Musi za niego odpowiedzieć.
   Pokiwałam głową. Draven zamknął drzwi. Podszedł bliżej i ukucnął przede mną, opierając łokcie na kolanach.
   - Chcesz stąd wyjść?
   - A dokąd ja mogę iść?
   - Do Adaira albo - zawahał się. - Tak, do Adaira. Więc? Idziesz czy zostajesz?
   - Idę.

Czerwień przelanej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz