-- William, musimy porozmawiać -- mruknął Vince, widząc mnie wchodzącego do rezydencji. Odetchnąłem, wieszając marynarkę w wiatrołapie.
-- W porządku -- kinalem głową. Postanowiłem wyjaśnić z nim ten temat. Otrzepałem ręce o spodnie, idąc za bratem. Nie podobała mi się sytuacja miedzy nami. Bardzo. Mieliśmy się wspierać, a tu takie gowno.
Przez niego. Wyraziłem się jasno; kocham Adriana całym serduszkiem. On tez mnie kocha.
Przysiadłem na kanapie, na przeciwko Vincenta.
Brat odchrząknął. Wydawał się straszliwie podenerwowany. Czułem od niego lekką woń alkoholu, a to było do niego całkowicie niepodobne. Vincent i alkohol? Tak jak książki i woda. Coś było ni tak.
-- Czy tak trudno jest ci przystać na osobe, którą kocham? -- zapytałem, zaciskając ręce w pięści.
Vincent na mnie spojrzał lekko nieobecnym wzrokiem. Zaniepokoiło mnie to.
-- Nie. W porządku. Rozmawiałem z Adrianem. Jest w porządku. -- odpowiedział zachrypniętym głosem. -- Cieszę się waszym szczęściem... Aczkolwiek nie wiem ile ono potrwa.
To nie zabrzmiało jak groźbą. W to zdanie wkradła się nawet nutka współczucia, co mnie zszokowało.
-- Co się dzieje, Vincent? Co zamierzasz przez to powiedzieć? -- wyprostowałem się, potrząsając głową, bo kilka kosmyków włosów wleciało mi do oczu.
Brat milczał. Mierzył mnie uważnym wzrokiem, jakbym miał się walenie dowiedzieć o tym, że zbankrutowaliśmy.
Choć to było średnio możliwe, ze względu na wszystkie zabezpieczenia jakie mieliśmy. Odgonilem te myśli, skupiając 100% uwagi na bracie.
Ten spocił głowę, patrząc sobie na buty. Zacisnąłem szczękę; takie zachowanie nie było do niego podobne.
-- Jesteś na mnie zły? -- zaryzykowałem.
-- Nie. -- pokręcił głową. -- Nie.
Milczałem, licząc na dalsze rozwiniecie, ale brunet siedział cicho. Wreszcie podniósł głowę, patrząc mi w oczy.
-- To, co teraz ci powiem, masz zachować dla siebie. Na razie. -- zaczął, ostrożnie dobierając słowa. Zaniepokoiłem się. Skinalem głową. -- Nikt, ale to nikt, nie może się dowiedzieć.
-- Okej -- potwierdziłem, nie bardzo wiedzieć co powiedzieć. Zmieniałem pozycje na kanapie, na trochę wygodniejszą. Spojrzałem wyczekująco na Vincenta. Ten wziął głęboki wdech.
-- Mamy siostrę.
Miałem wrażenie ze ktoś kopnął mnie w brzuch. Zaksztusiłem się śliną, która właśnie przelykalem. Vince poklepał mnie po plecach, patrząc na mnie badawczo.
-- C-c-co..? -- wydukałem, spoglądając na barta niedowierzająco.
-- Mamy siostrę, Will. -- powtórzył, a w jego oczach również widziałem zdezorientowanie.
Uspokoiłem kaszel, chwytając się za brzuch, bo czułem że zaraz zwrócę śniadanie.
-- Spokojnie -- szperał Vince, choć sam brzmiał jakby miał zwariować.
-- Czemu ojciec nam nie powiedział? -- wykrztusiłem. Bolało mnie gardło.
-- Nie mam, kurwa, pojęcia, ale w tym momencie to nieistotne. -- warknął, ewidentnie wkuriowny -- Właśnie straciła matkę.
Zamrugałem pare razy.
-- Bardzo jej współczuję. -- przyznałem, spuszczając głowę. -- Ale po co mi to mówisz?
Brat na mnie spojrzał, zaciskając usta w wąską linie.
-- Bo prawnie teraz ja jestem jej opiekunem. -- odpowiedział.
-- Nie ma... Nie wiem, jakiejś babci? -- wyjąkałem
-- Tez nie żyje. -- odparł.
-- Wujek?
-- William, nie mam pojęcia, wiem tylko, że teraz to ja się mam nią zająć! -- warknął, ewidentnie rozproszony tym faktem. Zachowywał się irracjonalnie. To nie był Vincent jakiego znałem.
Tez nie byłem zadowolony z tego faktu.
-- Załatwimy jej jakaś opiekę, czy co..--
-- Nie. To nasza siostra, będzie mieszkać z nami -- zaprotestowałem. Vince na mnie spojrzał wrogo, jednak zaraz pokiewl głową.
-- Racja. -- pomasował nasadę nosa -- Ja pierdole.
Siedziałem cicho, zastanawiając się jak ona wyglada.
-- Jak ma na imię? -- zapytałem.
-- Hailie.
***
Znów krótko, ale na temat.
Buziaczki
CZYTASZ
Jesteśmy Dla Siebie Całym Światem *BxB*
RomansaCo się działo z braćmi z "Rodziny Monet" przed przybyciem Hailie do rezydencji? Jakie sekrety skrywają bracia? [Wszystko co tu się wydarzy, nie pojawia się w żadnej części Rm]