Rozdział 15

13 2 0
                                    


-Melody, coś Ty... Narobiła - patrzę na niego i widzę wzburzenie na twarzy, klatka piersiowa unosi się w szybkim tempie, jakby przebiegł kilka kilometrów i dopiero teraz postanowił do mnie zawitać, co nie zmienia faktu że wygląda absolutnie doskonale, na co moje serce wykonuje salto.

-No mówię że zachowałam się jak bachor. Już mnie ukarasz czy za chwilę? - marszczę brwi bo moja wredność właśnie wychyla się niebezpiecznie i grozi pięścią - pozatym to co Ci do tego? Raczej dałeś mi jasno do zrozumienia że nie masz ochoty się mną "zajmować" - przy ostatnim słowie, oscentacyjnie macham dwoma palcami.

Przenoszę wzrok na Bena i widzę u niego... Rozbawienie, jakby był na najlepszej komedii wszechczasów. Tracę cierpliwość, jak Boga kocham.

-Ben, czy jeśli już ponaśmiewałeś się to powiesz za co tu siedzę?

-Mówisz jakbyś była w więzieniu - mówi a usta w dalszym ciągu ma rozciągnięte w uśmiechu.

-A nie jestem?! Właśnie dlatego modliłam się żebyś czasem nie miał zmiany. Na moje zajebiste szczęście akurat miałeś i jeszcze przytargałeś tu osobę która ma jeszcze mniej chęci tu przebywać niż ja! - nic nie mogę na to poradzić, że prawie krzyczę wylewając swoją gorycz.

Ben ma tyle taktu w sobie że przestaje się uśmiechać i spogląda niepewnie w stronę brata, więc robię to i ja. On natomiast wygląda jakby ktoś wsadził mu do ust ślimaka i kazał posmakować prawdziwego afrodyzjaku, co w jego mniemaniu jest jak polizanie kociej kupy. A potem się odzywa na co prycham pod nosem

-Chyba już pójdę. - i odwraca się do drzwi z zamiarem wyjścia.

Niestety słowa Bena stopują go przy samych drzwiach a mnie wprawiają w prawdziwe osłupienie.

-No kurwa, cyrk! Jak Boga kocham. Zack do chuja, siadasz koło niej i wyjaśniacie sobie wszystko. - podchodzi szybko do Zacka i za ramiona cofa do krzesła a sam staje przy drzwiach grzebiąc przy zamku, co już wzbudza moją czujność - a teraz posiedzicie i pogadacie. Zamykam was na jakiś czas. - i z tym stwierdzeniem wychodzi i ... No kurwa, na serio nas zamknął.
Niedowierzanie które widzę w twarzy Zacka na bank ma odzwierciedlenie na mojej twarzy.

-Sukinsyn - mówi Zack a ja w tym samym momencie mówię - Gnojek!

Sapię ze złości, kieruje wzrok na Zacka ale on uparcie patrzy wszędzie byle nie na mnie. Okeeeeej... Nie będę mu tego ułatwiać. Wzdycham z irytacją i zaciskam wargi w cieniutką kreskę, mam ochotę zapleść ręce pod biustem i w tym większą wpadam irytację gdy boleśnie uświadamiam sobie że nie mogę.
Oh co za dzień! Ja pieprzę!
Kontem oka widzę jak Zack wzdycha i okręca się na krzesełku twarzą do okna. Wyjmuję telefon z kieszeni i spoglądam na zegarek.
Mijają dokładnie 43 minuty bezlitosnej ciszy a ja mam serdecznie dość, moja złość przeszła w zranienie i żałość. Czuję że mam płacz na końcu nosa, totalnie nie rozumiem tego faceta ale nie zmienia to faktu że chciałabym, nawet bardzo żeby się odwrócił, wziął w ramiona, powiedział że nie robił tego tylko z litości czy z wdzięczności, że mu się podobam, że JA mu się podobam. Wzdycham przeciągle i już wiem że nie mam tu czego szukać, muszę zmienić otoczenie żeby o nim zapomnieć. Serce boleśnie mi się tłucze po klatce piersiowej, nawet przy Robie tak nie bolało.
Przeciągam palcem po telefonie a potem szybko wpisuje wiadomość do mamy.

Mamuś, nie mogę teraz rozmawiać ale czy byłaby szansa żebyś jutro po mnie przyjechała? Zamieszkam z Tobą, przynajmniej do czasu aż mi gips ściągną. Kocham Cię

Zack w dalszym ciągu mnie ignoruje, zupełnie jakbym była nie istotną rzeczą którą ktoś tu pozostawił. SMS od mamy troszeczkę mnie uspokaja. Będzie jutro i mnie zabierze.
Wpisuje jeszcze szybką wiadomość do Bena i odkładam telefon.

10 sekund Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz