-Melody, coś Ty... Narobiła - patrzę na niego i widzę wzburzenie na twarzy, klatka piersiowa unosi się w szybkim tempie, jakby przebiegł kilka kilometrów i dopiero teraz postanowił do mnie zawitać, co nie zmienia faktu że wygląda absolutnie doskonale, na co moje serce wykonuje salto.-No mówię że zachowałam się jak bachor. Już mnie ukarasz czy za chwilę? - marszczę brwi bo moja wredność właśnie wychyla się niebezpiecznie i grozi pięścią - pozatym to co Ci do tego? Raczej dałeś mi jasno do zrozumienia że nie masz ochoty się mną "zajmować" - przy ostatnim słowie, oscentacyjnie macham dwoma palcami.
Przenoszę wzrok na Bena i widzę u niego... Rozbawienie, jakby był na najlepszej komedii wszechczasów. Tracę cierpliwość, jak Boga kocham.
-Ben, czy jeśli już ponaśmiewałeś się to powiesz za co tu siedzę?
-Mówisz jakbyś była w więzieniu - mówi a usta w dalszym ciągu ma rozciągnięte w uśmiechu.
-A nie jestem?! Właśnie dlatego modliłam się żebyś czasem nie miał zmiany. Na moje zajebiste szczęście akurat miałeś i jeszcze przytargałeś tu osobę która ma jeszcze mniej chęci tu przebywać niż ja! - nic nie mogę na to poradzić, że prawie krzyczę wylewając swoją gorycz.
Ben ma tyle taktu w sobie że przestaje się uśmiechać i spogląda niepewnie w stronę brata, więc robię to i ja. On natomiast wygląda jakby ktoś wsadził mu do ust ślimaka i kazał posmakować prawdziwego afrodyzjaku, co w jego mniemaniu jest jak polizanie kociej kupy. A potem się odzywa na co prycham pod nosem
-Chyba już pójdę. - i odwraca się do drzwi z zamiarem wyjścia.
Niestety słowa Bena stopują go przy samych drzwiach a mnie wprawiają w prawdziwe osłupienie.
-No kurwa, cyrk! Jak Boga kocham. Zack do chuja, siadasz koło niej i wyjaśniacie sobie wszystko. - podchodzi szybko do Zacka i za ramiona cofa do krzesła a sam staje przy drzwiach grzebiąc przy zamku, co już wzbudza moją czujność - a teraz posiedzicie i pogadacie. Zamykam was na jakiś czas. - i z tym stwierdzeniem wychodzi i ... No kurwa, na serio nas zamknął.
Niedowierzanie które widzę w twarzy Zacka na bank ma odzwierciedlenie na mojej twarzy.-Sukinsyn - mówi Zack a ja w tym samym momencie mówię - Gnojek!
Sapię ze złości, kieruje wzrok na Zacka ale on uparcie patrzy wszędzie byle nie na mnie. Okeeeeej... Nie będę mu tego ułatwiać. Wzdycham z irytacją i zaciskam wargi w cieniutką kreskę, mam ochotę zapleść ręce pod biustem i w tym większą wpadam irytację gdy boleśnie uświadamiam sobie że nie mogę.
Oh co za dzień! Ja pieprzę!
Kontem oka widzę jak Zack wzdycha i okręca się na krzesełku twarzą do okna. Wyjmuję telefon z kieszeni i spoglądam na zegarek.
Mijają dokładnie 43 minuty bezlitosnej ciszy a ja mam serdecznie dość, moja złość przeszła w zranienie i żałość. Czuję że mam płacz na końcu nosa, totalnie nie rozumiem tego faceta ale nie zmienia to faktu że chciałabym, nawet bardzo żeby się odwrócił, wziął w ramiona, powiedział że nie robił tego tylko z litości czy z wdzięczności, że mu się podobam, że JA mu się podobam. Wzdycham przeciągle i już wiem że nie mam tu czego szukać, muszę zmienić otoczenie żeby o nim zapomnieć. Serce boleśnie mi się tłucze po klatce piersiowej, nawet przy Robie tak nie bolało.
Przeciągam palcem po telefonie a potem szybko wpisuje wiadomość do mamy.Mamuś, nie mogę teraz rozmawiać ale czy byłaby szansa żebyś jutro po mnie przyjechała? Zamieszkam z Tobą, przynajmniej do czasu aż mi gips ściągną. Kocham Cię
Zack w dalszym ciągu mnie ignoruje, zupełnie jakbym była nie istotną rzeczą którą ktoś tu pozostawił. SMS od mamy troszeczkę mnie uspokaja. Będzie jutro i mnie zabierze.
Wpisuje jeszcze szybką wiadomość do Bena i odkładam telefon.
CZYTASZ
10 sekund
Romance10 sekund. Tyle wystarczy by zmieniło się czyjeś życie bezpowrotnie. 10 sekund. Tyle zajmuje wymyślenie debilnego kłamstwa. 10 sekund. Tyle zajmuje zakochanie się od pierwszego wejrzenia. 10 sekund. Tyle wystarczy by policzyć do 10 i zacząć jeszc...