Obudziłam się przetwarzając każdą wczorajszą wypowiedź do Harrego, ale najbardziej wpadła mi w pamięć jego ostatnie słowa. ,,Chodź tu do mnie mój Jeżyku". Brzmiało to tak słodko jakbyśmy byli w kilku letnim związku, a znaliśmy się niecały dzień. Każda jego część mi się podobała. Jego barwa głosu, włosy, linia szczęki a nawet jego mimika. Wydawał się być idealnym chłopakiem, więc wiedziałam, że coś skrywa.
Dzisiaj znowu miałam go zobaczyć. Nie podobało mi się, że nagle mamy być najlepszymi przyjaciółmi, co powie na to jego dziewczyna. Nie chcę być powodem ich rozstania, i nie pozwolę, żeby chłopak mnie z nią zdradzał.
-Hej! - krzyknął w oddali młody mężczyzna - Pisałem do ciebie, ale nie odpisałaś, więc przyszedłem na ustaloną godzinę. Już myślałem, że nie przyjdziesz. - Powiedział na jednym wdechu chłopak. Podeszłam bliżej niego, patrząc mu w oczy. - Przepraszam byłam zajęta. - Odpowiedziałam mając nadzieję, że taka krótka wymówka wystarczy. Oczywiście, że widziałam jak wydzwaniał i pisał, poprostu nie miałam na tyle odwagi by napisać nawet krótkiego SMS-A. - Spoko, nic nie szkodzi. - złapał mnie pod ramię i zaczął iść w kierunku, w którym szliśmy wczoraj na ruiny starego budynku. Szliśmy przez chwilę w ciszy kiedy oznajmił, że po wakacjach będzie chodził z mną do szkoły. - Czyli na długo zostajesz. - Powiedziałam, mając nadzieję, że nie było słychać w moim głosie nuty strachu albo zawodu. Wiedziałam, że kiedyś i tak będzie musiał mi to powiedzieć. - Nie wiem do końca na ile, ale na najbliższe lata nie mam zamiaru się stąd wyprowadzać. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, więc zdecydowałam się zachować ciszę. Harry nie miał nic przeciwko, bo do końca spaceru był cicho. Weszliśmy po schodach na górę, i usiedliśy na skraju dachu. Siedzielibyśmy w cichu przez cały czas gdyby nie krzyk, który dobiegał z środka lasu. Odgłos odbił się echem przez otaczające drzewa. Popatrzyliśmy po sobie sparaliżowani. Łatwo było u mnie wyczuć strach i zdenerwowanie w porównaniu do chłopaka. Zachował zimną krew i zachowywał się jakby nic się nie stało. Wstał i zaczął iść w kierunku zejścia na dół.
- Czekasz na zaproszenie? - zapytał z irytacją zatrzymując się w połowie schodów. Zdziwiłam się jego zachowaniem, bo był rozdrażnionym. Wstałam i podążałam za jego śladami, uważając żeby się nie wywrócić.
- Gdzie ty idziesz? - spytałam niecierpliwie.
- Jak to gdzie?!- odpowiedział pytaniem- nie słyszałaś tego krzyku czy co?
Nie odezwałam się ani słowem, bo poczułam w jego słowach złość. Nie chciałam awantury przez moje pytanie. Harry zobaczył, że coś jest nie tak, więc powiedział łagodnie wzdychając.
- Idziemy do źródła tego krzyku.
Wiedziałam gdzie idziemy ale fajnie, że już odetchnął. Szliśmy w ciszy, w której ja myślałam nad dziewczyną przyjaciela. Pewnie jest wysoką blondynką z niebieskimi kryształowymi oczami, z talią w kształcie osy. Ma na sobie czarną sukienkę do kolan i czarne obcasy. Przez ramię ma przerzuconą torbę w tym samym kolorze z diamencikami po bokach. Ciekawe czy Harry używał wobec niej przemoc?Z myśli wyrwał ją widok ogniska i kampera. Kamper był niewielki, z dwoma oknami w białym kolorze. Ognisko już się kończyło palić a obok siedział mężczyzna, który miał około 45 lat. Na nosie miał okulary i był ubrany w beżowe spodnie dresowe i szary T-shirt. Pierwsza myśl, która przyszła jej na myśl to była ucieczka. Ucieczka gdziekolwiek byleby najdalej tego miejsca. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, a duma nie pozwalała pokazać po sobie, że się boi. Nieznajomy patrzył na nas jak na kosmitów, którzy przybyli zabrać go na swój statek kosmiczny i podać testą. W końcu chłopak zaczął iść w kierunku ogniska i człowieka obok niego.
- Przepraszam! Coś się stało?- spytał ostrożnie- to Pan krzyknął? Czekałam na odpowiedź z strony mężczyzny.
- Oh, tak przrpraszam.- odpowiedział zachrypnięty głos nieznajomego- jedyna kiełbaska jaką miałem wpadła mi do ognia- powiedział z pretensjami i przeprosinami.
Oboje odetchnęliśmy z ulgą, że chodzi tylko o głupią kiełbaskę.
- Haha to przepraszamy- zaśmiał się nerwowo chłopak odchodząc do tyłu. Nagle był już przy mnie i wziął mnie za rękę, ciągnąć do drogi wyjścia. Zaczął iść szybciej niż normalnie i czułam, że się denerwował. Gdy wyszliśmy na asfaltową drogę z osiedlami nie mogłam się powstrzymać i zapytałam.
- Czemu się tak spieszysz?- niemal krzyknęłam- coś się stało? Chłopak zaczął zwalniać i próbował uspokoić oddech.
- Noo.. nieie- odpowiedział niespokojne.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak.
- Nie chce cię martwić- jęknął.
- Ale ja chcę- zachichotałam podchodząc bliżej jego.
- No.. jak byliśmy u tego mężczyzny, w jego kamerze na oknie był napis ,, SOS" krwią i jakaś ręką w pewnym momencie wychyliła się przez tą szybę- odparł- a on nie spalił żadnej kiełbaski, tylko odcinał komuś rękę, bo za jego plecami był stół z przyrządami do amputacji ręki. Staliśmy w ciszy. Zaczęłam przetwarzać każde jego słowo. Jak mógł zachować zimną krew? Każdy na jego miejscu uciekl by tak szybko jak to możliwe, albo wogule nie sprawdzał skąd dochodzi krzyk.
Wróciliśmy do domu bez słowa.

CZYTASZ
Pierwszy Dzień Lata
RomanceMłoda Luna przeprowadziła się z Kanady, do Anglii w wieku 3 lat. Od dziecka kochała uczyć się nowych rzeczy i uszczęśliwiać swoich bliskich. Niestety po odejściu Dziadka dziewczyny, Luna stara się jeszcze bardziej wszystkich zadowolić. Wszyscy od dz...