Niech wszystkich mężczyzn piekło pochłonie !

18 6 8
                                    

- Roman? Co ty tutaj robisz? Śledzisz mnie?

- Nie schlebiaj sobie, aż taka piękna nie jesteś.

No i to był cały Roman. Chamski do bólu, ale za to jaki seksowny.

- Czego chcesz? – zapytałam nerwowo i jednak postawiłam zakupy na ziemi i sięgnęłam po klucz.

- Zaprosić cię na bal pracownika roku. Ojciec jest gościem honorowym jak co roku.

- Nie pójdę z tobą na żaden bal. – warknęłam i otworzyłam drwi.

Zanim zdążyłam zebrać torby, to Roman już mi pomogli i wepchnął się za mną do klatki.

- Roman, ale ja cię nie zapraszam na górę. – upomniałam go. - Skoro tak bardzo chcesz mi pomóc, to okej, ale do mieszkania cię nie wpuszczę.

- Dobra, dobra, zawsze tak mówisz. – powiedział, kiedy szedł za mną.

Milczałam idąc po schodach. Nie było sensu się z nim spierać. Mając wolne ręce jadłam sobie spokojnie hot doga i zapijałam go colą nie zwracając uwago na mojego tragarza.

Pod drzwiami wcale się do niego nie odzywałam. Weszłam do mieszkania obracając się szybko i zablokowałam mu wejście.

- Roman, nie rozumiesz po polsku?

- Nie, wolę francuski, język miłości. – wyzłośliwił się patrząc na mnie tym swoim pożądliwym wózkiem.

- Nie znam, ale powiem ci po polsku: daj mi spokój.

- Znasz, znasz już od pierwszego… nie przepraszam od drugiego pocałunku w twoim życiu wiedziałem, że wiesz, jak się całować, ach co za wspomnienia. – plótł jak najęty Roman z wlepiając we mnie swoje ciemne oczy.

Nie dało się go nie lubić, a ja to już na pewno nie umiałam mu się oprzeć.

- Dobrze, wejdź, ale informuję cię uroczyście, że spotykam się z prokuratorem Cichym i to na serio, rozumiesz?

- Rozumiem, rozumiem już nie bądź taka naburmuszona. – powiedział i postawił torby na stole w mojej małej kuchni. – Gośka, chciałem z tobą pogadać, żebyś uważała na balu, skoro nie chcesz iść ze mną to rozumiem, ale wiem skąd inąd, że być może ten kto pisze do ciebie te listy z pogruszkami pojawi się na balu, wiałabym żebyś nie szła tam sama.

- Przecież nie będę sama, będziesz ty i Janek i twój ojciec, chociaż to może on do mnie te listy pisze, co ? – burknęłam na koniec.

- Ty chyba oszalałaś? Po co miałyby to robić? Przecież mój ojciec nie miał nic wspólnego z dyrektorką, bardziej z jej mężem. – przyznał szczerze Roman.

- No tak, ale ty znowu się koło mnie kręcisz, a twój ojciec nigdy mnie nie lubił, dobrze o tym wiesz.

- To było kiedyś, teraz ma siedem innych kobiet do nielubienia i wierz mi jesteś na szarym, mało widocznym dla jego oczu końcu.

- Siedem? – wrzasnęłam zaskoczona.

- Tak nienawidzi moich trzech narzeczonych i czterech dziewczyn, z którymi miałem do czynienia przez ostanie lata.

- Byleś zaręczony aż trzy razy?! – pisnęłam zaskoczona.

- Tak, ale włącznie z tobą to prawie cztery. – wyszczerzył zęby. – zazdrosna?

- Nie byłam twoją narzeczoną, tylko panną z którą przypadkiem mieszkałeś. – powiedziałam biorąc ostatni kęs hot doga do ust. Mm dobry był.

- Ale prawie…

- Prawie, to ja miałam być dyrektorką w mojej firmie i jak widzisz gówno z tego wyszło, to podobnie jak z nami. – powiedziałam z resztką jedzenia w buzi.

Odwróciłam się do szafki i sięgnęłam po wodę, bo cola mi się już skończyła i nie miałam czym popić. Po chwili poczułam za sobą Romana bardzo blisko mnie, a jego dłonie znalazły się na blacie obok mojego ciała. Nie miałam, jak się uwolnić ani napić tej cholernej wody.

- Mała… wyszeptał mi do ucha i musnął je delikatnie ustami. – Miałem tyle panien, bo żadna nie mogła równać się z tobą ani urodą, ani inteligencją… - szeptał i ocierał się o mój tyłek biodrami.

Miał na sobie te cholerne dresy, przed które mój tyłek odziany w elastyczną spódnicę czuł dokładnie, jak bardzo Roman nie mógł mnie zastąpić przez z te wszystkie lata.

- Roman, ja się spotykam z Janem, między nami koniec, to było już dawno temu. – charczałam. – daj mi spokój.

- Nie dam, a to że spotykasz się z prokuratorem nie znaczy, że nie mogę się o ciebie starać, a będę i to bardzo. – powiedział cicho całując mój kark.

Nienawidziłam go takiego nieustępliwego. Nienawidziłam siebie, że tak nie niego reagowałam.

- Roman… - upomniałam go, a on nagle posłuchał i przestał.

- No dobra, idę. Czyli wszytko jasne. – powiedział i poprawił sobie gumkę od dresów, które mu się lekko osunęły. – Masz na siebie uważać na balu i się nie wychylać. – dodał.

Nie mogłam oderwać wzroku od miejsca, gdzie jego... Dość Gośka - skarciłam siebie w myślach.

- Dobranoc Romanie.

- Dobranoc Gosiu…, a jak już się położysz do łóżka i będziesz chciała dokończyć to co zacząłem, to pomyśl o mnie. – puścił mi oko i szybko wyszedł.

To ze byłam wściekła to było mało powiedziane. Kiedy drzwi się zamknęły miałam tylko jedno słowo do powiedzenie:

- Psia mać!

Wyciągnęłam z zamrażarki pudełko lodów oraz wzięłam łyżkę i poszłam do salonu. Usiadłam przed moją korkową tablicą i przyglądając się zdjęciu prokuratora oblizywałam namiętnie łyżkę, która co rusz lądowała w kubku, a potem w moich ustach.

Lizałam ją i ssałam, byle tylko nie myśleć o Romanie i jego dresach. Niestety mój wzrok powędrował na zdjęcie Romana w kąpielówkach, a przez to coraz bardziej namiętnie jadłam lody. Czubkiem języka zlizywałam je z łyżki do cna, a potem znowu nabierałam sporą porcję i wpychałam ją sobie do ust zasysając zimny deser wraz z łyżką. Nie mogłam przestać się gapić na umięśnianie, opalone i wytatuowane ciało Romana.

Był boski.

Wstałam nerwowo i podeszłam do tablicy. Wpięłam jedną czerwoną pineskę pod jego zdjęciem, za to, że tak subtelnie mnie uwodził. Patrzyłam chwilę, a potem wpięłam jeszcze jedną za to, że powiedział, że będzie się o mnie starał.

Odłożyłam puste pudełko po lodach i poszłam do łazienki. Kiedy przechodziłam przez przedpokój zadzwonił mój dzwonek do drzwi. Odruchowo zapytałam.

- Kto tam?

- Dostawca pizzy. - usłyszałam zza drzwi.

- Jakiej pizzy? Nic nie zamawiałam. – zamamrotałam pod nosem i spojrzałam w judasza.

Rzeczywiście za drzwiami stał ktoś z pizzą w dłoni, ale nie widziałam kto, bo miał na głowie kaptur. Był ubrany w dres podobny do tego jaki miał na sobie Roman. Zaczęłam otwierać.

- Roman czego jeszcze chcesz? – dokończyłam zdanie, kiedy drzwi były już otwarte, a „dostawca pizzy” wszedł do mieszkania, odłożył pudło na komodę w przedpokoju i zaczął mnie całować. To był Janek!

- Ale niespodzianka. – mówiłam między pocałunkami.

- Miła? – zamruczał Janek.

No i co miałam mu powiedzieć? Oczywiście, że miła. Kiedy jego dłonie wylądowali na moich piersiach zapomniałam o Romanie i jego zdjęciu, a miałam przed oczami napalonego na mnie prokuratora tylko szkoda, że w tych pieprzonych dresach.

Zmielona ZbrodniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz