Rozdział 12

10 2 0
                                    

Budzę się nagle, oddycham szybko i płytko, czoło mam spocone a serce szybko bije, jakbym biegała podczas snu. Sięgam ręką po kubek z wodą i upijam solidny łyk.
Przypominam sobie odchodzące plecy mężczyzny ze snu, i robi mi się chłodno. Czyżby to była przepowiednia? Mam się strzec przed tym co się wydarzy?
Moje pokręcone myśli zostają przerwane przez dźwięk otwieranych drzwi.
Do sali wchodzi Ben Allen i Cindy.

-Dzień doberek Melody, jak się dziś masz?

-Powiedziałabym że zajebiście bo dziś wychodzę, ale jakoś ciężką noc miałam. Chyba się stresuję tym wyjściem. - uśmiecham się i kieruje wzrok na Cindy - hej mój cukiereczku.

Cindy nachyla się do mnie i całuje w policzek.
Ben uśmiecha się i odhacza kółka mojego łóżka.

-Jedziemy na przejażdżkę. Skrócimy trochę ten gips, żeby Ci trochę ułatwić życie. Co ty na to?

-Jak najbardziej jestem za.

Trafiamy do niedużej sali z meblami po bokach i biurkiem.
Ben bierze gigantyczne nożyce do ręki a ja rozszerzam oczy i głośno przełykam ślinę, a on widząc to zaczyna się śmiać.

-Spokojnie, nie zrobię Ci tym krzywdy, muszę tylko przeciąć gips. Zaraz zobaczymy co tam masz w środku - puszcza do mnie oko.

Odkrywa kołdrę tak żeby wsadzić nożyce od pachwiny a mi rzednie mina bo nic mnie już tam nie zasłania.

-O boże, co za upokarzająca sytuacja. - zakrywam ręką oczy.

-Spokojnie, jestem profesjonalny. Nie będę szwagierki podglądał - ponownie puszcza mi oko.

-A z tą szwagierką to bym się tak nie rozpędzała. - mówię lekko przygnębiona.

Na to stwierdzenie nożyce zastygają w miejscu a Ben kieruje na mnie uważny wzrok.

-Jak to?

-Nie, nie ważne. - macham ręką

-No to jeszcze bardziej mnie zaintrygowałaś. Co tam mój braciszek narobił?

-No właśnie nic. Mam wrażenie że z litości przychodzi, a ja chyba nie umiem tego przełknąć.

-Z litości? Na pewno nie! - marszczy brwi.

-Wczoraj dało się wyczuć od niego chłód i dystans, a ja teraz tego nie potrzebuje. Zresztą jak mówię nie ważne, to już nie istotne. Dobrze że się całkiem nie zakochałam bo bym miała teraz delikatnie mówiąc, przejebane. - sztucznie się uśmiecham

-Melody, nie wiem co Ci chodzi po tej ślicznej głowie ale na bank źle to interpretujesz.

-Dobra kończ wać pan i wstydu oszczędź, bo chce już stąd iść.

Spogląda jeszcze na mnie z dziwnym wyrazem twarzy ale w końcu bierze się do rozcinania gipsu.
Gdy kończy i rozchyla, moim oczom ukazuje się pełny obraz rozpaczy. Prawie przez całą nogę przechodzą blizny. Jedna jest na udzie, dwie na łydce a ostatnia przebiega od kostki przez cale śródstopie.

-Ja pierdole - zatykam usta - przepraszam, zszokował mnie trochę ten widok. Nie spodziewałam się że to... Będzie aż tak... - przełykam gule w gardle ale dalej mnie drapie niebezpiecznie i nos zaczyna mnie szczypać. - to jest... - oddycham coraz szybciej i czuję że za chwilę ryknę płaczem. - ja... To znaczy .. - i nie umiem już powstrzymać płaczu.

-Hej, hej, spokojnie. To tylko tak źle wygląda, potem blizny zaczną znikać. - bierze mnie w ramiona i tuli jak dziecko.

Pociągam nosem i wiercę się trochę aż mnie puszcza. Wycieram ręką twarz i nos i marszczę brwi.

10 sekund Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz