Rozdział 4

17 2 0
                                    

Wchodzimy do klubu Byond 9. Jak na wtorkowy wieczór, jest dosyć tłoczno.
Przedzieramy się przez tłum do baru.
Siadam na wysokim krzesełku i opieram łokcie na blacie. Cindy zajmuje krzesełko obok i trąca mnie łokciem.

-Dużo ludzi, nie? - Prawie krzyczy bo muzyka dosyć głośno dudni.

-Całkiem sporo jak na wtorek.

-Tutaj tak zawsze.

Nagle czuje jak palce przyjaciółki boleśnie zaciskają mi się na udzie. Kieruję na nią wzrok a potem przenoszę tam gdzie ona patrzy.

-Witam, piękne panie. Co podać? - mruga do nas barman. No, nie powiem, ciacho z niego.
Wcale się nie dziwię Cin, że się jej spodobał. Jego przystojną twarz rozjaśnił uroczy uśmiech. Kątem oka dostrzegłam jak Cindy rozpływa się od tego uśmiechu.

-Ja poproszę Sex on the beach. A ta Pani złoży zamówienie chyba jak Pan odejdzie. Może wtedy wróci jej zdolność mówienia. - śmieję się na co barman mi wtóruje.
Cindy sie zapowietrza a potem klepie w ramię ręką.

-Meeeelll co Ty mówisz. - oburza się. - ja poproszę coś dobrego, niech mnie Pan zaskoczy. - i uroczo się rumieni, na co ja przewalam oczami.

-Raz sex on the beach. I raz coś specjalnego dla naszego pięknego gościa. - puszcza jej oczko i odchodzi.

Wzdycham bo wiem że to się jednym, czy tam dwoma drinkami nie skończy.

Kelner podaje nam drinki z szelmowskim uśmiechem. Odwracam się na krzesełku i obserwuje tańczących ludzi, popijając alkohol.
Kończę swojego drinka i trącam Cindy.

-Idziesz trochę potańczyć?

Ale Cin wodząc maślanym wzrokiem za barmanem, kręci przecząco głową.
Wzruszam ramionami i zeskakuję z krzesełka, kierując się na parkiet.
Leci akurat kawałek Elton John i Dua Lipa - cold heart. Kocham tą nutę, więc zaczynam się bujać do rytmu, przy refrenie nawet zaczynam śpiewać.
Wyrzucam ręce do góry i kręcę biodrami na różne strony. Kawałek się kończy a zaraz za nim puszczają Rema- Calm down. Rozglądam się i widzę że tłum przystaje i staje do układu.
Więc i ja się ustawiam żeby wytańczyć układ do tej piosenki. Śmieję się głośno bo to jest zajebiście dobre uczucie.
Dobrze nawet nam idzie synchronizacja. Piosenka się kończy a mi zasycha w ustach, postanawiam się napić. Zmachana okręcam się na pięcie i chcę ruszyć do Cindy ale wpadam prosto w męskie ramiona. Silne ręce mnie przytrzymują i stawiają do pionu.
A ja zaglądam w niewiarygodnie niebieskie, wesołe oczy.

-O matko, ale masz parę w sobie - śmieje się męski głos. - wszystko ok?

-T..tak. Dz.. dziękuję - patrzę na niego. Mija 10 sekund a ja czuję jak miękną mi kolana. Jakby jakiś magnes miał w sobie.
Cały on jest diabelnie przystojny ale te oczy, jeziora niebieskie, bramy raju, są cudowne.

-Jezu, jakie Ty masz piękne oczy. - wypalam jak głupia i momentalnie klepie się w czoło i robię się czerwona - przepraszam. Paplam co mi ślina na język przyniesie.

-Nie szkodzi. Ty też masz piękne oczy. - mruga do mnie okiem, potem puszcza - przepraszam Cię, ale muszę iść.

Mija mnie ale cały czas patrzy mi w oczy. W końcu się odwraca i znika w tłumie. A ja stoję, jak sierota i próbuje go jeszcze dojrzeć między ludźmi. Serce bije mi z zawrotną prędkością, oddech mam przyspieszony a nogi drżą. W końcu ruszam do baru i opadam na krzesło obok Cindy.
Przyjaciółka spogląda na mnie przelotnie ale za chwilę wraca i skupia na mnie wzrok.

-Co się stało? - chwyta mnie za ramię.

-Jezu, chyba się zakochałam.

-Co? - parska śmiechem. - przecież Ty się nie zakochujesz.

10 sekund Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz