III

116 6 1
                                    

Crowley wparował do antykwariatu jak oparzony, pomimo że wiedział jakie to wyzwoli w nim wspomnienia widział, że Muriel może mu pomóc.
- Muriel! Gdzie jesteś?! - krzyknął na tyle głośno, że usłyszeli by go spokojnie na końcu ulicy. - Do jasnej cholery, Muriel!
- Co? - Crowley lekko się wzdrygnoł ze strachu, ale nie skomentował tego. Anielica patrzyła na niego nie wiedząc co go tu sprowadza, ale po chwili przypomniała sobie o liście do niego. - Właściwie dobrze, że jesteś. Mam coś dla ciebie. - Mówiąc to obeszła go i poszła do stolika na którym leżała biała koperta.
- Dla mnie? - Demon był naprawdę ździwiony.
- Tak, ale nie jest do końca odemnie, tylko od archanioła Aziraphal'a. - stanęła przed nim dając mu kopertę do reki. Demon spojrzał na nią, ale widząc swoje imię na śnieżno białym papierze otworzył ją od razu.

Crowley, mój drogi,

Wiem, że to co zrobiłem te trzy lata temu było okropne w stosunku do Ciebie, ale nie miałem wyjścia. Zagrozili, że jeśli im się nie podporządkuję wymażą Cię z Księgi Życia, a tego bym nie zniósł... Tak czy inaczej naprawdę, bardzo przepraszam...
Naprawdę Cię przepraszam, że byłem takim samolubem, że wróciłem tam.
I chcę byś wiedział jedno. Jesteś dla mnie bardzo ważny i liczę, że się jeszcze zobaczymy. I że kiedykolwiek zdołasz mi wybaczyć.
Kocham Cię,
Aziraphal.

Po policzku demona spłynęła łza, sam nie wiedział właściwie dlaczego, ale wiedział, że co by się nie działo musi odnaleźć swojego anioła. Poprostu musiał to zrobić, ale gdzie zacząć? No tak Niebo! - pomyślał odrazu. Ale najpierw plan. Muszę mieć plan. - myślał dalej, bo przecież nie wyparuje do Nieba rozpierdalając każdego kogo napotka, a szkoda bo miał na to ochotę.
- Muszę Cię prosić o przysługę. - Crowley zwrócił się do Muriel zdejmując okulary, aby po chwili spojrzeć na nią żółtymi oczami. Anielica patrzyła na niego totalnie nie ogarniając o co mu chodziło. Demon widząc jej zakłopotanie natychmiast sprostował. - Mam przeczucie, że Aziraphal wpakował się w kłopoty... Znowu. - Chwycił ją za ramiona i spojrzał prosto w oczy. - Musisz mi pomóc dostać się na górę. Bardzo ładnie... Proszę - ledwo wycedził ostatnie słowo przez zęby. Mając nadzieję, że to ją przekona. Po dłuższej chwili zrezygnowana odparła.
- Ehhh zgoda... Ale, nie mów nikomu kto cię wpuścił. Nie chcę podpaść nikomu. - Crowley skinoł głową po czym dodał.
- Będę za kilka godzin, muszę dokładnie opracować plan działania. - Mówiąc to skierował się w stronę wyjścia i wręcz wpadł do samochodu ruszając z piskiem opon. Po drodze nie interesowały go żadne przepisy ruchu, poprostu wciskał gaz do dechy, krzyczał na innych uczestników ruchu i kiedy był pod domem prawie potrącił jakiegoś chłopca, ale nie specjalnie go to interesowało.
Crowley wiedział, że prawdopodobnie ma mało czasu, bo znając te anielskie dupki mogą coś w dość krótkim czasie odjebać.

Wbiegając do mieszkania potknął się o coś i dopiero wtedy zorientował się w jak opłakanym stanie jest jego dom.
- O kurwa... - powiedział przyglądając się mieszkaniu. - Nie, tak być nie może. - mówiąc to pstryknął palcami i wszystko wróciło do dawnej formy. Demon zaś udał się w stronę biura z listem od Aziraphal'a w dłoni, po drodze jeszcze zobaczył białe pióro należące oczywiście do anioła. - Trzymaj się aniele, uratuje cię... - wyszeptał patrząc na piórko. - Dobra Crowley, skup się. Musisz mieć plan. - powiedział do siebie siadając na krześle za biurkiem, zawieszając wzrok w przestrzeni. - Tylko jak mam go na Szatana wymyślić?!
Crowley uznał, że zda się na instynkt, najwyżej go aresztują (zajebiste priorytety xd). Po chwili siedział już w Bentley'u i jechał spowrotem do antykwariatu.
Demon oczywiście nie trudził się pukaniem tylko wszedł odrazu szukając wzrokiem Muriel. Kiedy ją znalazł ta odrazu podeszła do drzwi i wyszła, dając znać ręką aby ten zrobił to samo. Kiedy drzwi windy się zamykały anielica rzuciła szybkie. - Tylko bądź ostrożny. - Crowley skinoł głową i ruszył w górę.

Wysiadając pstryknął palcami zmieniając swój ubiór na biały. W brew wszystkiemu nie chciał już na starcie dać się zdemaskować.
Chodził tak od pomieszczenia do pomieszczenia. Od biura do biura i oczywiście nic. Jeno wielkie nic. Nawet śledził aniołów licząc, że może cudem będą szli akurat do Aziraphal'a. Lecz na nic się to zdało. W końcu zrezygnowany widziąc samotnie chodzącego anioła podszedł go od tyłu, szybkim ruchem łapiąc za ubranie przyszpilił go do ściany.
- Część. Pamiętasz mnie? - zapytał ironicznie.
- Emmm - zawahał się. - Chyba nie, którego stopnia jesteś?
- Piekielnego. Więc nie podskakuj, bo wystarczy jeden ruch. Jeno moje pstryknięcie, a wylądujesz w celi z Hitlerem. Rozumiesz? - anioł skinoł głową, patrząc z przerażeniem w oczach na Crowley'a. - Świetnie. Więc prowadź do Aziraphal'a.
- Och... Archanioł Michael zabronił nam mówić o nim. Kazał nam traktować go jak.... - urwał patrząc na demona przed sobą.
- Jak? - Crowley się już niecierpliwił, czuł jak cała wściekłość w nim buzuje i lada moment coś komuś zrobi.
- Upadłego. - wyrzucił z siebie w końcu anioł.
Crowley'a zatkało.
- Że co?! Jego? - demon nie dowierzał co właśnie usłyszał. - On... On jest najlepszy, najmilszy z was wszystkich, wy angielskie dupki! - podniósł głos spoglądając z wściekłością na anioła przed sobą. - Gdzie. On. Jest?!
- Nie mam pojęcia. Tylko archanioły wie... Wiedzą. No i gdzie on poszedł?
Crowley po usłyszeniu, że nie wie gdzie jego anioł, uznał że nie ma sensu dalej męczyć tego randoma i ruszył w losowym kierunku mają nadzieję, że cudem spotka Michael'a albo Uriel'a i oni zaprowadzą go anioła. W tym też celu zmienił swój ubiór na ten standardowy oraz rozprostował swoje czarne jak smoła skrzydła. No raczej obok kogoś takiego nie da się przejść obojętnie. Prawda? - myślał przemierzając korytarze Nieba.
Był już bliki załamania ale zobaczył w oddali Uriela, więc przyspieszył kroku doganiają go.
- Uriel! - wrzasnął do archanioła wręcz z dziką wściekłością.
- Oooo kogo my tu mamy? - spytał sarkastycznie. - Mieliśmy nadzieję, że zjawisz się nieco później. - Jedyne co teraz powstrzymywało Crowley'a, żeby nic nie zrobić Urielowi było to, że mógł go zaprowadzić do Aziry.
Archanioł machnął ręką i w okół niego pojawili się inni aniołowie. Demon stał w miejscu patrząc z wściekłością na aniołów, ale nic poza tym nie zrobił. W końcu jednak, któryś z nich wystąpił z szeregu i niepewnym krokiem zaczął iść w kierunku Crowley'a z sznurem w ręce. Kiedy anioł stanoł na przeciw demona popatrzył na niego i dość niepewnie związał mu ręce.
- Serio? - spytał Crowley podnosząc brew. W zamian dosłał tylko uśmiech zwycięstwa Uriela.
Szli już od dobrych kilkunastu minut korytarzem. Demon wciśnięty pomiędzy czterech aniołów, a przed nim ten dupek Uriel. W końcu jednak dotarli do drzwi, ale nie takich jak wszystkie inne. Nie, te były dużo większe od reszty i miały złote zdobienia. Dobra Crowley prawdopodobnie zaraz zobaczysz swojego ukochanego anioła, tylko spokojnie. Co by się nie działo zachowaj spokój. Zachowaj spokój. - Myślał demon wypijając wzrok w podłogę. - Może on tam tylko siedzi. Może wcale nie są tacy... Tacy okropni, żeby coś mu zrobić. - Crowley przekonywał, a raczej próbował się przekonać, że te anielskie dupki walce nie są takie okrutne. Jednak kiedy usłyszał, że drzwi się otwierają podniósł wzrok i momentalnie tego pożałował.

Tak wiem polsatowe zakończenie.

Lost On You, Angel... || Good OmensOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz