Prolog

1.3K 39 9
                                    

Z miarę płytkiego snu wyrwał mnie dźwięk budzika dochodzącego z telefonu, po którego sięgnęłam ręką i wyłączyłam natarczywą melodię. Przetarłam oczy palcami i przeciągnęłam się. Rozejrzałam się po pokoju. Dzisiaj się z tym miejscem żegnam, pomyślałam i powoli wstałam z łóżka, podchodząc do okna, które odsłoniłam jednym, sprawnym ruchem.

— Wstałaś? — usłyszałam głos mojej mamy dobiegający zza drzwi.

— Tak, na spokojnie — odparłam, biorąc się za ścielenie łóżka.

Kobieta pociągnęła za klamkę i weszła do pomieszczenia.

— Naprawdę chcesz już dzisiaj jechać? Studia zaczynasz dopiero za miesiąc… — wyżaliła się rodzicielka, opierając się o kawałek ściany, tuż przy wejściu.

— Chcę poznać okolice zanim zacznę się tam uczyć. Wrocław to jednak duże miasto, więc wymaga trochę większej uwagi niż nasz Kołobrzeg — odpowiedziałam, układając poduszki na oparciu łóżka.

— Jeszcze nie mogę pojąć tego, że nasza córka dostała się na ASP i jedzie spełniać się w swojej ulubionej dziedzinie — uśmiechnęła się do mnie opiekuńczo i rozłożyła ręce na boki — Chodź się przytul do starej matki.

Zaśmiałam się, ale po chwili podeszłam i przytuliłam ją.

— Będę pisać i dzwonić, więc nie masz się czym martwić. A w razie czego to zapraszam do Wrocławia — pocieszyłam ją.

— A ty się przypadkiem zaraz nie spóźnisz na ten pociąg?! — dał się słyszeć gwałtowny, męski głos.

— Tato, spokojnie. Do wyjazdu pociągu mam trzy godziny, więc zdążę ze wszystkim… — uspokoiłam go.

— Czemu ja się zgodziłem, byś uczyła się akurat tam?! Przecież dobrze wiesz, że malarstwo nie zaprowadzi cię na szczyt kariery! Co to ma w ogóle być… O czym ty się tam będziesz uczyć? Jak poprawnie narysować prostą kreskę bez użycia linijki? Ludzie, trzymajcie mnie! — złapał się za głowę.

— Nie widziałeś, że twoja córka chciała na to iść, bo interesuje się tym od małego? Malowała ci piękne rysunki, które wyglądały na twórczość piętnastolatków, mając zaledwie pięć lat! — mama się nieco zdenerwowała.

— Ach no tak, bo to ty mnie do tego namówiłaś! Przecież powtarzałem jej, że tylko przez ciężką, fizyczną pracę w przemyśle będzie w stanie zarobić dla swojej przyszłej rodziny! Chyba że znajdzie sobie jakiegoś bogacza i ktoś taki będzie ją w ogóle chciał!

Zabolało. Własny ojciec rzuca takimi tekstami, jakby to dla niego była codzienność. I w sumie prawie jest to codzienność. Dlatego chcę jak najszybciej znaleźć się w pociągu do Wrocławia. Jest mi żal mamy, że musi z nim wytrzymać, chociaż sama mówi, że wierzy w jego zmianę na dobre. Wątpię w to. Jeśli nie zmienił się przez osiemnaście lat mojego życia to jest wręcz żadne prawdopodobieństwo, że nastąpi to w najbliższym czasie.

— Chodź, zjesz śniadanie, bo już czeka na stole — wtrąciła mama, obejmując mnie ramieniem i prowadząc do kuchni.

Gdy zjadłam, a rodzicielka wepchnęła mi do dłoni jej sycące kanapki na sześciogodzinną drogę, podziękowałam jej i dopakowałam je do bagażu podróżnego. Teraz nie zabierałam zbyt dużo, bo miałam zamieszkać u ciotki, więc nie musiałam się martwić o pościel czy inne tego typu sprawy. A w razie czego dogadałam się z mamą, by potrzebne rzeczy po prostu wysłała mi paczkomatem, bo tak będzie najszybciej.

Zapakowałam walizkę, plecak i moją torebkę do samochodu rodzicielki, by po chwilę potem pojechać z nią na dworzec PKP. Mieszkaliśmy stosunkowo niedaleko, ale w tym przypadku byłoby mi najciężej. Zresztą ona sama to zaproponowała, za co jej z serca dziękowałam.

Znalazłyśmy mój peron oraz tor. Zajęłam najbliższą wolną ławkę, gdzie położyłam swoje rzeczy. Kilka osób również czekało na ten sam pociąg, ale nie było tłoczno.

— No to co. Życzę miłej podróży i żebyś bezpiecznie dojechała do Wrocławia — mama delikatnie się uśmiechnęła i nagle mnie przytuliła, pociągając nosem. A dodajmy, że wcale nie była chora.

— Dziękuję ci bardzo. Nie wzruszaj się tak, bo przecież będę do ciebie dzwonić i opowiadać wszystko — pogłaskałam ją po plecach.

— Wiem, wiem. Przejmuję się tym chyba bardziej niż ty.

— To akurat typowe dla mam, gdy ich młode opuszcza gniazdo domowe — zachichotałam — Będziemy w kontakcie, że nawet nie poczujesz, że mnie nie ma tutaj fizycznie z tobą w domu. Zresztą pracujesz to tym bardziej.

— Chciałabym, żeby tak było — pogładziła swoją dłonią mój lewy policzek — Bądź zdrowa. I bezpieczna. Och, wracam do samochodu, bo się rozpłaczę! — odsunęła się ode mnie.

— W porządku. Nie martw się o mnie, naprawdę. Poradzę sobie. Nie mówiłam wam, ale znalazłam całkiem dobre miejsce, gdzie mogłabym się zaczepić i dorobić kilka złotych na studia. Akurat poszukują kogoś młodego do pomocy, więc idealna okazja dla mnie.

— No dobrze. Obyś trafiła do dobrych ludzi. Trzymaj się, córcia — jeszcze raz przytuliła mnie i pocałowała w czoło, po czym skierowała się na schody, którymi zbiegła na dół.

Po kilku minutach nadjechał pociąg. Wgramoliłam się do środka i położyłam walizkę na półce na górze. Później usłyszałam gwizdek konduktora, a wielka maszyna ruszyła przed siebie. Żegnaj Kołobrzeg, a witaj Wrocław!

OCZY NIGDY NIE KŁAMIĄ ⦁ KonopskyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz