Rozdział 46 - Dom na Spinner's End

313 31 11
                                    

- AAA-CIOOO!

Harry kichnął gwałtownie, wychodząc z kominka i prawie potykając się o kolekcję kufrów i toreb, które stały przed paleniskiem. Były pokryte cienką warstwą kurzu, ponieważ leżały w tej samej pozycji prawie miesiąc. Złapał równowagę i wymamrotał szybkie „Lumos!", po czym odsunął się na bok, by Severus mógł przejść.

- Będę musiał gruntownie wysprzątać to miejsce – powiedział jego nowy ojciec, z wdziękiem wychodząc z ognia.

Harry rzucił mu zazdrosne spojrzenie. Bał się, że nawet jeśli dożyje setki, nigdy nie rozwinie kociego wdzięku Severusa.

- Pomogę, Sev.

- Jakieś to troskliwe z twej strony – wycedził Mistrz Eliksirów z lekką nutą sarkazmu. – W końcu to także twój dom.

Podszedł do ściany obok kominka i pstryknął włącznik, a światła na suficie nad jego głową zapaliły się.

- Elektryczność? – wykrzyknął Harry, tak już przyzwyczajony do czarodziejskich magicznych kul, że powrót do „mugolskości" wydawał mu się dziwny.

- Ależ oczywiście, ponieważ tu na północy nie jesteśmy barbarzyńcami, jak wydaje się myśleć wam, ludziom z Surrey – zadrwił łagodnie Severus.

- Wiem o tym, po prostu... myślałem, że cały czas żyjesz jako czarodziej.

Severus posłał mu chytry uśmieszek.

- Właśnie tak chciałem, żebyś myślał. Wychowałem się w tym domu, Harry, i nadal, kiedy tu jestem, mam tendencję do robienia rzeczy w mugolski sposób. Powoduje to mniejszy stres u moich sąsiadów i dla mnie mniej pracy związanej z zaklęciem pamięci. Byłem szpiegiem przez ponad piętnaście lat, wiem jak się wtopić. Magii używam tylko w domu, gdy nikt nie może zobaczyć. W końcu to mugolska dzielnica.

Harry rozejrzał się. Część salonowa była mała, na tyle duża, by pomieścić kanapę w gustownym odcieniu myśliwskiej zieleni. Sięgała ona prawie do drzwi domu, które były zakryte wysoką białą zasłoną, by żaden ciekawski gość nie mógł zajrzeć do prywatnego mieszkania Snape'a. Na prawo od niej znajdowało się duże okno wykuszowi, również zasłonięte, ale ta zasłona wpuszczała do pokoju nieco światła. Okno wychodziło na ulicę, która była długa i wietrzna, a po jej drugiej stronie stało kilka samochodów.

Zapadał zmrok, ale Harry mógł zobaczyć, że po przeciwnej stronie ulicy stało więcej domów szeregowych z czerwonej cegły, każdy z mosiężnym numerem i kołatką na identycznych drewnianych drzwiach, oddzielonych wąską uliczką. Wszystkie miały wykusz i ganek z kutą balustradą.

Harry odwrócił się, żeby zbadać resztę pokoju. Oprócz zielonej kanapy, która wyglądała na miękką i zachęcającą, podobnie jak kanapa Severusa w jego kwaterze w Hogwarcie, znajdował się tam miękki dywan w kolorze łupkowo szarym, przetarty w kilku miejscach, ale poza tym przyzwoitej jakości.

Przed wykuszem stała pięknie rzeźbiona drewniana skrzynia apteczna, wykonana z czarnego orzecha i zawierała wiele szuflad i jedną, długą szufladę.

- Czy to tam trzymasz składniki do eliksirów?

Severus podniósł wzrok znad odkurzanego kufra i skinął głową.

- Niektóre z nich. Te, które mają charakter leczniczy i nie są trujące, są w tej skrzyni. Są tam też niektóre awaryjne mikstury, w szufladzie.

Obok skrzyni stała zakrzywiona lampa z kutego żelaza, której klosz przypominał zieloną żarówkę, coś w rodzaju trójlistkowej arizemy. To z niej dochodziło najwięcej światła.

Polowanie Dwóch Jastrzębi | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz