🥱10🥱

131 4 1
                                    


Obudziłem się koło czwartej nad ranem. Ziewnąłem, uśmiechając się, gdy poczułem ciepło Adriana obok siebie. 

Wtuliłem się w jego tors, przymykając oczy. 

-- Nie spisz? -- zapytał. 

-- Nie. -- odpowiedziałem, podnosząc głowę, by spojrzeć mu w oczy. Jak zwykle; mieniły się, błyszczały, a ja widziałem w nich radosne iskierki. 

-- Wyspałeś się? -- mruknął, odgarniając mi włosy z czoła. 

-- Tak. -- skłamałem. Nie widziałem mówienia "Nie". 

-- To dobrze -- złożył pocałunek na moim czole. -- Zostajesz czy wracasz do rezydencji?

Zastanowiłem się chwile. 

Nie chciałem następnej konfrontacji z Vincentem. 

Adrien mnie kocha. I byłem tego pewien. 

-- A mogę zostać? -- zapytałem cicho. 

-- Oczywiście. -- przytulił mnie do siebie mocniej. -- Zawsze jetes u mnie mile widziany. 

Zrobiło mi się cieplej. 

-- Dziękuję -- uśmiechnąłem sie. 

-- Nie masz za co. Jestem twój, a ty mój. -- szepnął mi na uszko. Zasmielm sie, czując jego oddech na szyi. -- Kocham cię, Willy. Bardzo. 

Zarumienilem się. 

-- Ja ciebie tez Adrien. -- wyszeptałem, całując go w usta. 

Szatyn oczywiście odwzajemnił pieszczotę, kładąc mi na plecach dłoń. Przysunął mnie bliżej, dalej czuło mnie całując. 

Odwzajemniałem każdy jego pocałunek; rozkoszowałem się każdym, nawet najmniejszym. Cieszyłem się, że to ja mogę doświadczyć tej przyjemności. 

-- Jesteś zmęczony. -- wyszeptał chłopak, odsuwając się lekko. 

zdziwiony zmarszczyłem brwi. 

-- N-nie prawda..! -- wjakelm lekko zaskoczony. To, ze nie spałem od dłuższego czasu, to nic nie znaczy. 

-- Will... -- Adriem prześwietlił mnie hardym wzrokiem. 

Zmieszany, odwróciłem się na plecy. 

-- Może trochę. -- przyznałem ostrożnie. -- Mam sporo roboty. 

Prawda była taka, ze nie potrafiłem normalnie sypiać, bo moje myśli krązly wokół bruneta. Cały czas, gdy nie byłem obok niego, czułem pustkę. W sercu. 

Potrzebowałem go. 

-- Mogę coś dla ciebie zorviv? -- zapytał, całując mnie w policzek. 

Zarumieniłem się leciutko. 

-- Bądź  -- odpowiedziałem cicho. 

Naprawdę, tyle mi wystarczyło. 

-- Jetses przesłodki -- poczochra mi już i tak rozwalone włosy. 

Uśmiechnąłem się lekko. 

-- Naprawdę tak uwarzasz? -- zapytałem. 

-- Oczywiście. -- prychnął. -- Jesteś najsłodszym kiciusiem na świe...Pffff ---

Położyłem mu dłoń na ustach, nie chcąc żeby kontynuował, bo mialem wraznie ze się roztopię. 

-- Przestań, bo cukrzyc dostanę -- mruknąłem, przewracając oczami. 

Adrien się zaśmiał, wstając. 

-- Idę zrobic ci coś do jedzenia. A potem muszę wracać do pracy. 

Kiwanlem głową. 

-- w porządku -- uśmiechnąłem się. -- Ale nie jestem głodny. 

Adrien prześwietlił mnie wzrokiem. 

-- Okej, jak coś to kuchnia jest do twojej dyspozycji. Wogole czuj się jak u siebie. -- zlozl pocałunek na mim czole, idąc do łazienki. 

Spojrzałem na swoje paluszki u stop, zastanawiając się, co teraz. 

Nie mialem sił wracać do rezydencji. NIUe mialem sił na kolejna konfrontacje z bratem. Braćmi. 

Rozglanalem się po pokoju szukając czegoś ciekawego. 

Wstałem, rozciągając się, bo moje kości się zastały. 

Zszedłem powolnym krokiem do salonu, zastanawiając się czy Adrien wynajmuje sprzątaczki; w domu blogów niesamowicie czysto. Jakby tu nikt nie mieszkał. 

Podszedłem do zlewu, lejąc sobie wodę do szklaki. Po nocy chciało mi się pić. 

Przysiadłem na brzegu blatu, rozglądając się po salonie. Był urządzony w stylowy sposób; meble bl z jasnego drewna, a ściany i równe elementy białe lub czarne, ze złota akcentem. 

Podobało mi się, zwłaszcza ze było dużo roślin. 

Napewno kogoś wynajmuje. Adrien i rośliny? Nie wyobrażam sobie tego. 

***

Dziś krótko, ale chyba słodziutka. 

Sr za brak przecinków, lub za ich nadmiar. 

I za błędu orto, bo się spieszyłem. 

Jesteśmy Dla Siebie Całym Światem *BxB*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz