Rozdział 5

47 22 2
                                    

W ciszy dojechaliśmy na miejsce, a dziewczyna jak zwykle pomogła mi się wygramolić z samochodu, a potem wejść po schodach na piętro, na którym już czekał na nas przemądrzały gnojek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W ciszy dojechaliśmy na miejsce, a dziewczyna jak zwykle pomogła mi się wygramolić z samochodu, a potem wejść po schodach na piętro, na którym już czekał na nas przemądrzały gnojek.

– Utknęliście w korku na tych schodach? – zapytał, patrząc prześmiewczo na kulę, o którą się opierałem. Z jej pomocą miałem ochotę wyprowadzić mu prosty strzał w środek idealnego nosa.

– Mogliście już zacząć. – Candy krótko skwitowała jego słowa, nie pozwalając na dalsze przytyki.

Wcześniej upiekła mu babeczki, pewnie w podzięce za ten wspólny album, ale teraz? Ona również wydawała się być zirytowana postawą aroganckiego piosenkarza.

„Mike 1, Asher 0" – w myślach przyznałem nam adekwatną do sytuacji punktację, ale gdy zorientowałem się, jak wielki popełniłem przy tym błąd, szybko się poprawiłem – „Masaru. Nie Mike. Masaru Mononobe".

Może powinienem zacząć mówić do wszystkich po japońsku, żeby nadmiar języka angielskiego wokół mnie nie wpływał na to, jak o sobie myślę? Ciekawe, czy choć jedna osoba w moim otoczeniu by mnie zrozumiała.

– Panowie chcą zacząć od ciebie – powiedział Asher.

Moja towarzyszka westchnęła i poprowadziła mnie do pomieszczenia, w którym znajdowali się dźwiękowcy. Poza konsolą stało tam też kilka udogodnień, takich jak czerwona, skórzana kanapa czy automat z napojami. Candy pomogła mi usiąść, a następnie przywitała się z mężczyznami, których zadaniem było sprawdzić, jakie ustawienia będą najlepsze do nagrań.

– Wejdź do studia i się rozśpiewaj. Zaczniemy od którejś ze starych piosenek, dobrze? – powiedział jeden z członków obsługi, a ona zgodziła się kiwnięciem głowy.

Przed wejściem do kabiny spojrzała jeszcze krótko na mnie, posyłając mi uśmiech. Nie byłem pewien, czy go podświadomie nie odwzajemniłem, ale miałem nadzieję, że nie, choć dziwnie świerzbiły mnie kąciki ust.

Dziewczyna ubrała słuchawki na uszy i pokazała kciukiem, że jest gotowa. Wówczas coś zostało przesunięte na konsolecie, a w uszach dziewczyny rozbrzmiała muzyka. Niedługo po tym dołączyły do niej słowa.

Stoimy bez ruchu, na krawędzi upadku. Oboje wiemy, jak ta historia się zakończy.

Czas nieubłaganie ucieka, a ja znów tonę w twych oczach. Jesteś częścią mnie, której wolałabym nie potrzebować. Wciąż walczę, choć sens tej walki jest dla mnie zagadką. Jeśli nasza miłość jest chorobą, dlaczego ty jesteś moim lekarstwem?

Dziewczyna zaśpiewała, a mnie zaskoczyły dwie rzeczy. Pierwszą z nich było to, że jej głos okazał się naturalnie śliczny. W tamtym momencie zrozumiałem, czemu była aż tak popularna. Mężczyźni, którzy zajmowali się oprawą dźwięku, praktycznie nie poruszali suwakami na konsolecie, jakby niewiele musieli modyfikować. Miała czystą, dziewczęcą barwę. Mile pieściła uszy i sprawiała mi przyjemność.

Come back home [SZUKA WYDAWCY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz