Rozdział 1

246 16 0
                                    

Alan siedział przy kuchennym stole, wpatrzony w swój telefon, leniwie przesuwając palcem po ekranie. Jego mama w tym czasie siedziała na kanapie w salonie, skacząc po kanałach w telewizorze. Chłopak podniósł swój wzrok znad urządzenia, kiedy przez kuchenne oko zawitało światło samochodu parkującego przed domem.

Nastolatek zostawił swój telefon, wyciągając z uszu słuchawki. Na jego twarzy pojawił się mało dyskretny uśmiech, a serce w piersi delikatnie przyspieszyło swój rytm. Chłopak z zniecierpliwieniem wpatrywał się w stronę wejściowych drzwi.

Jego zapał nieco opadł, a jasnobrązowe oczy straciły swój blask, kiedy jego uszu dobiegło głośne trzaśnięcie samochodowych drzwi.

Już wiedział jak to się skończy. I wcale się nie mylił. Właściwie było dokładnie tak, jak się spodziewał, jak przewidywał czarny scenariusz. Po prostu nic się nie zmieniło.

Po chwili w domu można było usłyszeć krótkie skrzypnięcie otwieranych drzwi wejściowych, a następne donośny huk, gdy ponownie spotkały się z futryną. Ciemna postać niemal przemknęła przez korytarz, znikając zaraz na schodach, prowadzących na górne piętro.

Alan poczuł pewnego rodzaju radość na fakt powrotu brata do domu, jak i lekkie ukłucie rozczarowania na to, że został przez niego po prostu zignorowany.

– Wracaj tutaj! – Domownicy zaraz usłyszeli męski głos.

Ponownie w domu rozległo się trzaskanie drzwi, tym razem tych na pierwszym piętrze.

– Dzień dobry. – Przywitał się uprzejmie Alan, widząc mężczyznę, który jak zawsze zignorował jego obecność.

Chłopak już dawno przestał czuć się w takich momentach pominięty i małoważny. Prawie. Praktycznie więcej razy niż mniej, potrafił zignorować pewnego rodzaju ukłucie smutku.

– Michael, już wróciliście? – Odezwała się matka, zjawiając w przedpokoju. – Mieliście być dopiero wieczorem.

– A to nie ty jeszcze wczoraj narzekałaś, że planowałem go przywieść wieczorem, kiedy następnego dnia ma rozpoczęcie roku? – Powiedział uszczypliwie. – Bierz go z powrotem. Zaraz przyniosę jego rzeczy. Poza tym nie wiem czy będę go brał jeszcze kiedykolwiek do siebie.

Mężczyzna zaczął cofać się do swojego samochodu zaparkowanego przed domem.

– Co? O czym ty mówisz? – Kobieta wyszła za nim oczekując odpowiedzi.

Alan spojrzał z niepewnością w stronę schodów. Ostatecznie wstał, owijając telefon dookoła słuchawkami i chowając go do kieszeni. Wspiął się po drewnianych schodach na piętro.

Spojrzał na dwie pary drzwi po lewej stronie. Jedne należały do jego pokoju, drugie do brata. Zatrzymał się przy tych, położonych dalej od schodów. Wpatrywał się w nie, jakby w ten sposób mógł dojrzeć co dzieje się po drugiej stronie.

Bał się zapukać, a tym bardziej wejść do środka pomijając tę czynność.

Zawsze po wakacjach było prawie to samo. Starszy z braci wracał po nieco ponad dwumiesięcznej nieobecności w domu i zachowywał się gorzej niż kobieta szargana zmieniającymi się hormonami.

Na powrót stawał się opryskliwy w stosunku do wszystkich, bardziej wybuchowy niż zawsze oraz ukazywał swą buńczuczną naturę.

W stosunku do innych był taki od czwartej klasy podstawówki. Jednak do końca szkoły podstawowej wyjątkiem był jego brat. Później wszyscy znaleźli się pod jedną kreską, ponieważ nastała szkoła średnia. Był to istny rozkwit buntu Ryana. A uwieńczeniem tego wszystkiego było nie uzyskanie promocji do następnej klasy.

Bad RomanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz