Rozdział 65

362 38 3
                                    

W końcu nadszedłgrudzień, przynosząc ze sobą mnóstwo śniegu i prawdziwą lawinę prac zaliczeniowych,których wystarczyłoby uczniom ostatniego roku na najbliższe pięćdziesiąt lat. W miarę zbliżania sięŚwiąt obowiązki Esterii jako przyszłej aurorki i Geogre'a wiążącego ogromne nadzieje ze sklepem rosły. Widywanie się pary było więc możliwe jedynie na spotkaniach AD. 

Esteria z niecierpliwością czekała na święta, które miała spędzić z rodzicami. Tym bardziej jak napisali ostatnio w liście do Esterii miała do nich dołączyć ciocia Bathilda. Ślizgonka była w wyśmienitym nastroju przed świętami w przeciwieństwie do George'a. Bo obok zakazów gry w Quiddich'a izamartwianiem się o to, czy sklep wypali czy nie, czułteraz do tego miejsca niezwykły uraz. Jedyną rzeczą, na którą razem niecierpliwe czekali spotkania AD, na które właśnie zmierzali trzymając się za ręce.

- Planujesz spędzić święta w Nowym Jorku? - zapytał George.

- Tym razem tak, ciocia Bathilda od dawna nie spędzała świąt w moim domu rodzinnym - odparła z radością, lecz zauważyła, że twarz chłopaka wyraźnie posmutniała - Co się dzieje?

- Moja mama kazała przekazać ci, że zaprasza cię do Nory na święta, ale - westchnął ciężko - To chyba jednak nieaktualne.

- Bardzo chciałabym się zjawić, ale nie mogę tego zrobić nie uprzedzając rodziców, porozmawiam z nimi od razu jak przyjadę i wyślę ci sowę. - odparła wyciągając szyję do przodu i całując chłopaka w policzek.

George spojrzał na swoją dziewczynę czułym wzrokiem po raz kolejny zdając sobie sprawę jak zaczyna pięknieć z każdym miesiącem. Miał wrażenie, że przepada za każdym razem patrząc w te odmienne od siebie kolorami tęczówki ukazujące determinację i niezwykłą jak na Ślizgonkę odwagę.

Nie czekając dłużej oboje weszli do Pokoju Życzeń na ostatnie przed feriami spotkanie AD. Całe pomieszczenie było ozdobione złotymi bombkami wiszącymi z sufitu, każda przedstawiała jego wizerunek i nosiła napis: "WESOŁYCH POTTEROWYCH ŚWIĄT!". Esteria ruszyła w kierunku małej stojącej w rogu grupie Ślizgonów. W środku nadal było jej smutno, że Ophellia nie chce uczestniczyć w zajęciach, ale nie pozostawało jej nic niż zaakceptowanie decyzji przyjaciółki.

- OK - powiedział Harry, przywołując wszystkich do siebie, by zaprowadzić porządek - wieczorem przemyślałem całą sprawę i pomyślałem sobie, że powinniśmy przećwiczyć dziś to wszystko co do tej pory przerobiliśmy, dlatego że jest to nasze ostatnie spotkanie przed trzytygodniową przerwą - przerwał słysząc głos rozczarowania. - Jednak ostatnio rozmawiałem z Esterią i wspólnie pomyśleliśmy, że powinniście wiedzieć, jak działają zaklęcia niewybaczalne.

Twarze wszystkich osób w sali pobladły, zapanowało dość duże poruszenie, w końcu jednak pierwszy odezwał się Zachariasz Smith.

- Zaklęć niewybaczalnych? - zapytał chrapliwym szeptem, wystarczająco głośno jednak, by słowa jego rozniosły się po całej sali - Chyba każdy debil doskonale wie jak działa zaklęcie uśmiercające i nie trzeba się go uczyć, żeby wiedzieć jak działa.

- Jeżeli ktokolwiek spodziewa się, że będziemy tutaj używać Avada Kedavra to muszę go rozczarować, bo nie mam zamiaru uczyć was jak zabijać ludzi, mam zamiar nauczyć was jak bronić się przed działaniem zaklęć Crucio i Imperio - odpowiedziała głośno Esteria. 

Kilka osób spojrzało po sobie niepewnie. 

- Nie będzie stosowane na was - powiedział tym razem Harry - Na początek, przez jakieś dziesięć minut pokażemy wam z Ester działanie zaklęcia Imperio, a potem podzielimy się w pary i wrócimy do ćwiczeń sprzed tygodnia. Wiem, że może to wydawać się niebezpieczne, ale warto zobaczyć jak takie zaklęcie wygląda od środka, jeżeli ktokolwiek poczuje się źle lub nie będzie chciał ćwiczyć tego zaklęcia nie będzie do tego zmuszany.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz