18. Prawda

56 4 30
                                    

Potem ta dwójka plotkowała. Oczywiście Wiewiór zostaje u nas na noc ,bo Helen chce z nim spędzić czas i nie chce żeby jego przyjaciel wydawał pieniądze na hotel.  Odebrałem Angel i poszedłem na zakupy na obiad ,puki w mieszkaniu byli goście od wymieniania okna, które było rozbite. Akurat zajęło mi to tyle że zdążyli się z tym uwinąć.

-Jestem!- powiedziałem wchodząc do mieszkania. 

Zdjąłem buty i dałem zakupy do kuchni. Oni stali przy obrazach ,zwłaszcza skupiając się nad tym ochlapanym krwią ,który Helen malował tej pamiętnej nocy.

-Co robicie?- zapytałem przytulając Helena od tyłu i opierając brodę na jego głowie.

-Wypieramy obraz na jutrzejszy konkurs. Nati mówi że ten jest dobry, ale nie wiem jak go nazwać.- powiedział zamyślony ślicznotka.

Spojrzałem na wiewióra ,który też patrzył się zamyślony na obraz ,przy czym trzymał Angel na rękach i głaskał ją. Mała zdrajczyni. Mi to tak sie nie daje głaskać.

-Hymm możee...-powiedział zamyślony wiewiór- "Bloody Painter"?- wyrzucił i spojrzał na Helena ,a on na niego.

-...Geniusz.- powiedział Helen z błyskiem w oku.

-No i świetnie.- powiedział dumny z siebie czerwonowłosy- To co robimy na obiad?- zapytał z uśmiechem i spojrzał na mnie.

-Spagetti.- mruknąłem lekko się uśmiechając widząc jak Helen się cieszy.

Chyba nigdy jeszcze nie widziałem go tak radosnego. Ten chłopak naprawdę musi dla niego dużo znaczyć. Wzięliśmy się za robienie obiadu ,mając trochę ubawu przy tym. Ten wiewiór nie jest taki zły, całkiem zabawny i w ogóle ,ale czuje że coś ukrywa. Ale ja się wszystkiego dowiem.

Usiedliśmy przy stole i jedliśmy. To znaczy ja i wiewiór jedliśmy ,a ślicznotka jak zwykle grzebał widelcem w jedzeniu tylko czasami podjadając trochę makaronu.

-No powiem wam. Zajebisty obiadek nam wyszedł. A Helena jak zwykle prawie nie je. Musisz go trochę utuczyć uśmieszku.- powiedział czerwonowłosy patrząc na mnie z uśmiechem.

-Uśmieszku?- zapytałem zdziwiony i rozbawiony.

-No co? Ty mi dałeś ksywkę to ja tobie też.- powiedział udając oburzonego.

-Dobra dobra. Nie kłócić mi się tu.- powiedział rozbawiony Helen niczym matka rozdzielająca kłócące się dzieci- Jeff przynieś wino. Trzeba się napić z okazji przyjazdu Nati.

-Wino? Nie trzeba mi dwa razy powtarzać.- powiedziałem zadowolony i od razu je przyniosłem razem z lampkami do wina i nam polałem.

-No no tylko żeby nam tu Helena nie odpadła po dwóch lampeczkach wina.- powiedział śmiejąc się wiewióra.

-Dam rade. Spokojnie.- zaśmiał się Helen.

Stuknęliśmy się szkłem i piliśmy rozmawiając. Oczywiście skończyło się na tym że poszedłem  jeszcze po trzy butelki. Helen był już pijany po trzech kieliszkach. Czyli o jeden więcej niż zakładał Nat.

-A wiesie co?- powiedział niewyraźnie Helen- Ja to pierrrdole to szchołe zasrrraną. Huje lecą na chajs bogatych roziców a nie na prrawdziwe TALENTY.- powiedział śmiesznie gestykulując z kieliszkiem w dłoni przez co prawie rozlewał wino.

-Uważaj bo rozlejesz.-zaśmiałem sie na co on jednym łykiem opróżnił naczynie.

-Jusz nie mam szo roslać.- powiedział patrząc się na mnie z uśmiechem i kołysząc.

-Jest piany ,ale ma racje.- zaśmiał się czerwonowłosy i też opróżnił cały kieliszek i nalał sobie więcej wina.

-O o o mi tesz nalej.- powiedział podkładając lampkę pod butelkę ,którą trzymał Nat.

Mroczne pociągnięcia (JeffxHelen)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz