Rodział 6 / Let me make you mine

293 28 4
                                    

Cassie leżała na łóżku w swoim pokoju, który był dla niej specjalnie przygotowany. Ściany miały kolor błękitny (jej ulubiony), a meble były wykonane z jasnego drewna. Przy oknie stało duże, dwuosobowe łóżko z baldachimem, a po obu jego stronach szafki nocne. Na tej samej ścianie były drzwi do łazienki i garderoby. Za oknem (które zajmowało prawie całą ścianę) było widać cały ogród. Cassie bardzo polubiła swój nowy pokój, w końcu miała w nim spędzić najbliższe 2 miesiące. Chłopcy poszli na próbę, więc dziewczyna była sama w domu. Rodzice i manager mieszkali 20 minut drogi od domu chłopaków.

Cassie czuła się trochę nieswojo wśród całej ich czwórki. Została bardzo miło przyjęta (nie licząc ciasta które wylądowało - ponownie - na bluzce Cassie - Felix był straszną niezdarą). Oscar i reszta mieli wrócić dopiero za pół godziny, a czas dla Cassie strasznie się ciągnął (no siedź sobie 3 godziny w obcym domu). Dziewczyna przypomniała sobie o prezencie od Felixa. Cassie wyjęła pendrive i podłączyła do komputera. Zaczęła przeglądać zdjęcia i filmy z całego ich życia. Były też zdjęcia z dzieciństwa (ok. 3-4 lata) które nie były przyjemne do oglądania (taki sobie mini Oscar na plaży bez majtek).

****

Felix:

Próba strasznie mi się dłużyła. Cztery razy powtarzaliśmy "Run with us". Oscar bardzo żałował, że nie zabrał Cas ze sobą. Mi też było jej trochę żal, bo siedziała sama w domu, a my bawiliśmy się na sali. Nie mogłem się doczekać, kiedy będę mógł pokazać jej Sztokholm (tak ustaliliśmy z Oscarem). Chcieliśmy zrobić jej niespodziankę na jutrzejsze urodziny. Skończyliśmy ostatnią piosenkę i poszliśmy do szatni się przebrać.

-Olly! - krzyczał Omar bijąc ręcznikiem w drzwi od łazienki - ja miałem iść pierwszy!

Rudberg zawsze śmiesznie wyglądał gdy się denerwował. Oscar i ja zaśmialiśmy się pod nosem i wzięliśmy swoje ręczniki. Omar najwidoczniej zrezygnował i podszedł do nas śmiesznie marszcząc nos.

-To co? - zapytał po chwili - Jakie plany na dzisiaj dla Cassie?

W sumie nie zastanawiałem się jeszcze nad tym. Chciałem ją lepiej poznać (w końcu to siostra mojego najlepszego przyjaciela), a poza tym wydawała się naprawdę podobna z charakteru do Oscara. Z wyglądu bardziej się różnili, ona miała pół-długie jasnobrązowe włosy i błękitne oczy oraz jasną karnację, a on blond włosy i ciemnoniebieskie oczy. Oscar był od niej wyższy prawie o głowę i gdybym nie wiedział, że są rodzeństwem chyba bym na to nie wpadł. Widziałem, że Enestad bardzo się przejmował Cassie. Miał do siebie żal, że nie powiedział jej wcześniej, że są rodzeństwem. Wydawało mu się, że było by łatwiej gdyby Cas wcześniej go poznała.

-Zostańmy w domu - powiedziałem - Pokażemy jej dom, siądziemy w salonie i będziemy gadać

-Zrobimy sobie czekoladę - dodał Omar

Oscar nie specjalnie był za tym pomysłem. Przynajmniej taki miał wyraz twarzy. Chyba jednak uznał, że nie wymyśli na dzisiaj nic lepszego (no w końcu była już 20) i nic nie odpowiedział.

Zebraliśmy się szybko i wróciliśmy do domu. W drodze odebraliśmy jeszcze jakieś 50 telefonów od Katii, która zrobiła nam nowy grafik na wakacje. Całe szczęście większość wakacji była wolna od koncertów i prób, ale mieliśmy napisać jakąś nową piosenkę. Gdy wróciliśmy do domu, szybko pobiegłem do pokoju Cassie (mam nadzieję, że jej się podobał) i wszedłem do środka. Dziewczyna siedziała na łóżku z komputerem cała czerwona od śmiechu.

-Hej - przywitała się ze mną próbując się uspokoić

-Hej - odpowiedziałem szczerząc zęby - Wszyscy idziemy na dół

Cassie uśmiechnęła się i odłożyła komputer. Szybko skoczyła z łóżka i przemknęła koło mnie, zdążyłem poczuć zapach jej ślicznych perfum. Zszedłem za nią na dół i usiadłem obok niej na sofie. Omar postawił na stole gorącą czekoladę i reszta chłopaków usiadła wokół. Miałem okazję jej się przyjrzeć gdy opowiadała, jak ona dorastała. Miała kilka lekkich piegów na nosie, który bardzo śmiesznie marszczyła gdy się uśmiechała. Końce jej włosów były delikatnie zakręcone, a gdzieniegdzie miała jasne, blond pasemka. Zdawała się być bardzo otwarta i miła, prawie cały czas się uśmiechała i uważnie słuchała co wszyscy mówimy.

-Kto z tobą przylatuje? - zapytał Omar - Te same dziewczyny co poznaliśmy w szkole?

-Tak - odpowiedziała Cassie - Jane, Kylie i Mia

Omar szeroko się uśmiechnął gdy usłyszał imię "Jane", już w Polsce zauważyłem, że mu się podoba. Najmniej odzywał się Enestad, ale za to bardzo uważnie słuchał siostry. Najwięcej gadałem oczywiście ja, posyłając Cas co chwilę uśmiech.

-Kogo najbardziej lubisz słuchać? -zapytałem

-Shawn Mendes, Miley Cyrus i oczywiście The Fooo Conspiracy - odpowiedziała Cas

-The Fooo? - zapytałem ironicznie - a kto to?

Cassie zaśmiała się i dostałem od niej poduszką. Oddałem jej tym samym i tak rozpoczęła się wojna na poduszki. Wieczór był naprawdę udany i nie mogłem się doczekać jutrzejszego dnia, kiedy będziemy mogli spędzić trochę czasu sami, zwiedzając Sztokholm.

****

-Nie, nie, nie - zaprzeczała Kylie kręcąc głową

Jane stała przy tablicy klasowej wieszając gazetkę, zdawała się być już wyraźnie zdenerwowana narzekaniem przyjaciółki.

-Może sama chcesz spróbować? - powiedziała po chwili Jane

Kylie zamilkła i pokręciła głową. Jane przypięła ostatni obrazek i zeskoczyła z ławki. Josh siedział z Paris i widocznie bardzo dobrze się z nią bawił. Jane szybko odwróciła wzrok, bo wiedziała, że jak dłużej będzie na to patrzeć to się rozklei. Dzwonek na przerwę zadzwonił, a Kylie widząc minę przyjaciółki podeszła do Josha. Chłopak akurat wychodził z ławki, a Kylie złapała go za rękę i odciągnęła od tłumu.

-Ty dupku! - krzyknęła i jej ręka znalazła się na jego policzku - To tyle

Kylie uśmiechnęła się i wyszła z klasy. Joshua widocznie był w szoku i nie do końca wiedział za co oberwał, a Kylie bardzo z siebie zadowolona podeszła do Jane.

-Wiesz kochana, jak tak dalej pójdzie to skończysz z poprawnym - powiedziała uśmiechnięta Jane

Kylie wzruszyła ramionami i przyjaciółki razem wyszły ze szkoły. Josh (z bardzo czerwonym policzkiem) żalił się Paris i pytająco spoglądał na Kylie która go zignorowała.

-Pójdziesz ze mną kupić prezent dla Bradleya? - zapytała po chwili

-Myślałam, że jesteś na niego zła - powiedziała Jane

-No w sumie to tak - odpowiedziała Ky - ale wiesz, jednak się przyjaźnimy

-No to w porządku - zgodziła się Jane - tylko pójdziemy do mnie, muszę wsiąść sobie Persen zanim pójdę z tobą na zakupy

***

W życiu nie chodzi o to, żeby być takim jakim inni chcą cię widzieć, chodzi o to, żeby być sobą z ludźmi którzy cię akceptują.


Zacznijmy od początku /TFC/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz