☕️1☕️

351 9 1
                                    




Gdyby nie grupa, nie wpadłbym na ten pomysł.

Spojrzałem na srebrny zegarek, który miałem na nadgarstku. Oblizałem nerwowo usta, mając nadzieje że nie natknę się tu na któregoś z braci.

Tego mi tylko brakuje.

Oni są wszędzie. Gdziekolwiek bym się nie zjawił, oni tam są. Oczywiście to czyste przypadki, bo raczej mnie nie śledzą... Raczej.

Nie chciałem żeby romans między mną a Santanem wyszedł na jaw. Na razie. Nie wiedzieliśmy co z tego wyjdzie. Na razie spotykaliśmy się po kryjomu, co było trudne. Vincent wiedział zawsze wszystko.

Musiałem uważać, bo nie mailem pojęcia jaka by była jego reakcja. Adrien to jego wspólnik, napewno nie spodobałoby mu się, gdyby nasze rodziny łączyło coś więcej.

Zirytowany po raz setny spojrzałem na zegarek. Adrien spóźniał się już dziesięć minut. wyciągnąłem z tylnej kieszeni spodni telefon, pisząc do bruneta:

William

Gdzie jesteś?

Na odpowiedz nie Musilem długo czekać:

Adrien

Są korki. Za pare minut będę.

Westchnalem. Umówiliśmy się w kawiarni, w mieście obok. Od Pensylwanii do Muncy jechałem pół godziny.

Połowa kawiarni w Pensylwanii była pod kontrolą Vincenta. Wiedziałem, bo byłem drugim najstarszym bratem, a co za to idzie - jego prawą ręką i wsparciem.

Lubiłem swoją pozycje w rodzinie; młodsi bracia okazywali mi szacunek, ale nie bali się mnie jak Vincenta.

Wsadziłem ręce do kieszeni, obserwując auto Adriana parkujące niedaleko. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc bruneta truchtającego w moja stronę. Miał lekko zmierzwione włosy; widać że się spieszył.

A mimo to nie dotarł na czas.

- Przepraszam, serio sądziłem że się wyrobie w czasie - powiedział, gdy już był na tyle blisko mnie. Złożył krótki pocałunek na moich ustach.

- W porządku. Zdarza się. - uśmiechałem się. Adrien również.

- Dzięki. - objął mnie ramieniem. Z przyjemnością przyległem do jego boku. - Idziemy?

- Tak. - skinąłem głową.

Weszliśmy do klimatycznej kawiarenki. Wszystko w niej było wykonane z jasnego drewna, a spod sufitu zwisały różne intensywnie zielone rośliny. Rozejrzelismy się za stolikiem, który był jak najmniej widoczny.

Wiedzieliśmy że geje w tych czasach nie są mile widziani. Zawsze gdy przechadzaliśmy się po parku, każdy zatrzymywał na nas wzrok.

Zdjąłem marynarkę, wieszając ją na wieszaku przy wejściu. Adrien zrobił to samo. Zajęliśmy stolik w samym rogu.

- Co weźmiesz? - zapytałem, patrząc na tablice nad ladą. Były na niej wypisane kredą różne nazwy kaw, herbat i gorących czekolad.

- Nie wiem - przyznał, marszcząc brwi. - Chyba espresso.

Skinalem głową.

- Patrz, są gofry. - uśmiechnąłem się, wskazując brunetowi palcem napis "GOFRY" - Weźmiemy jakiegoś na pół?

Adrien na mnie spojrzał. Miałem wrażenie ze zacisnął szczękę, ale pewnie mi się tylko wydawało.

- Nie jestem głodny.. - zacisnął usta w wąska kreskę - Ale w porządku. Weźmy na pół - uległ.

Posłałem mu najbardziej uroczy uśmiech jaki potrafiłem.

Usłyszałem jego parsknięcie. Przyjazne, miłe. Oblizałem wargi, podpierając policzek ręką.

Patrzyłem na szatyna, który szukał czegos w kieszeni.

Podniósł na mnie wzrok.

- Hm? - mruknął.

- Nic - zarumieniłem się.

Zawsze uważałem Adriana za szczególnie uroczego, nie dostrzegając szczegółów.

Od kąt Vince mi go przestawił (kiedyś, dawno na balu), pragnąłem znaleźć się w jego objęciach. Nigdy nikomu się do tego nie przyznałem. Nawet sam przed sobą to ukrywałem.

Minęło dużo czasu zanim wyszedłem z szafy jako gej. Bałem się. To był dla mnie cholernie trudny czas; miałem problemy z jedzeniem oraz samoakceptacją. Nigdy nie podobały mi się kobiety. Nie wiedziałem czemu.

Kiedy ujawniłem się bracią, bałem się ich reakcji. To w końcu "Rodzina Monet". Wszyscy chodzą z brodą ku niebu, nie przejmując się uczuciami innych. Ja starałem się być inny.

Pamietam miny rodzeństwa; Tony zmrużył oczy; Shane wybuchnął śmiechem; Dylan podrapał się po karku, a Vince wypalał we mnie dziury wzrokiem.

Z biegiem czasu wydało mi się to zabawne, ale w tamtej chwili prawie nie omdlałem ze strachu. I barku wartości odżywczych. Ale to taki mały szczegół.

- Zamyśliłeś się - zaśmiał się Adrien. Spojrzałem na niego, unosząc kąciki ust. Uwielbiałem jego śmiech.

- Troszeczkę. - przyznałem, chwytając dłoń szatyna. On ścisnął moją, posyłając mi ten jego czarujący uśmiech.

***

Wszystko co się tu będzie działo jest przeze mnie zmyślone. Charaktery postaci będą się zmieniać z biegiem opowiadania.

Mam nadzieje że będziecie czekać na drugi rozdział z niecierpliwością.

Mam tyle do wyjaśnienia!

<3

~Dawid

Jesteśmy Dla Siebie Całym Światem *BxB*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz