Miłego czytania 😉
-----------------------------------
Czarna limuzyna zatrzymała się przy krawężniku w chwili, w której wyszłam z windy. Portier otworzył drzwi, wypuszczając mnie na zewnątrz. Spojrzałam na posępną minę Orvaldiego, stojącego przed drzwiami.
— Uznałam, że twój majestat nie musi się fatygować do slumsów.
Wyminęłam go i wsiadłam do samochodu. Sądziłam, że wsiądzie zaraz za mną. On jednak stał bez ruchu w tym samym miejscu, w którym go zastałam. Postanowiłam zignorować jego zachowanie. W końcu wsiadł do samochodu. Limuzyna ruszyła, a my ponownie trwaliśmy w dyskomfortowej ciszy trwającej, w moim odczuciu, nieskończoność. Zatrzymaliśmy się na płycie lotniska.
— Wysiadaj — powiedział, nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
Ani mi się śniło wstawać, a już na pewno wsiadać do samolotu, który może mnie wywieźć gdziekolwiek. Siedziałam uparcie w samochodzie, nie próbując nawet ukryć własnego niezadowolenia. Widziałam, jak Mauricio rzuca jakieś krótkie zdanie do Aleca. Po chwili drzwi otworzyły się, a Bostończyk zaczął siłą wyciągać mnie z samochodu. Niespecjalnie się opierałam. Po niby po co? Ci faceci nie wiedzieli, czym jest odmowa. Rozejrzałam się dyskretnie, szukając wśród kilku osób stojącej na płycie lotniska Dex'a. Uspokoiłam się, dostrzegając go wysiadającego z czarnego SUV-a. Weszłam po schodach do samolotu. Alec wskazał fotel, na którym miałam usiąść. Wykonałam polecenie. Zapięłam pasy. Kwadrans później, samolot wystartował.
Milczałam cały lot, kilkukrotnie spoglądając na Orvaldiego. Zaklęty w swojej szytej na miarę eleganckiej skorupie, znów przypominał posąg.
Wyjrzałam przez okno.
— Czy to...
— Nowy Jork. Muszę załatwić swoje sprawy. Ubezpieczysz mnie. Liczę na pełną współpracę.
Nachylił się. Rozpiął mój płaszcz. Odchylił jedną połowę, spoglądając z dezaprobatą na moje ubranie.
— Miałaś ubrać coś prowokującego... I w istocie. Ubrałaś. — Powoli zlustrował gniewnym spojrzeniem szary garnitur i białą koszulę, zapiętą pod samą szyję. — Alec! — krzyknął, spoglądając na swojego żołnierza. Kpiący uśmiech, którym mnie zaszczycił, świadczył o tym, że zdecydowanie nie spodoba mi się to, co dla mnie przygotował. — Zabierz ją i dopilnuj, by się przebrała.
Bostończyk podniósł mnie i zaprowadził do małej kabiny, wręczając czarny pokrowiec.
— Słyszałaś, co powiedział. Włóż to.
Otworzyłam pokrowiec. Spojrzałam na czerwony materiał.
— Nie założę tego.
Rzuciłam pokrowiec na podłogę. Alec schylił się i podał mi sukienkę.
— Przykro mi. Jeśli tego nie zrobisz, będę musiał ci pomóc.
Prychnęłam pod nosem i wyjęłam z jego ręki skrawek materiału. Rozłożyłam sukienkę przed jego oczami.
— Rozumiesz, że na dworze jest ledwo ponad plusem?
— Od tego masz płaszcz.
Był nieugięty, a to oznaczało, że raczej nie miałam nic do gadania.
— Wyjdź.
— Nie mogę.
— Nie przebiorę się, gdy patrzysz.
— Jestem gejem. Nie musisz się mnie obawiać.
Zamrugałam kilkukrotnie. Po wyrazie jego twarzy widziałam, że nie żartował. Dosłownie zaniemówiłam. Zdjęłam marynarkę. Zaczęłam rozpinać guziki koszuli. Zsunęłam spodnie. Zostając w samej bieliźnie, schyliłam się po kusą sukienkę. Z niesmakiem wsunęłam ręce w ramiączka. Zsunęłam czerwony lateks niżej. Materiał ledwo zakrywał pośladki, a pokaźny dekolt, nie pozostawiaj wiele wyobraźni. Mauricio wyraźnie chciał mnie ukarać. I upokorzyć. Dobrze, że w pokoju nie było lustra, bo niewątpliwie wyglądałam, jak rasowa prostytutka. Westchnęłam ciężko. Narzuciłam na ramiona płaszcz i wyszłam z kabiny.

CZYTASZ
Podziemny układ. Vendetta [18+]
RomansCykl: Elitarny krąg ( tom 4) thriller psychologiczny/romans/akcja Romans mafijny. "Do czego jest zdolny człowiek, dla którego zemsta to mało?" ⚠ UWAGA: opowiadanie zawiera SCENY EROTYCZNE, PRZEKLEŃSTWA, PRZEMOC.