33

12.8K 739 48
                                    

-Louis-
- Dzięki, Sam - uśmiecham się do kumpla i wskakuję na swojego Harley'a.
Odpalam silnik i wjeżdżam na ulicę, która dzisiaj jest wyjątkowo pusta. Na szczęście. Wymijam kilka pojedynczych samochodów i w końcu wyjeżdżam na prostą. Wiatr, który wieje mi prosto w twarz jest tak kurewsko zajebisty, że nawet nie mogę tego opisać. Właśnie dlatego nie zakładam kasku - by poczuć ten pieprzony wiatr.
Po kilku sekundach jestem już pod domem i parkuję mój motocykl na podjeździe. Wchodzę do garażu, by zająć się wymienieniem części w moim aucie, gdy nagle do mojego nosa dociera specyficzny zapach dymu. Co do kurwy?
Otwieram drzwi łączące garaż z domem i wchodzę do środka, doznając szoku, ale jednocześnie jestem kurewsko zdenerwowany.
- Co tu się, kurwa, dzieje?! - pytam wchodząc w głąb, przez szare kłęby dymu.
Wytężam wzrok i zauważam, że w moim salonie płonie ogień. Mało tego. Na podłodze leży Liam, Zayn, Styles i jakiś pieprzony dzieciak.
- Kurwa mać! - wrzeszczę i wyciągam z kieszeni telefon.
Szybko wybieram numer do straży pożarnej i biegnę do garażu po gaśnicę.
- Kurwa, wstawaj, cwelu! - robię zamach, by kopnąć Styles'a w brzuch, jednak przypomina mi się jego chore żebro, więc odpuszczam.

Odsuwam wszystkich jak najdalej od ognia, a sam próbuję go ugasić. Kurwa, bawię się w jakiegoś strażaka, czy jaki chuj?
Po chwili słyszę syreny straży pożarnej, więc wzdycham z ulgą i rzucam gaśnicę na podłogę.
- Co tu się stało?! - krzyczy starszy facet, wbiegając do środka z jakimś ogromnym wężem ogrodowym. Nie wiem, nie znam się na tym.
- No kurwa pali się! - odkrzykuję i wraz z kilkoma strażakami wynoszę chłopaków z domu.

-Lily-
- Jak myślisz gdzie mogą być? - pyta nerwowo Mary, wsiadając na miejsce pasażera.
- U któregoś z chłopaków, tak sądzę - wzdycham i odpalam silnik.
Harry zabije mnie za to, że wzięłam jego auto, ale do jasnej cholery, co mnie to obchodzi?! Nie ma ich ponad 2 godziny, więc chyba mam prawo się martwić.

Parkuję pod mieszkaniem Niall'a i wybiegam z samochodu jak burza. Pukam kilkakrotnie w drzwi i czekam, aż mi otworzy.
- Co jest, Lily? - uśmiecha się, otwierając drzwi.
- Gdzie Styles? - pytam zdenerwowana, a on marszczy brwi.
- Był u mnie po psa jakieś 2 godziny temu.
- I od tego czasu zaginął - wzdycham, a on drapie się po karku.
- Sprawdź u Louis'a, albo Zayn'a - mówi, a ja kiwam głową i całuję go w policzek.
- Dzięki! - krzyczę i wsiadam do auta.
Mary z nerwów zaczęła obgryzać paznokcie i zastanawiam się czy nie zrobić tego samego.

Dojeżdżam do domu Louis'a i zamieram.
- Straż pożarna - szepczę i spoglądam na Mary, która o mało co nie zeszła na zawał.
Wybiegamy z auta i pędzimy w stronę ludzi, którzy zebrali się pod domem Lou.
- Louis! - krzyczę z daleka, zauważając jego brązową czuprynę.
Odwraca się i głęboko wzdycha. Nie jest zadowolony.
- Co tu się do cholery dzieje? - pytam, a on unosi dłoń w górę, na znak, bym nie pytała dalej.
- Twój pieprzony chłopak spalił mi dom - syczy i wskazuje na mieszkanie, które na moje oko wygląda identycznie jak wcześniej.
- O matko - mamroczę i zakrywam usta dłonią.
- Gdzie do kurwy nędzy jest mój syn?! - wrzeszczy Mary z daleka, a ja wytrzeszczam oczy na jej słownictwo.
Czy ona kiedykolwiek przedtem przeklęła?
- Cicho tam! - odzywa się jeden ze strażaków, który stoi przed domem i spisuje coś w notesie.
Mary wystawia mu środkowy palec i podchodzi do Louis'a.
- Gdzie jest mój syn? - powtarza pytanie, tym razem w milszej wersji i mierzy go wzrokiem.
- Nie chcę psuć pani humoru, ale jest upity i leży w domu z trzema innymi nawalonymi kolesiami - warczy Louis - I spalił mój dom! - krzyczy.
Zatykam uszy i ruszam w stronę drzwi. Niepewnie wchodzę do środka. W salonie zastaję Harry'ego, Zayn'a, Liam'a i Cody'ego śpiących na podłodze, okrytych kocami.
- Matko, z kim ja żyję - wzdycham i kucam przed nimi.
Są.. pijani. Aż stąd czuję smród alkoholu.
- Co narobiłeś? - szepczę i głaszczę Harry'ego po policzku, który jest cały brudny od dymu.

two hours later

Siedzę u Louis'a na kanapie i czekam, aż Harry i reszta doprowadzą się do porządku. W moich rękach leży ich los i niestety muszę poodwozić ich do domu.
- Już?! - krzyczę zdenerwowana, bo nie marzyło mi się czekanie przez pół godziny, aż czwórka facetów ogarnie się do wyjścia.
- Już? - śmieje się Lou wchodząc do pomieszczenia - Czy Wy kurwa widzicie jak wygląda mój dom?! Nie daruję Ci tego Styles - warczy w stronę Harry'ego i wskazuje na mnie palcem - a Ty za niego odpowiesz.
- Co? Czemu ja? - bronię się i mierzę go wzrokiem.
- Bo to Twój jebany chłopak. Jutro Was tu widzę, sprzątających moją chatę i ma być ona taka, jak kurwa ją tu zostawiłem - syczy.
Dawno nie widziałem go takiego wkurzonego i w sumie ma do tego prawo. Harry nieźle nabałaganił.

- Przepraszam - szepcze Harry, a ja ponownie wywracam oczami.

- Ile razy masz jeszcze zamiar przepraszać? - pytam ostro i wjeżdżam na podjazd do domu Liam'a.
Danielle wychodzi z domu ze skrzyżowanymi rękami i kręci głową. Czyli wie.
- Pa, Liam - mówię do niego i odblokowuję drzwi.
- Dzięki - leniwie wychodzi z auta i jak zbity pies podchodzi do Danielle, która mierzy go surowym wzrokiem.
- Tak bardzo Cię przepraszam, Lily - mruczy i kładzie swoją dłoń na moim udzie.
- Skończ, proszę - wzdycham i w końcu zatrzymuję się obok naszego domu.
Jutro koniecznie muszę porozmawiać z Mary, bo jestem pewna, że wymierzy Cody'emu surową karę. To Harry powinien za to odpowiadać, nie Cody.
Wychodzę z auta trzaskając drzwiami i wyciągam z kieszeni klucz.
- Czekaj - słyszę głos Harry'ego, a po chwili czuję jego dłonie na moich biodrach - Nie bądź na mnie zła, proszę.
- Nie jestem - kłamię i otwieram drzwi, wchodząc do środka - Jesteś jeszcze pijany, idź spać.
- Nie jestem! - broni się i chucha mi w twarz, a ja krzywiąc się odpycham go od siebie - Widzisz?
Nie mogę powstrzymać się przed cichym chichotem, bo nie oszukujmy się, ale on naprawdę czasami zachowuje się jak uroczy 10-latek.
- No daj mi buzi, kochanie - śmieje się i układa usta w dzióbek.
Pochylam się i składam na jego wargach delikatny pocałunek.
- Ale i tak jutro przez Ciebie muszę iść sprzątać dom, Louis'a.. - wzdycham.
- Damy radę - gwałtownie bierze mnie na ręce i niesie w stronę łazienki.
O, nie. Już chyba wiem co sobie zaplanował.
_____________________________________________________
140 votes = next :3
dobra, komentujcie co sądzicie, bo moim zdaniem ten rozdział leży <
chyba najgorszy rozdział napisany przeze mnie na Hopeless.. [*]


Hopeless [book two] || Harry Styles [PL] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz