ROZDZIAŁ DRUGI

295 31 2
                                    

#mtbwwatt🌊

Kendra
༄༄༄

Na czwartkowy trening poświęciłam jedynie sześćdziesiąt minut, ponieważ jutro miałam ważny test, na który musiałam się jeszcze pouczyć. Gdyby nie fakt, że był on z matematyki, mogłabym zostać do późna, podobnie jak w środę.

Ta siłownia należała do tych, co są czynne dwadzieścia cztery godziny na dobę, więc czasem się zdarzało, że przychodziłam jeszcze później i zostawałam przykładowo do drugiej nad ranem. Uwielbiałam to. Wtedy to miejsce było praktycznie puste, więc czułam się tu jeszcze swobodniej. Przede wszystkim żaden gym rat mnie nie zaczepiał i nie podpuszczał. Byłam tylko ja, przyrządy o ćwiczeń i...

... Archer Morgan, który musiał chodzić akurat na tę samą siłownię.

Zazwyczaj musieliśmy się mijać, ponieważ wątpiłam, że chodził tylko w środy. Każdy, kto chociażby zobaczył jego mięśnie, wiedziałby, że przesiaduje tu sporo czasu.

Sięgnęłam po bidon i wzięłam dwa duże łyki wody. Kątem oka widziałam, jak ciemnowłosy wciąż ćwiczy, a mnie krew zalewała. Musiałam jednak przełknąć uczucie porażki, związane z szybszym zakończeniem treningu.

Podniosłam ręcznik, a następnie przetarłam twarz. Powiesiłam go na ramieniu, po czym podążyłam w stronę szatni. Przebrałam się w dres, który zdążyłam ubrać w domu.

Wcześniej, do szkoły, pojechałam w mundurku, bez którego nie wpuściliby mnie do środka. Meadow Green Academy miało obsesję na ich punkcie. Były one schludne, a przy tym, całe szczęście, wygodne.

Dziewczyny dostały białą koszulę, granatową spódniczkę, tego samego koloru marynarkę oraz opcjonalnie granatowy krawat z białymi paskami. A na zimę mieliśmy ciepłe kamizelki, które ubierane były na koszulę. Chłopcy dostali praktycznie to samo, jedyną różnicą była dolna część garderoby, którą stanowiły spodnie.

Po ogarnięciu się, wyszłam z budynku, jak najszybciej dostałam się do auta i odjechałam. Z radia dobiegały wiadomości, na które nie zwróciłam szczególnej uwagi. W głowie układałam już plan na jutrzejszy dzień.

Moim przekleństwem był pedantyzm i potrzeba wiecznego planowania. Rzadko kiedy robiłam coś spontanicznie. Czułam się wtedy niekomfortowo, ponieważ jedna zmiana w harmonogramie kolidowała z innymi punktami.

   1. Pobudka: 4:00

   2. Przygotowanie się do dnia: 4:02 - 4:12

   3. Śniadanie: 4:14 - 4:22

   4. Umycie zębów: 4:24 - 4:26

   5. Wyjście z domu: 4:30

   6. Trening 5:00 - 7:00

I wtedy zatrzymałam się na szóstym podpunkcie, ponieważ przypomniała mi się wiadomość od trenera Wilsona.

Nie miałam pojęcia, o czym chciał ze mną porozmawiać, co mnie niepokoiło. Liczyłam, że to nic złego. Zależało mi na aprobacie mężczyzny, ponieważ chciałam wspinać się coraz wyżej po drabinie sukcesu. Nie było czasu na okazywanie słabości.

  Nie mogłam być słaba. Musiałam być twarda. Cały czas.

Zostawiłam samochód na podjeździe, a po zamknięciu bramy, weszłam do domu. Było cicho, jednak wiedziałam, że rodzice są w domu. Poszłam do salonu, w którym obaj byli zajęci telefonami.

– Cześć – odezwałam się, ale nie oderwałam ich od urządzeń. – Jak było w pracy?

– Tak, jak zawsze, Kendro – mruknął tata. – Dostałaś dziś jakieś oceny?

May The Best WinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz