0.

30 1 2
                                    

Moje życie od zawsze było choć trochę zakręcone, jednak wiele zakończyło się po spotkaniu tych kilku osób. Zmieniło się na gorsze.

Ataki paniki, strach przed wykonaniem najmniejszego kroku i oczywiście to uczucie bycia obserwowaną było czymś do czego musiałam się przyzwyczaić, czymś co zostało w moim życiu nawet po oddaleniu się od tych psycholi.

Ale od początku...

Moje życie przed tym wszystkim i tak nie było zwykłe, wręcz przeciwnie. Wykładanie na uczelni osób, które chciały pracować w Federalnym biurze Behawioralnym czy być jakkolwiek zamieszane w ten świat nie było całkowicie normalne. Do dziś zastanawiam się co mnie skusiło do pracy tutaj, nie licząc dziecięcej zajawki. Przeczytałam kilka książek, materiałów, posłuchałam kilku ludzi i tak się wszystko zaczęło. A skończyłam tutaj. Jako wykładowca i osoba pomagająca górze, byleby tylko nie tykać się ciał. Analiza zewnętrzna, zero obrazków, krótki opis.

I było dobrze, ba, świetnie! Dopóki nie zjawił się Jack z jego prośbą, by pomóc im ciut... Mocniej. Wejść głębiej, zatracić się w tym świecie, stracić świadomość bytu i bezpieczeństwa. Stracić człowieczeństwo.

Co mogłam zrobić, gdy ubrał to w słodkie kłamstwa, mówiąc o jednej akcji? Nie mogłam nie zgodzić się, gdy ujął to jako lekką pomoc przy pracy jednemu z wykładowców, który był w kropce...

~.~

- Tym sposobem dochodzimy do momentu, gdzie morderca poddał się bez walki. Oddał się w ręce policji po popełnieniu morderstwa. Dopiero po kilku godzinach rozmowy z terapeutą udało nam się odkryć kilka zaburzeń psychicznych. Nie tyle zaburzeń osobowości co dodatkowe stany lękowe i schizofrenię. Nie mogliśmy odkryć tego szybciej ze względu na unikanie lekarzy przez Vincenta. – Skończyłam wykład ostatnim zdjęciem, pokazując osobę Vincenta, który dopuścił się do morderstwa trzech dzieci i jednego rodzica. – Na dziś to koniec. Papierową kopię notatek zostawiłam obok drzwi.

Jedni powoli pakowali się, rozmawiając ze znajomymi, inni zaś spieszyli się na pociąg, tramwaj, może jakąś uroczystość, nie obchodziło mnie to. Sama chciałam wrócić do domu, choć miałam jeszcze dwie godziny wykładu. Spojrzałam na zegar, wpół do szesnastej.

Oparłam się na drewnianym biurku, zakładając ręce na piersi. Pół godziny przerwy i kolejne dwie godziny powtarzania jednej i tej samej sprawy. Choć nie mogłam narzekać, była to dość spokojna, dobrze płatna praca. Jednie wymagała przygotowania sobie materiałów i dochodzenia do wniosków, choć to i tak przyjemniejsze niż oglądanie jak wszystko dzieje się.

Po opuszczeniu sali przez studentów powtórzyłam materiały, sącząc pierwszą kawę tego dnia i w końcu czując pewien wewnętrzny spokój. Jednak musiał on zostać przerwany przez kogoś, zawsze, gdy relaksuję się ktoś przerywa w najlepszym momencie.

Jack wszedł powolnym krokiem na salę, zamykając za sobą cicho drzwi. Spojrzał na mnie, jednak nic nie powiedział.

- Dlaczego się skradasz? Przecież nikogo oprócz mnie tutaj nie ma. – Powiedziałam spokojnym głosem, odkładając kartki na bok.

- Myślałem, że jesteś zajęta.

- Trochę. – Weszłam mu w słowo, na co ten tylko cicho westchnął z lekkim uśmiechem. – Do rzeczy.

- Potrzebuję twojej pomocy. – Tutaj zwrócił moją uwagę, zmuszając mnie do spojrzenia na niego. Gdy zauważył, że w jakimś stopniu jestem zainteresowana, kontynuował. – Nie ja, a inny wykładowca. Widzisz... Pracujemy nad sprawą zaginięcia ośmiu dziewczyn i potrzebujemy jakiejkolwiek opinii. Zwracam się do ciebie.

„Niewinna Krew" | HannibalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz