Budzik natarczywie dzwoni mi nad uchem. Nie otwierając oczu, próbuje wymacać to niecne urządzenie. Macham ręką na wszystkie strony ale nie znajduję tego ustrojstwa.
Zawsze tak jest. Wieczorem go chowam, żebym rano musiała wstać i go znaleźć.
Siadam zaspana na łóżku, przeciągam się i odwracam szukając budzika. W końcu go znajduję wciśniętego między ramę łóżka a materac.
Zwlekam się z łóżka i wsadzam stopy w moje kapcioszki Tygryski. Mimo że mam juz sporo lat, nie wyleczyłam się z wielgachnych papci zwierzątek. Kocham je poprostu. A one kochają moje stopy miłością bezgraniczną i otulają ciepełkiem.
Kieruję sie automatycznie do kuchni, jak robot, pstrykam ekspres, wyjmuję kubek z szafki, stawiam pod ekspres i zapatruję się w okno.
Kocham ten widok za oknem. Mój mały domek stoi na wzgórzu, więc patrząc za okno widzę horyzont który kieruje się w dół. Zaraz za oknem, po lewej stronie mam gęstą choinkę, rabaty z kwiatami, a na prawo ławkę na której kocham siadać w ciepłe wiosenne dni.
Syczenie z ekspresu oznajmia że kawa gotowa. Porywam kubek, pstrykam w radio. Z głośników wybrzmiewa Elvis Presley- all shok up.
No tego nie da sie normalnie słuchać. Więc skręcam na full głośność i tanecznym krokiem z kubkiem w ręce idę do garderoby, wybrać ciuchy.
Wracam do kuchni, ściszam trochę radio i bunkruję się w łazience. Po 30 minutach jestem gotowa. Wyłączam radio, zgarniam torebkę i wychodzę. Właśnie zamykam drzwi kluczem kiedy widzę sąsiadkę w drzwiach obok. Starsza Pani ma kolo 80, jest przemiła.
Kiedy sie tu wprowadziłam jako jedyna przyszła mnie przywitać i przyniosła najpyszniejsze brownie jakie w życiu jadłam.-Dzień dobry Pani Stone. - macham do niej radośnie.
-Dzień dobry, kochane dziecko. Do pracy?
-Tak jest. Kwiaty same sie nie ułożą. - śmieję się.
-No tak. Jak Ci będzie jakichś zbywało to ja chętnie przyjmę.
-Oczywiście Pani Stone. Coś sie znajdzie. - macham na pożegnanie i zbiegam w dół chodnika do auta.
Zawsze na wieczór, gdy kończę pracę zbieram parę kwiatów i układam w mały bukiecik dla Pani Stone. Ona również podziela miłość do kwiatów. Tak samo jak ja, uważa że dom bez kwiatów jest jakby nagi, bezosobowy, pusty.Wsiadam do auta, torebkę rzucam na drugie siedzenie i przekręcam kluczyk. Automatycznie radio budzi się do życia a z głośników płynie Usher - Yeah.
Podryguję wesoło na fotelu, rytmicznie uderzam dłońmi o kierownicę. Na czerwonym świetle staję i puszczam kierownicę, bo właśnie jest refren. Wyrzucam rece do góry i bujam sie na lewo i prawo. Kątem oka dostrzegam auto po lewej i wlepioną w okno twarz faceta. Obracam się do niego a on się uśmiecha. Też się uśmiecham, macham i ruszam bo wskoczyło zielone.
Parkuję auto przy kwiaciarni, zgarniam torebkę i wychodzę.
Oczywiście znalezienie kluczy zajmuje mi prawie 10 minut. Kto wymyślił damskie torebki? Jeeeezu, tak na dobrą sprawę tu można cały dobytek schować.W końcu wynajduję klucz, wsadzam w zamek i otwieram a do moich nozdrzy dociera najpiękniejszy zapach kwiatów.
Tak, kwiaciarnia to zdecydowanie moje miejsce, moja oaza. Uwielbiam tu przebywać, wśród kwiatów.
Wchodzę do mojego maleńkiego biura, odkładam torebkę i kurtkę na wieszak a sama siadam przed biurkiem. Włączam laptopa, przy okazji czajnik żeby zrobić sobię herbatę.
Zalewam herbatę i czytam pocztę. Na szczęście biuro mam z tyłu. Drzwi maja w sobie lustro weneckie, wiec ja widzę wszystko co się dzieje na sklepie ale nikt mnie nie widzi gdy jestem w środku.
Moja kwiaciarnia nie jest duża, zwykłe prostokątne pomieszczenie z dużymi drzwiami wejściowymi, regały z kwiatami są na ścianach po obu stronach a przed wejściem do biura jest lada na której przygotowuję bukiety, wiązanki i kompozycje.
Wchodzę w kolejnego maila i aż cierpnie mi skóra.
CZYTASZ
10 sekund
Romance10 sekund. Tyle wystarczy by zmieniło się czyjeś życie bezpowrotnie. 10 sekund. Tyle zajmuje wymyślenie debilnego kłamstwa. 10 sekund. Tyle zajmuje zakochanie się od pierwszego wejrzenia. 10 sekund. Tyle wystarczy by policzyć do 10 i zacząć jeszc...