Rozdział V

852 22 2
                                    

Czarna koperta.
Spojrzałam na nią przerażonym wzrokiem, po czym skierowałam go na otwarte okno.
     -Szlag.- Mruknęłam pod nosem. Że też to dziś uznałam że, przewietrzenie pokoju w czasie obiadu będzie dobrym pomysłem. Podeszłam najpierw do uchylonego okna i z dziwnym spokojem je zamknęłam. Następnie jak gdyby nigdy nic podeszłam do biurka, aby zrobić zadaną przez panią od matematyki pracę domową.

Leżałam właśnie na łóżku z maseczką koreańską w płachcie na twarzy. W ręku trzymałam jedną z wielu książkę z mojej małej biblioteczki. Próbowałam wziąć się za czytanie jej, jednak nie umiałam się skupić przez jedną rzecz, która leżała obok mojej prawej nogi. Czarną Kopertę. Z lekką frustracją odłożyłam książkę na szafeczkę obok biurka, po czym usiadłam wyprostowana, po turecku na łóżku. Siedziałam tak z kilka minut, przyglądając się przedmiotowi leżącym na mojej pościeli w małe, czerwone serduszka. Po kilku chwilach lekko drżącymi rękoma sięgnęłam po malutką kopertę. Gdy przedmiot znalazł się już w mojej ręce, wzięłam głęboki wdech. Sama nie wiem czy chciałam otwierać tę kopertę i dowiadywać się co ma mi do zaoferowania. Powoli zacząłem rozrywać kopertę, a dźwięk rozdzieranego papieru było słychać w całym pomieszczeniu. Otwierając kopertę nie wiedziałam jeszcze że zmieni ona moje życie o 180 stopni...

Siedziałam jeszcze zszokowana na podłodze swojego pokoju. Przede mną leżała zawartość tajemniczej koperty. Zdjęcie. Można by było powiedzieć że było to zwykle nic nie znaczące zdjęcie. Znajdował się na nim mężczyzna koło trzydziestki, obok niego stała śliczna brunetka w podobnym do niego  wieku. Przed nimi znajdowała się czwórka dzieci, chłopców. Jednak na zdjęciu była jedną rzecz, a właściwie osoba która wyjątkowo przykuła moją uwagę. Była nią mała dziewczynka. Niemowlak obstawiam że nie mogła mieć więcej niż kilka miesięcy. Była trzymana na rękach przez swojego Ojca który był w nią zapatrzony jak w obrazek. Pierwsze co pomyślałem to że zazdroszczę tej małej, że ktoś patrzy na nią z iskrą w miłości w oczach. Nie miałam jednak pojęcia po co ktoś podrzucał mi zdjęcie jakieś obecnej dla mnie rodziny. Przyglądałam się fotografii jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu postanowiłam obrócić zdjęcie na drugą stronę. I to był ten moment w którym straciłam kontrolę nad swoim życiem. Na drugiej stronie był napisany jeden wyraz, a właściwie to imię. Susana. Patrzyłam się na odwrót kartki, gdzie ładnym, starannym, kaligraficznym pismem było napisane moje imię. Nie wiedziałam co to miało oznaczać. Czy moje imię było tam napisane żeby wiadomo było do kogo ma trafić, czy jest to może imię pięknej brunetki na fotografii, a może jej dziecka. Jeżeli tak czy możliwy jest taki zbieg okoliczności że ja również mam tak na imię. Nie wiem czemu, ale byłam pewna że imię to nie jest tam umiejscowione bez powodu.

Była godzina osiemnasta, a ja zamiast uczyć się na jutrzejsze sprawdziany, przeglądałam rodzinne pamiątki. Parę godzin temu, wpatrując się w fotografie uświadomiłam sobie że tak naprawdę rodzice nigdy nie pokazywali mi moich zdjęć jak byłam niemowlakiem. Przeglądałam właśnie stare pudła na strychu, szukając jakiś albumów ze zdjęciami. Na razie udało mi się znaleźć dwa i właśnie sięgam po pierwszy z nich. Przewracałam powoli kartki, staro wyglądającego albumu. Na pierwszych zdjęciach znajdowali się moi rodzice jak byli jeszcze młodzi. Na jednym byli ze znajomymi w górach, na nartach. Na innych były zdjęcia z ich młodość, mogli być na nich w moim wieku. Potem natomiast był dziwny przeskok w czasie. Kolejne zdjęcia były już ze ślubu rodziców , a kolejne już z około roczną mną. Przeglądałam zdjęcia dalej i szukałam jakiś zdjęć mamy z brzuchem lub z małą mną na rękach, jednak nic takiego nie znalazłam. Lekko podirytowana tym faktem sięgnęłam po drugi album. Przeglądałam go szybciej, bardziej chaotycznie, ale również znalazłam tam tylko zdjęcia ze swojego wczesnego i późniejszego dzieciństwa. Spróbowałam się lekko uspokoić, więc po raz drugi sięgnęłam po dwa album i rozłożyłam je jeden obok drugiego.

Przez następną godzinę skanowałem każde zdjęcie bardzo dokładnie. Zaczynałam się już poddawać, ale w pewnym momencie doznałam olśnienia. Sięgnęłam szybko po zdjęcie, które parę godzin temu wyjęłam z tajemniczej koperty i odwróciłam je na drugą stronę. W prawym dolnym rogu znajdowała się nadrukowaną data. Wskazywała on 26 stycznia 2007 roku. Następnie sięgnęłam po album w którym znajdowało się zdjęcie rodziców z ich ślubu, a potem po pierwsze zdjęcie ze mną. Położyłam te trzy zdjęcie obok siebie i porównałam ze sobą wszystkie trzy daty. I w tym momencie wszystko zaczęło się wyjaśniać. Zdjęcie ze ślubu rodziców było zrobione w grudniu 2006 roku, a pierwsze moje zdjęcie z już kilkumiesięczna mną, pojawiło się już na początku maja 2007 roku. Patrząc na to z logicznego punktu widzenia nie mogłam jeszcze wtedy istnieć. Na zdjęciach ślubnych moja mama nie miała jeszcze brzuch, co znaczy że prawdopodobieństwo że była wtedy w ciąży było bardzo niskie. Natomiast zdjęcie na którym znajdowałam się ja z rodzicami było wykonane w maju i już wtedy wyglądałam na około trzy/cztero miesięczne dziecko. Po raz kolejny sięgnęłam po zdjęcie z czarnej koperty. Na zdjęciu była dziewczynka urodzona prawdopodobnie kilka dni temu, co oznaczałoby że w maju dziewczynka miałby około czterech/ pięciu miesięcy. Byłam przerażona. Próbowałam sobie wmówić że to pomyłka, ale czy gdyby tak było to czy moi rodzice ukrywaliby przede mną moje niemowlęce dzieciństwo?.....




————————————————————————————————————————————————
Hejka kochani! Witam was już w piątym rozdziale. Chciałabym wam wszystkim pociągowa za gwiazdki, wyświetlenia i komentarze. Jak widzę jakieś powiadomienie odrazu motywuje się do tworzenia następnych rozdziałów. Ja biorę się za pisanie kolejnej części a wam życzę miłego dnia💗

„Niepewna"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz