Po powrocie do swojej kajuty, Louis zrozumiał, że był więźniem Liliane. Zamknięty za drewnianymi drzwiami, zdany był na łaskę marynarki Chastreix. Nie pozwolono mu nawet pożegnać się z piratami, gdy przybili do portu, chociaż było wiadome, że nie zobaczy ich już nigdy więcej. Został sam na sam z dręczącymi myślami, aż do chwili, gdy dotarli do ojczystego kraju księżniczki, która go pojmała.
Do portu przybili w środku nocy. Do kajuty wszedł Maxime bez dodatkowej straży, najpewniej uznając, że nieuzbrojony Louis nie stanowił zagrożenia. Gdy tylko rozbrzmiał chrzęst otwieranego zamka, brunet podniósł się z pryczy na proste nogi, wlepiając chłodne spojrzenie w mężczyznę.
– Wasza Książęca Mość, proszę za mną. – Żołnierz ukłonił się płytko.
– Nie jestem tym za kogo mnie masz.
– Wierzę, że nim jesteś - odpowiedział szczerze mężczyzna, czekając aż Louis przejdzie przez próg. Następnie wyprowadził go z okrętu, dzięki czemu wkrótce obaj stanęli na stałym lądzie. Louis odetchnął pełną piersią, rozkoszując się otwartą przestrzenią po raz pierwszy od naprawdę dłuższego czasu. Po jakimś kwadransie dołączyła do nich Liliane z królewską obstawą.
– Przetransportujcie go do zamku, po cichu. Póki królowa nie zdecyduje inaczej, nikt nie może wiedzieć o jego istnieniu – zwróciła się do Maxime'a.
– Księżno, ale to je... – zaprotestował.
– Ma zostać to tajemnicą. To rozkaz – podkreśliła.
– Jak sobie życzysz, Wasza Książęca Wysokość. – Ukłonił się.
Louis postanowił się nie wtrącać do tej rozmowy, w ciszy rozglądając się po porcie. Czekały na nich konie zaprzęgnięte do powozów. Nie brakowało również królewskiej eskorty, która miała doprowadzić Liliane bezpiecznie na dwór. Przerzucił wzrok ponownie w kierunku statków, dostrzegając coś, czego nie spodziewał się zobaczyć. Momentalnie jego oczy otworzyły się szerzej, a serce zabiło mocniej. Właśnie Jacka i Morrisa wyprowadzała grupka rycerzy.
– C-Co... Co on tu robi?! – zawołał, startując w kierunku Liliane. Maxime, jednak złapał go nim zdołał podejść do niej zbyt blisko. – Kurwa! Złamałaś warunki naszej umowy! Co Jack tu robi? Miałaś go wypuścić!! – przypomniał jej, próbując wyrwać się żołnierzowi.
– Uspokój się, bo każę cię zakuć i zakneblować – ostrzegła go, sama się do niego zbliżając. – Nie złamałam warunków naszej umowy. Zostali wysadzeni w porcie, zgodnie z twoim warunkiem. Nie mogę jednak odpowiadać za to, że sami wrócili na pokład okrętu.
– Kłamiesz – syknął przez zaciśnięte zęby.
– Dlaczego miałabym to robić? – zapytała, nie oczekując jednak odpowiedzi. – Znaleźliśmy ich dopiero, gdy byliśmy w drodze. Nie pozostawili mi wyboru. Zostaną w celi jako zabezpieczenie. Jeśli spełnisz oczekiwania, wypuszczę ich. Liczę, że po raz drugi nie będą pchać się w moje ręce. Następnym razem zawisną.
– Nie posunęłabyś się do tego.
– Jeśli po raz drugi zakpią sobie ze mnie, będę zmuszona – odparła szorstko. – Zabierz go – zwróciła się następnie do rycerza.
– Jack! Ty pieprzony idioto!!! – wydarł się, gdy Maxime pociągnął go w stronę jednego z powozów, tym samym ściągając na siebie spojrzenia piratów.
Blondyn, gdy tylko usłyszał i dostrzegł Louisa, uśmiechnął się do siebie w duchu, mimo że na zewnątrz pozostawał niewzruszony. Odprowadził chłopaka wzrokiem, obserwując jak żołnierze zaprowadzili go do mniejszego i bardziej skromnego powozu. Dopiero kiedy zniknął mu z zasięgu wzroku, przerzucił go na Morrisa.
CZYTASZ
Echo Przeszłości
RomanceTom III Louis siedział na niewielkim łóżku, w ciasnej i ciemnej kajucie. Ze zwieszoną głową wsłuchiwał się w skrzypienie starych desek oraz uderzenia fal. Próbował pojąć... Jakoś zrozumieć to, co wydarzyło się te parę godzin temu. A wydarzyło się t...