Rozdział 12.

20 1 0
                                    

Odziani w czerń czarodzieje tworzyli koło wokół bladego mężczyzny o gadziej twarzy. Ich spojrzenia były wbite w podłogę, niespokojne, przepełnione strachem.

- A może wy mi powiecie... - mruknął zirytowany mężczyzna.

- Co ciekawego dzieje się w naszej kochanej szkole? - zapytał, patrząc na stojących obok siebie profesorów.

W pomieszczeniu zapadła cisza, śmierciożercy wyprostowali się nieco, patrząc z ponagleniem na czarodziei, do których skierowane było pytanie. Vinda uniosła twarz, a jej oczy padły na twarz Czarnego Pana.

- Cóż panie... personel nam się kruszy - odparła blondwłosa kobieta zanim ktokolwiek mógł zareagować. Voldemort przystanął przed nią i spojrzał na nią z zainteresowaniem.

- Oh doprawdy? - syknął złośliwie, po czym dodał:

- Kto?

- Sybilla Trelawney - mruknęła poważnie kobieta na co mężczyzna zaśmiał się w głos.

- Jak śmiesz zawracać mi głowę czymś takim? - warknął w jej stronę Czarny Pan, nagle znajdując się zdecydowanie bliżej jej ciała.

- Panie... - wyszeptała cicho, czując jak w żyłach mężczyzny z wściekłości pulsuje krew.

- Panie, nie o nią mi chodzi - wyjaśniła w końcu, a na twarzy Voldemorta odmalowało się zdziwienie.

- To o kogo? - zapytał.

- O naszego drogiego Amycusa - odparła cynicznie, spoglądających na krępego mężczyznę, stojącego po drugiej stronie dyrektora.

- Otóż profesor Carrow urządził sobie swego rodzaju polowanie. Polowanie na hogwarckie profesorki... - wytłumaczyła spokojnie, a po sali rozszedł się szmer.

Ktoś z tyłu parsknął śmiechem, a na ten dziwięk jadalnię przeszyło zaklęcie, które powaliło śmierciożercę na kolana.

- Co cię taki bawi, Antoninie? - zapytał pozornie spokojny.

- Wybacz mi, panie - mruknął powalony śmierciożerca, podnosząc się z pomocą stojącego obok kompana.

- Po prostu świadomość tego, że ktoś ma ochotę na przygodny seks z tą obłąkaną kobietą od wróżbiarstwa, jest dość zabawna - odparł na swoje usprawiedliwienie mężczyzna.

W tym momencie wszyscy śmierciożercy obecni na sali poza zainteresowanym i jego siostrą parsknęli śmiechem. Voldemort uniósł kącik ust, gdy padło z czyiś ust:

- Z nią to by nawet Dumbledore nie chciał!

- I co my z tym faktem zrobimy? - zapytał Czarny Pan, patrząc na blondwłosą kobietę. Nie czekając na odpowiedź, ruszył dalej i przystanął przed czerwonym na twarzy profesorem obrony przed czarną magią.

- Co, Amycusie? - dodał złośliwie, patrząc na mężczyznę.

- Panie, ja nie... - zaczął niepewnie, jednak nie dane mu było dokończyć.

- Zejdźcie mi z oczu - warknął niespodziewanie Voldemort, nie dając mężczyźnie czasu na odpowiedź. Nie miał dziś ochoty na słuchanie tych bzdur opowiadanych przez Carrow'ów.

Armes de la mort || Severus Snape Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz