Gdy Louis wychodzi z mieszkania, Harry wzrusza ramionami i wchodzi do salonu, rzucając się na kanapę, powodując przy tym niemały huk. Sięga dłonią po pilot i włącza telewizor, zupełnie nie przejmując się tym, że musimy tutaj posprzątać.
- Wstawaj, Hazz - mówię i rzucam w niego kapciem Lou.
Obrywa po brzuchu i lekko się krzywi, spoglądając na mnie z wyrzutem.
- Nie będę dla niego pracować - wzrusza ramionami.
- Mam sama malować tą ścianę? - pytam i wskazuję palcem na zniszczoną ścianę, która potrzebuje odnowy. Louis miał rację.
Harry olewa mnie zupełnie i powraca do oglądania wiadomości. Ugh!
Biorę w dłoń jeden z pędzli i puszkę białej farby, która moim zdaniem jest trochę za mała jak na odmalowanie całej ściany. Z trudem udaje mi się ją otworzyć i zamoczyć pędzel. Podchodzę do Harry'ego od tyłu i przykładam brudny pędzel do jego twarzy, smarując w górę i dół. Ale się wkurzy.
- Co Ty do cholery robisz? - warczy i odwraca się w moją stronę.
O mało co nie wybucham śmiechem na to, jak wygląda. Cały biały.
- Nie chciałeś mi pomóc to teraz masz - chichoczę i ponownie moczę pędzel w farbie, tym razem malując jego ulubioną białą koszulkę. Ups.
- Cholera jasna! - wstaje z miejsca i wyrywa mi z dłoni pędzel, którym zaczyna robić przeróżne wzory na mojej twarzy.
Odsuwam się od niego i robię zamach. Cała farba z puszki ląduje na jego ciele, a ja kładę się na podłodze i duszę ze śmiechu.
- Ty mała ku.... - przerywa, gdy widzi, że na niego patrzę.
- No dalej, dokończ - syczę.
- Ty mała, kusząca dziewczyno - improwizuje i szeroko się uśmiecha.
Rzuca się na mnie i obejmuje mnie swoimi ramionami.
- No nie! - krzyczę i próbuję się wyrwać.
Teraz oboje jesteśmy w białej farbie i.. nic z niej nie zostało.
- Jak pomalujemy teraz ścianę? - pyta Harry, wstając z podłogi i otrzepując z siebie farbę, chociaż i tak to nic nie daje.
- Musimy pojechać po jeszcze jedną puszkę - odpowiadam radośnie.
Na samą myśl, że pojadę z Harry'm do sklepu, chce mi się skakać z radości. Nie, wcale nie jestem psychiczna. Po prostu Harry bywa w sklepie raz na rok, więc nigdy nie mogę robić z nim żadnych zakupów, a uważam, że to fajna zabawa.
- Tak pojedziemy? - pyta sarkastycznie i wskazuje na nasze brudne ciała i ubrania.
- Coś się znajdzie - puszczam mu oczko i ruszam na górę do sypialni Lou.
W komodzie znalazłam ciuchy, które możemy założyć i pojechać na miasto. Przyznam, że zmycie z siebie farby nie jest łatwe, chociaż bardzo zabawne. Jestem ciekawa co powie Louis, gdy dowie się, że z Harry'm braliśmy wspólną kąpiel w jego wannie, przez co cała łazienka dosłownie pływa. Nikt nie mówił, że nadajemy się do takiej roboty.
- Włóż to - rzucam mu w twarz czarną koszulkę z jakimś zespołem i szare, luźne dresy.
- Bardzo zabawne - prycha i kładzie wszystko na łóżko - Nie będę nosił jego ubrań.
- Harry, zrób chociaż raz coś o co Cię proszę, dobra? - pytam z irytacją i nakładam na siebie szarą bluzę z Nike, która należy do Louis'a.
Niestety nie mogłam znaleźć żadnej koszulki, więc bluzę muszę nałożyć prosto na stanik. Niebezpieczne. Na nogi wciągam czarne dresy, które znalazłam na pralce w łazience i są to dresy jakiejś dziewczyny, nawet nie chcę o tym myśleć.
- No nie mów, że nakładasz tylko to - jęczy Harry, odpinając zamek mojej bluzy i ukazując mój czarny stanik.
Szybko zapinam ją z powrotem i mierzę go wzrokiem.
- Nie ma nic innego, naprawdę.
- A co jeśli ktoś Ci ją rozepnie? - pyta - Wiesz, że wtedy go zabiję, prawda? To będzie Twoja wina.
- Dobrze, wtedy wezmę całą winę na siebie - wywracam oczami i biorę go za rękę - Chodź.
Droga do najbliższego sklepu, w którym moglibyśmy znaleźć farbę, trwa już 20 minut i jestem zmęczona, mimo że czasami chodzę dłużej.
- Harry.. - odzywam się nagle, spoglądając na jego szare dresy - Ty.. założyłeś bokserki, które Ci przyniosłam, prawda?
Harry zerka w dół i marszczy brwi.
- No. A co?
- Po prostu.. wiesz.. odznacza Ci się.. i myślałam, że nałożyłeś tylko dresy - mówię cicho i wtulam się w jego bok.
- Stanął mi, Lily - chichocze i całuje mnie w czoło - Nazywaj rzeczy po imieniu.
- Zamknij się - uciszam go, widząc jak kilka ludzi oglądnęło się za nami, po jego dość dziwnym wyznaniu - Nikt nie musi wiedzieć, że Ci stanął.
- I tak wszyscy widzą - wybucha śmiechem, a ja palę się ze wstydu.
- Nie pozwolę na to, by to widzieli - mierzę go wzrokiem i staję przed nim, zakrywając całe jego wybrzuszenie w spodniach
- Oh, Lily - kręci głową i cwaniacko się uśmiecha, ukazując dwa urocze dołeczki, które kocham.
- Mam pomysł - mówi Harry, zatrzymując mnie przy alejce z farbami - Kupmy mu różową i pomalujmy pokój na różowy, co?
Z moich ust wydobywa się cichy chichot, ale kręcę przecząco głową.
- Zwariowałeś - stwierdzam.
- Mówię poważnie - uśmiecha się i sięga dłonią po puszkę z różową farbą - Będzie śmiesznie.
- Chyba tylko dla Ciebie.
- Dla wszystkich - wzrusza ramionami i wrzuca farbę do koszyka, w którym znajduje się już całkiem dużo rzeczy.
Harry postanowił dokupić jeszcze kilka świecących w ciemności naklejek, latających motylków i różowe firanki, które ma zamiar rozwiesić w salonie Louis'a.
Płaci za wszystko i wychodzimy ze sklepu.
- Skoro jesteśmy już w centrum, to możemy zajść do jeszcze jednego sklepu - mówi i łapie mnie za dłoń, ciągnąc w przeciwną stronę.
- Jakiego?
- Zobaczysz - zagryza wargę i przelotnie całuje mnie w usta.
Po kilku minutach Harry zatrzymuje się przed sklepem Victoria's Secret* i niemalże skacze z radości.
- Żartujesz.. - mamroczę, a on kiwa przecząco głową i wchodzi do środka, ciągnąc mnie za sobą.
- Kupimy jakąś ładną bieliznę - oblizuje usta i podchodzi do działu z biustonoszami - Ten bierzemy - mówi i podaje mi biały biustonosz z czarną koronką.
- Za to gówno moglibyśmy kupić jedzenie na cały tydzień - mówię i odkładam stanik na miejsce.
- Nie dyskutuj ze mną, proszę - mówi miło i sztucznie się uśmiecha.
Jest blisko wybuchu, więc zostawiam go w spokoju i wzdycham.
- Mam pomysł. Poszukaj sobie coś ładnego i idź do przymierzalni.
Kiwam głową znudzona i ruszam na poszukiwania stanika i majtek! Oh, jak to dziwnie brzmi.
Stoję pośród tych wszystkich półek i wieszaków od 20 minut, a w mojej dłoni przybywa. Mam już 4 biustonosze, kilka majtek i dwa gorsety, które doradziła mi pracująca tutaj kobieta.
- Idę już - informuję Harry'ego i wchodzę do jednej z przymierzalni.
Miałam trochę złe przeczucia do tego, czy można tu przymierzać bieliznę, jednak sprzedawczyni powiedziała, że nie ma problemu.
Ściągam z siebie ubrania i leniwie spoglądam na swoje odbicie w lustrze. Powinnam zacząć ćwiczyć, bo trochę mi się przytyło.
Zakładam pierwszy z biustonoszy i pierwsze majtki, jakie tylko miałam pod ręką. Lekko uchylam drzwiczki i wypatruję Harry'ego.
- Już - szepczę.
Chłopak wstaje z pufy i otwiera szerzej drzwi. Ogląda mnie całą, od góry do dołu i wzdycha.
- Matko, Lily.. - mamrocze i opiera się o framugę - Wyglądasz.. pięknie.
- Dziękuję - mówię cicho, zaskoczona jego komplementami.
- Bierzemy to, na 100% - uśmiecha się i przymyka drzwi - Dawaj następne.Po pół godzinie mogę już wyjść z przymierzalni i odetchnąć z ulgą. Harry stwierdził, że musimy wziąć wszystko, ale nie zgadzam się na to. Wszystko jest tutaj tak drogie, że Harry zbankrutuje.
- To moje pieniądze i mogę wydawać je na co chcę - przypomina i wyciąga z kieszeni portfel.
Wyjmuje kartę kredytową i podaje ją ekspedientce, która nadal nalicza bieliznę w cenę.
- Zobacz - szepczę mu na ucho - A to jeszcze nie koniec..
Spoglądam na mały komputerek i wzdrygam się. 320 funtów za samą bieliznę. Wspomnę jeszcze, że dostaliśmy rabat.
- Oddam Ci to przy najbliższej okazji - mówię, gdy wychodzimy ze sklepu.
- Oddasz mi to w naturze - uśmiecha się.
*nie wiem czy Victoria's Secret jest w Londynie, ale mniejsza z tym. to ff, prawda? VS może być wszędzie:D
______________________________________________________________
140 votes, 20 komentarzy = next :))
było mi trochę przykro, że pod ostatnim rozdziałem tylko 9 komentarzy ;/ miałam wrażenie, że nie spodobał wam się ten rozdział, równie bardzo jak mi:)
więc teraz proszę, piszcie swoją opinię! :) czytam i biorę do serca wszystko:)
CZYTASZ
Hopeless [book two] || Harry Styles [PL] ✅
FanfictionSequel Sex House >> Lily i Harry mają za sobą ciężkie miesiące. Mimo że czasy burdelu zostawili dawno za sobą, przeszłość daje im się we znaki. okładka >> @luvasharry