Rozdział 19

17 2 0
                                    

Wściekłość która we mnie buzuje nie pozwala się mi nigdzie zatrzymać, więc jadę przed siebie.
Dopiero głód zatrzymuje mnie w przydrożnym barze. Gaszę silnik i opieram czoło o kierownicę. Tak na prawdę to... Ja wiem że działałam pod wpływem chwili, wiem że dałam się ponieść emocjom ale nie wyobrażałam sobie zostać tam ani chwili dłużej. Nie wyobrażałam sobie zobaczyć jego zdradzieckiej gęby. Tak pięknie mydlił oczy, a jedyne co chciał to kwiaciarni.
Wysiadam powoli z auta i ruszam do baru coś zjeść. Jest godzina 20, więc jakaś kolacja wskazana.
Wchodzę do baru i rozglądam się za wolnym stolikiem, kiedy już znajduje, siadam i podchodzi kelnerka.

-Dobry wieczór. Co podać? - uśmiecha się ciepło.

-Dobry wieczór. Poproszę jakiegoś burgera i frytki a do picia może być woda z cytryną. Dziękuję.

Rozglądam się dyskretnie po sali, nie ma aż tak dużo ludzi, wszyscy są zajęci sobą.

Kelnerka przynosi jedzenie, uśmiecha się i odchodzi rzucając że jak coś będę jeszcze chciała to żebym ja zawołała.
O dziwo burger jest smaczny więc zjadam go w całości. Zatapiam się w myślach bezwiednie wsadzając frytki po jednej do buzi.
Niechciana łza pojawia się w kąciku oka, więc szybko ja wycieram.
Narazie nikomu nie będę mówić gdzie jestem, ani dokąd jadę. Na dobrą sprawę nawet nie mam jak bo telefon zostawiłam w domu. Parskam pod nosem .... Domu. Jak już dotrę w... W sumie nie wiem dokąd jadę, przed siebie, ale jak już dotrę na miejsce to kupie jakiś telefon i kartę. Chociaż poinformuję Cindy żeby się nie martwiła. Znając ją odchodzi od zmysłów. Robi mi się niesamowicie smutno że musiałam ich zostawić, że nawet nie pożegnałam się z Panią Stone.
Wzdycham i zapatruję się w okno.

-Kochanieńka, podać ci coś jeszcze?

Drgam zaskoczona jej nagła obecnością.

-Nie, bardzo dziękuję. Poproszę tylko rachunek.

Kobieta odchodzi by za chwilę wrócić ze świstkiem. Opłacam posiłek i wychodzę w ciemność, do swojego auta.
Odpalam silnik ale coraz ciężej czuję na sercu tą ucieczkę. Coraz silniej się zastanawiam czy dobrze postępuję, ale przecież nie dałabym rady zostać.
Puszczam radio i wtaczam się na drogę prowadzącą na południe.
Kilka godzin później zajeżdżam do Sacramento, i tu chyba duch mojej waleczności się poddaje, mówiąc że już nie da rady dalej jechać. Szukam jakiegoś motelu bo jest godzina 4 w nocy, może uda się coś jeszcze dostać.
W końcu dostrzegam po prawej stronie napis motelu, skręcam i zmęczona do granic możliwości wysiadam i kieruje się do wejścia. W środku jest cicho, pusto i prawie całkowicie ciemno nie licząc jarzeniówki nad ladą na której stoi dzwonek. I właśnie w ten dzwonek teraz lekko uderzam ale dźwięk rozchodzi się po pomieszczeniu jak wystrzał na co wzdrygam się.
Do pomieszczenia wchodzi okrągła kobieta po 50 z włosami zaczesanymi do tyłu, mierzy mnie wzrokiem i uśmiecha się serdecznie.

-Cześć kochanieńka, pokój dla Ciebie? Bo wydaje mi się że bardzo go potrzebujesz.

-Dokładnie, bardzo potrzebuję - mówię zmęczonym głosem. - cokolwiek z łóżkiem żebym mogła się wyspać.

-Jestem Teresa Ford ale mów mi Tess. - wyciąga do mnie rękę.

-Melody. - ujmuje jej dłoń i nią potrząsam.

-Fajne imię - rzuca przez ramię bo właśnie przejeżdża palcem przez tablice na której są wywieszone klucze, zgarnia jeden i odwraca się zaś do mnie - chodź, pokaże ci pokój. 45$ za dobę.

-Jasne, dziękuję. Wezmę tylko torbę z auta.

Wychodzę do auta, biorę torbę w prawą rękę i wracam do niej. Kierujemy się na schody a potem korytarzem na sam koniec. Otwiera mi drzwi i puszcza pierwszą. Wchodzę i rozglądam się; w pokoju w zasadzie nic nie znajduje się oprócz łóżka, stolika z dwoma krzesłami, telewizorem na niewielkiej komodzie. Na końcu pokoju znajdują się drzwi zapewne do łazienki co potwierdza właśnie Tess

10 sekund Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz