Rozdiał III

934 28 0
                                    

Stałam sparaliżowana na środku wąskiej uliczki, patrząc się w pare zielonych oczu które wydawały mi się niesamowicie znajome. Kilka metrów ode mnie stało dwóch mężczyzn ubranych w czarne kominiarki. Niższy z nich, trzymający pistolet, mierzył nim teraz prosto we mnie. Wyższy facet stał natomiast przed nim i patrzył mi prosto w oczy. Tak bardzo zatonęłam w zieleni jego oczu że ocknęłam się dopiero wtedy gdy starszy, poturbowany mężczyzna jęknął z bólu. Mężczyźni stali ode mnie około cztery metry, więc w mojej głowie narodził się plan ucieczki, ale dokładnie w tym momencie usłyszałam poznany już przeze mnie pare chwil temu głos.
     -Jeżeli ruszysz się choćby o milimetr najpierw zastrzelę tego śmiecia, a potem ciebie dziewczynko.-Powiedział zachrypniętym głosem.- Takie małe dziewczynki jak ty nie powinny chyba chodzić tak późna nocą po mieście, hm?- Zapytał podśmiechując się lekko pod nosem.
     -Braciszku zostaw naszą uroczą towarzyszkę w spokoju.-Odezwał się ten wyższy-Nie widzisz że biedaczyna cała drży ze strachu.- Mówiąc to zarechotali oboje cichym śmiechem.-Podejdź do mnie malutka.-Powiedział. Spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach. Jeżeli ten wariat myślał że z własnej woli do niego podejdę, to głębokie się mylił. Nie chodziło tutaj nawet o moją silną wole wali, a raczej o to że byłam tak sparaliżowana strachem że nie umiałam się ruszyć chociażby o milimetr.-Skarbie nie mamy dla ciebie całej nocy, rusz się.- Poczułam że zaczął się już niecierpliwić, więc zmusiłam swoje nogi do posłuszeństwo żeby ruszyły się choć o kilka centymetrów. Stanęłam około metr od mężczyzny i spojrzałam w jego intensywnie zielone oczy,zadzierając głowę do góry. Mimo że uważam że 160 cm. wzrostu to wcale nie tak mało, aktualnie mogłam przypuszczać że przy jego na oko 190 cm. wyglądałam jak karzeł.-Zamknij oczy dziewczynko i zatkaj uszy.- Patrzyłam na niego z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy, a kiedy już miałam zapytać się czemu niby mam się go posłuchać, poczułam zimny kawałek metalu przyłożony do moich pleców.-Nalegam.- To był ten moment kiedy cała wola walki ze mnie uleciała i postanowiłam posłuchać się zamaskowanego mężczyzny. Przymknęła powoli oczy, a następnie skierowałam swoje dłonie w stronę głowy i zatkałem nimi uszy. Po chwili na swoich dłoniach poczułam duże, cieplejsze ręce zapewnię należące do zamaskowanego chłopaka.

Usłyszałam strzał.

Najpierw jeden.

Potem drugi.

A potem nastała cisza.

Stałam tam sama w tej wąskiej uliczce, cała sparaliżowana. Po krótkiej chwili gdy nie usłyszałam żadnych odgłosów otwarłam powoli oczu. Cała sztywna, patrzyłam prosto przed siebie, nie chciałam obracać głowy w lewo i zobaczyć prawdopodobnie martwe już ciało starszego faceta. Po chwili zorientował się że ręce które trzymałam przy uszach nie są już przytrzymywanie przez mojego oprawcę. Znowu wraz ze swoim bratem stanęli przede mną i spojrzeli prosto w oczy.
     -Kim jesteście?- Zapytałam cichutko chcąc przerwać tę niezręczną i niepokojącą chwilę ciszy. Mimo że mój głos brzmiał cicho i drżał ze strachu, dało się w nim wyczuć nitkę nienawiścią do stojących przede mną osobników płci brzydkiej.
     -Dowiesz się w swoim czasie dziewczynko.- Odpowiedział ten niższy, który prawdopodobnie oddał strzał, zabijający leżącego nieopodal człowieka.-Na razie nie powinnaś się tym martwić.-Dodał
     -Mówisz mi że mam się nie martwić kiedy przed chwilą zamordowaliście na moich oczach niewinnego człowieka?!-Odpowiedziałam już głośniej, zdenerwowanym tonem.-On mógł mieć rodzine, dzieci, a wy go zabiliście! Tak nie można, pójdę z tym na policję!-W tym momencie mam wrażenie że już krzyczałam.
     -Po pierwsze nigdzie tego nie zgłosisz malutka.-Odezwał się wyższy nieznajomy.-Po drugie wrócisz teraz ładnie do domku, położysz się w łóżeczku oglądając dobranockę a jutro zapominasz że cokolwiek takiego się wydarzało.-Powiedział.-Inaczej...-Zaczął zbliżając się do mnie.-Będziemy musieli cię zabić.-Skończył swoją wypowiedź, a pod jego kominiarką można było zauważyć że się uśmiecha.
Stałam tam sparaliżowana i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Ta dwójka mężczyzn mnie przerażała. Byli ogromni. Oprócz tego przed chwilą nylon świadkiem morderstwa. Nigdy w życiu nie odpuściłam się żadnych wykroczeń. Owszem byłam świadkiem jakieś wandalizmu lub tym podobnych ale w życiu nie byłam świadkiem morderstwa. Byłam rozdarta. Miałam ochotę iść na policję i to zgłosić, by tę dwójkę tutaj spotkała sprawiedliwość jednak muszę przyznać że ich groźby mnie wystraszyły. Nie chciałam umierać chciałam. Chciałam żyć jak dawniej. Jednak wiedziałam że od tamtego momentu będę niepewna jak będzie wyglądało moje dalsze życie.

————————————————————————————————————————————————
Hejka misiaczki!♥️ Dziś wstawiam trochę krótszy rozdział, ale mimo to mam nadzieje że wam się spodoba i zostawicie po sobie ⭐️. Napiszcie mi koniecznie w komentarzu jak do tej pory podoba wam się historia Suzany

„Niepewna"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz