Rozdział IV

96 9 4
                                    

Od miesięcy bagatelizował męty pływające przed oczami oraz bolesne kłucie w skroniach. Świadomie zarywał nocki, dzióbiąc coś przed laptopem do późna. Jak nie dodatkowe zlecenia, to tłumaczenia kardiologicznych konferencji. Do tego nijakie jedzenie, a właściwie jego brak. Chyba że kawę oraz mrożoną pizzę, odgrzewaną w mikrofalówce, można potraktować jako pełnowartościową dietę. Tylko z Alicją jadł normalne posiłki, które i tak później zwracał. I on jeszcze się dziwił, że widzi przed sobą anioła?

Mrugnął kilkukrotnie przekonany, że mózg płata mu figle i mylnie odbiera bodźce zewnętrzne. Jednak nic się nie stało. Tajemnicza postać wciąż nad nim stała. Postanowił jeszcze raz się skupić i ocenić, na ile to co widzi jest realne. Przecież już raz widział anioła, prawda? Wtedy, na karuzeli. Tylko że ten, stojący nad nim, wyglądał inaczej. Z pleców kobiety faktycznie wyrastała para skrzydeł. I to takich potężnych, rozpostartych na półtora metra. Ich biel skupiała na sobie całkowicie światło latarni. Im Mikołaj dłużej patrzył na skrzące się pióra, tym był pewniejszy, że poruszają się wraz z każdym wdechem i wydechem zjawy. Do tego, wszędzie były anielskie włosy. Ich ciepły brąz miejscami błyszczał złotymi pasmami. Tak, Alicja nauczyć go rozróżniać kolory i poprawnie je nazywać. To samo tyczyło się garderoby, więc wiedział, że tajemnicza postać ma na sobie kremowy płaszcz i długi, jasny szalik. Tak, teraz był pewien, realności tego co widzi.

Stała nad nim kobieta z krwi i kości w przebraniu anioła. Spojrzał na jej twarz i zauważył, że nawet się go nie przestraszyła. Wręcz przeciwnie. Uśmiechała się do niego ze spokojem w oczach. Jednak robiła to na tyle intensywnie, że Mikołaj aż czuł jak pali go zmarznięta skóra. Szczególnie ta w okolicy policzka, pulsującego bólem.

- Mikołaj? - odezwała się nagle, robiąc kolejny krok do przodu.

Zdziwił się, że zna jego imię. Wyprostował się na śnieżnym zwale, by jeszcze raz przyjrzeć się jej twarzy.

- Miki. Nie poznajesz mnie? - dodała zdziwiona, kucając przed nim.

Znał ją, to było pewne. Tylko tak jak podejrzewała, nie potrafił przypomnieć sobie, jak się nazywa. Pamiętał uśmiech uwydatniający zaróżowione od zimna policzki. Pamiętał zielone oczy, błyszczące od kilku złotych plamek na brzegach tęczówek. Pamiętał miękkie włosy, które miały naturalny kolor. Pamiętał praktycznie wszystko, prócz imienia.

Dziewczyna przechyliła do boku głowę, czekając na odpowiedz. Dopiero gdy niesforny kosmyk ze złotym pasmem opadł na jej twarz, olśniło go.

- Wiki? - zapytał niepewnie, widząc przed sobą ducha z przeszłości.

- A już myślałam, że mnie nie pamiętasz. - zażartowała, smutniejąc.

- Ciebie? Pfu. - prychnął pod nosem - Ciebie nie da się, nie pamiętać. - dodał, podnosząc się niezdarnie.

Otrzepując się ze śniegu, próbował utrzymać równowagę. Zdrętwiałe nogi nie chciały go słuchać. Mimo to spiął zmarznięte mięśnie, by nie wyrżnąć orła przed swoją przeszłością. Tym bardziej że i tak spotkali się w dość dziwnej sytuacji. Prostując się, mógł raz jeszcze przyjrzeć się Wiktorii, która właśnie podnosiła z ziemi wiklinowy koszyk.

- Co tutaj robisz? - zapytał, patrząc wymownie na anielski strój.

- Mogę zapytać o to samo. - odpowiedziała, strzepując śnieg z rękawa jego kurtki.

- Długa historia. - rzucił Mikołaj, wpatrując się miejsce, w które go dotknęła.

- Mam czas. Może kawa? - zareagowała dość szybko - Potrzebujesz czegoś ciepłego i... - dodała, wskazując wymownie na jego policzek.

Serce z piernikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz